TOPS

TOPS

Taniec światła i cienia w wykonaniu zespołu TOPS

Ich muzyka łączy eteryczność dream popu z lekkością indie i synth popu, doprawioną funkowym rytmem i pełnymi barw partiami syntezatorów. TOPS to naprawdę zespół z górnej półki, a nowe single zapowiadające ich najnowszy album Bury the key, który notabene ukaże się 22 sierpnia 2025 roku, (pierwszego od pięciu lat longplaya) potwierdzają, że nazwa grupy to nie tylko obietnica pięknego brzmienia, ale jego gwarancja.

 

From the TOP

Zespół z Montrealu uformował się w 2011 roku, kiedy to Jane Penny, David Carriere dawni członkowie grupy Silly Kissers połączyli się z perkusistą Riley’im Fleckiem. Ich wspólna miłość do vintage brzmień z lat 70 i 80 zaowocowała powstaniem TOPS, który dość szybko zyskał uznanie na kanadyjskiej scenie indie popowej. Zespół od początku był dzieckiem wydawnictwa Arbutus Records, labelu który zyskał rozgłos po wydaniu pierwszych albumów Grimes i kooperacji prz słynnym Visions z 2012 roku. W tym samym roku TOPS wydali swój pierwszy album zatytułowany Tender Opposites i już wtedy wyznaczyli drogowskaz gatunkowy w którym będą orbitować do dziś.

Picture you staring (2014) to drugi album zespołu, który przyniósł dojrzalsze niż debiut i bardziej określające brzmienia. Głównym motywem jest w nim dostrzeganie niedostrzegalnego — poruszanie się w niepewności, wśród domysłów i poprzez wyobraźnię. Nie jest to pop dla naiwnych, ale raczej poszukiwaczy wrażliwości i próby zatrzymania czasu w określonym momencie. Is that the way that you are?/ I can picture you staring/ Out the window/ Not caring — wyłapanie tego wersu w Way to be loved  rozpoczynającego album sprawia słuchaczowi dużą satysfakcję, choć pojawia się odrobinę za wcześnie w kontekście pozostałych utworów. Na tle innych utworów szczególnie wyróżnia się Outside unoszący się na miękkich i długich syntezatorach, przynosi na myśl nostalgię budowaną u Mazzy Star, lynchowski wymiar sennego wokalu połączonego z gitarą — w tym przypadku gitarą barytonową.

W 2017 roku, do TOPS dołączyła Marta Cikojevic jako klawiszowiec, wzbogacając grupę o nową warstwę brzmieniową. W tym samym roku powstał też ich trzeci studyjny album zatytułowany Sugar at the Gate.

W swoim trzecim albumie zespół TOPS z Montrealu dopracował swoje brzmienie i uściślił swoją estetykę. Te sprytnie wyprodukowane utwory soft rockowe charakteryzują się elegancką atmosferą i vintage’owym ciepłem.

Tak o albumie pisał Kevin Lozano z Pitchfork, oceniając go na zawrotną liczbę 7,4/10.  Kiedy TOPS przenieśli się z Montrealu do Los Angeles, wynajęli dom w Glendale, który wyglądał jak z pocztówki z lat 70. — duża willa z kolumnami, zielonym ogrodem i basenem. Nazywali to miejsce „Glamdale”. I właśnie tam powstał album Sugar at the Gate

 

To płyta, która oddycha. Słychać w niej echo pustych pokoi, w których mikrofony łapały nie tylko dźwięk, ale też kurz i atmosferę ukrytą między dźwiękami. Jest tu kalifornijska jasność, ale nie ta pocztówkowa z plażami i palmami. Bardziej ta z filmów Sofii Coppoli — trochę senna, trochę depresyjna, lekkość podszyta refleksją. Album nie zatracił swojej słoneczności, którą zespół emanuje muzycznie. Tonem i estetyką wpisuje się w kalifornijski klimat – jasny, lekki, lecz nie stereotypowy. Zachowuje to, z czego TOPS słynie do tej pory, doskonale operując nostalgią. Muzycy zgrabnie wykorzystali na albumie kasetową estetykę, przesterowanie, kicz i sentymentalny groove.

Sugar at the Gate rozwija się powoli, pozwalając kolejnym detalom wybrzmieć z czasem w przestrzennych aranżacjach — to album wymagający uwagi.

Direct Sunlight to utwór otwierający kolejną podróż TOPS w stronę lat 70 i 80 razem z 35-minutowym albumem I feel alive z 2020 roku. Bas i perkusja miękko niosą rytm, a ciepłe dźwięki Rhodesa i zwiewne frazy fletu poprzecznego w wykonaniu Jane Penny rozszerzają przestrzeń, jakby zespół nabierał głęboki wdech tuż przed skokiem do letniego basenu. Ten album wydaje się jeszcze jaśniejszy, niż dotychczasowy dorobek zespołu, zwłaszcza jeśli myślimy o brzmieniu i wymowie warstwy tekstowej. I feel alive jest opowieścią o odporności na bolesne doświadczenia życiowe i wynoszenie z nich, jak najwięcej mądrości. Nie ma na tym albumie przesadnego optymizmu, a jest raczej taniec we łzach, w których smutek staje się oczyszczający i budujący. 

W Ballads & Sad movies wokal Jane Penny jest mocno nasycony emocjami gdy śpiewa My favorite ballads and sad movies/ Don’t do nothing for me now /Unfamiliar ending and sound. Okazuje się że nostalgia bywa mieczem obosiecznym, ale sam przekaz krzyku i don’t know who I am anymore, łagodzi eteryczna warstwa muzyczna, przenosząc efekt ciężkości na drugą stronę płyty.

Dobre wrażenie robi też utwór Colder & Closer zbudowany na podstawie metalicznego brzmienia perkusji i kontrastach. Lirycznie opowiada o grze w „ciepło-zimno” z drugą osobą. Chłód niekojarzący się z bliskością jest reakcją na niepewność uczuć. Niejednoznaczność tekstu sprawia, że piosenka brzmi, jak zapis sprzecznych sygnałów, a całość dopełnia teledysk wykorzystujący termowizję, jako metaforę uniku przed intymnością.

Jane Penny, David Carriere, Marta Cikojevic i Riley Fleck, dotąd mistrzowie bezbłędnych, groove’owych perełek, tym razem otwierają drzwi do mroczniejszego wymiaru swojej twórczości. Zespół nazywa ten okres swoją „złą erą TOPS” – i faktycznie, ich miękkie, pastelowe brzmienia zostały tu nasycone niepokojącym nastrojem i fatalistycznym dramatyzmem disco po zmroku. To wciąż dobrze znana nieco taneczna, miejska nostalgia, ale ubrana w nieco inny koloryt, niż w przypadku poprzednich wydawnictw.

Single zapowiadające nowy album zatytułowany Bury the Key pokazują, że zespół eksperymentuje z nową estetyką ich dotychczasowej muzycznej tożsamości. Annihilation pulsuje chłodnym syntezatorem i tajemnicą, Falling on My Sword charakteryzuje buntowniczość, a Chlorine wprowadza spokojniejszy, znany z wcześniejszej twórczości TOPS refleksyjny ton. Łączą się w przemyślaną, a zarazem wielobarwną strukturę, która każe z niecierpliwością wyczekiwać nowego albumu. 

Julia Prus