Henryk Jerzy Chmielewski, Barbara Tylicka "Generał Ciupinek" (Paweł Krysiak)

Henryk Jerzy Chmielewski, Barbara Tylicka "Generał Ciupinek" (Paweł Krysiak)

Henryk Jerzy Chmielewski, Barbara Tylicka "Generał Ciupinek"

wyd. Prószyński i S-ka

Paweł Krysiak

 

 

 

Roześmiana buzia chłopca w generalskiej czapce, otoczona żywymi kolorami – tak wita nas okładka „Generała Ciupinka”. Jest to opowieść o czasach, za którymi z pewnością zatęsknią dorośli, gdy spojrzą na swoje pociechy wpatrzone nieustannie w monitory komputerów.

 

W niewielkiej miejscowości Łysobyki Wielkie liczącej 126 mieszkańców, czas płynie spokojniej. Podczas gdy dorośli zostawiają swoje pilne sprawy i idą do karczmy „Pod serdelkiem” aby posłuchać opowieści Dziadka Patatajko, dzieci mogą spokojnie bawić się w wojsko w ruinach starego browaru do późnego wieczora. Problemy rozwiązywane są wspólnie, a z twarzy mieszkańców nie znika uśmiech.

 

Generał Ciupinek” to powieść Barbary Tylickiej, z umieszczonymi tu i ówdzie czarno-białymi ilustracjami Papcia Chmiela, autora kultowego komiksu „Tytus, Romek i A’Tomek”. Jest to powieść lekka, zabawna i przyjemna. I choć po raz pierwszy wydana była niemal 50 lat temu, to nie jest przez to wcale mniej atrakcyjna. Może tylko przedział wiekowy docelowego odbiorcy powinien ulec zmianie. Książka pierwotnie adresowana była do dzieci i młodzieży, ale obawiam się, że dziś młodzież ma zupełnie inne rozrywki. Jednak dla dziecka w okolicach 7 lat, ta książka będzie idealna. Duża, czytelna czcionka, pozwalająca bez trudu śledzić losy bohaterów, nawet gdy czytelnik jest dopiero na etapie sylabizowania; zabawne rysunki, uwypuklające rozgrywające się wydarzenia; fabuła prowadzona sprawnie i z humorem, a co najważniejsze, ogromne ilości rozbudowanego słownictwa, przysłów i innych cennych informacji z wszystkich dziedzin życia, wraz z ich objaśnieniami. Możemy dowiedzieć się o istnieniu tak egzotycznych zwierząt jak konik morski czy poznać budowę katapulty. Poznamy też datę bitwy pod Grunwaldem a nawet kilka zwrotów w obcych językach. A to wszystko podane jest w sposób tak przystępy i misternie wpleciony w bieg wydarzeń, że wręcz niezauważalny.

 

Jedyne co może irytować w tej pozycji to fakt, że tak szybko dobiega końca. Cała historia obraca się praktycznie wokół jednego wydarzenia – organizacji Dni Łysobyk Wielkich, dzięki czemu tą malutką mieścinę, dla której zabrakło nawet miejsca na mapie, odwiedzi prasa, telewizja i rzesze wycieczek z całego kraju. Gdy jednak wszystkie trudności zostają pokonane i organizacja całego święta kończy się sukcesem, kończy się też cała opowieść. 170 stron przesuwa się pod palcami w mgnieniu oka i nie pozostaje nam już nic innego jak odstawić książkę na półkę, gdzie będzie czekać na kolejne pokolenie. Na dzieci, którym zapewne jeszcze trudniej niż dziś będzie uwierzyć, że kiedyś można było spędzać wolny czas bez komputera i internetu. Że do świetnej zabawy wystarczało świeże powietrze i wyobraźnia. Tymczasem, jeśli szukasz prezentu dla młodszego rodzeństwa – „Generał Ciupinek” będzie idealnym wyborem.