Yves Tumor – Ebony Eye

Słuchając muzyki Yves Tumor, w głowie krąży ciągle ta sama myśl. Artysta jest zawsze kilka kroków przed wszystkimi, a doskonałe wyczucie trendów przy jednoczesnym odrzuceniu wszelkich schematów czyni go ponadczasowym. Aż chce się powiedzieć, że zbieżność nazwisk kryjącego się za projektem Seana Bowiego i legendarnego Davida Bowiego nie jest przypadkowa. No, prawie, bo Sean Bowie to prawdziwe imię i nazwisko w przeciwieństwie do znamienitego pseudonimu, jaki David Jones obrał dekady temu.

Nie oznacza to jednak, że nazwa Yves Tumor brzmi jakkolwiek mniej groźnie. Emo książę powrócił z nowym albumem, a co za tym idzie – solidna dawka mroku, wyrafinowania i nieodłącznej świeżości. Weźmy takie Ebony Eye. Zamykająca płytę kompozycja zaczyna się co najmniej niewinnie, by już po paru sekundach uderzyć w słuchacza niczym ściana deszczu. Gdzieś w tle słychać syreny alarmowe rodem z Gotham City zapowiadające prawdziwą demolkę. Dobrze w takich chwilach włączyć 91.6 FM i na bieżąco śledzić rozwój wydarzeń.

Antek Winiarski