12 Rods
Nikt nie podejrzewał, jedząc kurczaka z KFC na ich pierwszym koncercie w Oxfordzie w USA, że ma przed sobą zespół, który kiedyś będzie istniał w świadomości wielu miłośników muzyki jako jeden z najlepszych bandów amerykańskiego indie. Mowa o 12 Rods, a wszystko zaczęło się w 1992 od gigu, kiedy wszyscy najważniejsi członkowie Ryan Olcott, jego brat Ev i perkusista Christopher McGuire byli jeszcze w liceum.
W 1993 roku w studiu w Minneapolis powstała pierwsza demówka 12 rods zatytułowana Bliss. Efektem była niedociągnięta produkcyjnie, ale już miejscami chwytająca za serce płyta. Zespół wtedy już wiedział jakie brzmienie chce osiągnąć, ale jeszcze wówczas nie udało się tego w pełni zrealizować. Album był pełen dreamowych ścian dźwięku i rozmytych, hipnotycznych wokali. Momentami osiągał wręcz heavy metalową ciężkość. Wtedy też perkusista Christopher McGuire raz po raz skradł show kolegom z zespołu.
Dwa lata później cała trójka muzyków z 12 Rods przeprowadziła się do Minneapolis, gdzie rozpoczęli prace studyjne nad swoim oficjalnym debiutem. Na początku 1996 roku ukazała się epka Gay?. Pozycja, która nie tylko otworzyła drogę 12 Rods do szerszej publiczności, ale niektórym do dzisiaj bezpośrednio kojarzy się z jednym najbardziej znanych portali muzycznych świata. Pitchfork, bo o nim mowa, dał Gay? najwyższą możliwą notę i była to dopiero druga dziesiątka w historii serwisu — pierwsza została przyznana albumowi El Producto grupy Walt Mink. Po latach Ryan Schreiber, założyciel portalu, ma wyprzeć się fascynacji 12 Rods i zrzucić to na młodzieńcze lata. Łatwo obliczając, przełomowa epka 12 Rods Gay? w styczniu 2016r. będzie obchodziła 20. rocznicę wydania. Odpowiedzialny za produkcję Ev Olcott dzięki dobrze zrobionemu miksowi na pierwszy plan wystawił charakterystyczny wokal Ryana brzmiący trochę jak kreskówkowy Ozzy Osbourne. Skojarzenia można by mnożyć w nieskończoność — od Slint, przez The Police, na My Bloody Valentine kończąc. Dzięki temu skrzyżowaniu powstał niepowtarzalny styl, którego z żadnym innym zespołem pomylić nie można.
Do tych skojarzeń można dołączyć także grupę Prefab Sprout. A co robią tu tuzy sophisti-popu, gdy tak właściwie mówimy o zespole wrzucanym do koszyka indie rocka? Otóż Ryan Olcott to nie tylko niesamowicie ekspresyjny wokalista, ale też kompozytor. Kompozytor o tyle znakomity, że bez żenady można jego umiejętności porównać do erudycji jednego z najlepszych piosenkopisarzy Paddy'ego McAloona — lidera właśnie Prefab Sprout. Pod masą przytłaczających gitar, dziwnych klawiszy, rozpędzoną perkusją, kryją się wykwintności. Ciągle możemy tutaj napotkać niespotykane rozwiązania harmoniczne czy aranżacyjne. Ryan miał też rękę do pięknych i jednocześnie nośnych melodii, od których trudno się uwolnić.
Na wydanym 1998 Split Personalities wcale nie zwalniają. Na Pitchforku w najlepsze trwa hajp i płyta otrzymuje kolejną wysoką notę — 9.7 na 10. Album trzyma poziom na całej linii, ale warto zwrócić uwagę także na teksty. Niby poruszana tematyka jest typowa dla indie rocka — to rozterki czasu wchodzenia w dorosłość, ale sposób uchwycenia tych problemów przez Ryana Olcotta jest unikatowy. Weźmy chociażby "I wish you were a girl", gdzie Ryan śpiewa do swojego przyjaciela, że chciałby by był on dziewczyną! ("Wish you were a girl / A girl who is soft as silk") Podsumowuje całą tą niezręczną historię słowami: "I'm laughing, but it's not so funny" i nie wiadomo, czy to w końcu żart czy nie.
Muzycy 12 Rods z Toddem Rundgrenem (pierwszy od lewej)
Pewnym zakrętem w historii 12 Rods jest album z dwutysięcznego — Separation Anxieties. Do produkcji płyty zatrudniony zostaje sam Todd Rundgren. Olcottowie od zawsze byli fanami kompozytora "Hello It's Me", ale ten niestety zawiódł ich oczekiwania. Podczas sesji nagraniowej z zespołu odchodzi perkusista Christopher McGuire. Podobno poszło o zbyt wypolerowane brzmienie, które charakteryzuje płytę. Album dostaje notę 2.0 od Pitchforka, w której recenzent, zarzuca jej właśnie okropne brzmienie i słabe teksty. 12 lat później Borys Dejnarowicz — wielki fan 12 Rods i współtwórca portalu Porcys staje w obronie krążka, zwracając uwagę na kompozycje i starając się ukazać brzmienie jako ciekawe i wielowarstwowe. Sam Ryan Olcott podsumowuje swoje niezadowolenie ze współpracy z producentem ostatnim numerem z płyty o wiele mówiącym tytule "I Glad That It's Over".
Po wydaniu Separation Anxieties 12 Rods postanawia zerwać współpracę z wytwórnią i wydać kolejną płytę własnym sumptem. Dzięki temu w 2002 wychodzi, jak się okazuje, ich ostatni album – Lost Time. Brzmienie płyty można określić jako równowagę pomiędzy Separation Anxieties a poprzednimi albumami. Mamy tu shoegaze w stylu Gay? zestawioną z gładkością klawiszy z poprzednika. Zespół jednak nie bał się eksperymentować. Olcottowie z resztą grupy próbują pożenić swoją wizję rocka z IDM, co Ryan będzie się starał kontynuować w swoim następnym projekcie. Dwa lata później grupa się rozpada.
Po zakończeniu współpracy muzycy 12 Rods nie próżnują. McGuire uczy grać na perkusji, Ev zakłada firmę z oprogramowaniem audio, a Ryan wraz z innymi muzykami tworzy projekt Mystery Palace. Grupa wydaje dwa mini-albumy i jeden longplay. Ich muzyka to ciekawe połączenie synth-popu z IDM i glitchem, które kojarzyć można z tegorocznym Siliconem i jego Personal Computer. Nadal w ucho rzuca się barwa głosu Ryana i jego umiejętność komponowania zapadających w pamięć motywów.
Na początku 2015 muzycy 12 Rods połączyli się na chwilę z powrotem na jeden gig. Fani mieli nadzieję na trasę koncertową, być może zahaczającą o Europę, niestety skończyło się jednym jedynym koncercie w klubie w Minneapolis. Także w tym roku na Kickstarterze ruszyła akcja finansowania dokumentu o losach 12 Rods. Pomysłodawcy uzbierali potrzebne pieniądze, a teraz film jest już w końcowej fazie produkcji. Miejmy nadzieję, że będzie równie wciągający co muzyka grupy.
Przygotował Krzysztof Ciach