Amy Winehouse
Od piątku w kinach w całej Polsce można oglądać film dokumentalny o życiu i karierze zmarłej przed czterema laty Amy Winehouse w reżyserii Asifa Kapadii.
Amy Winehouse to bez wątpienia jeden z najlepszych jazzowych głosów naszych czasów. To nie przesada. Jej talent i tragiczna w gruncie rzeczy historia nieprzypadkowo stały się tematem filmu dokumentalnego Asifa Kapadii. I właściwie trudno przedstawić piosenkarkę bardziej adekwatnie, niż uczynił to w filmie Kapadia. Dokument rozpoczyna się sceną, gdy 14-letnia Amy brawurowo wykonuje „Happy Birthday” na urodzinach przyjaciółki. Sprawa z początku wygląda niepozornie, ale ogląd sytuacji zmienia się diametralnie, gdy tylko Amy zaczyna śpiewać i ujawnia swój talent wokalny. Gdy dwie godziny później Tony Bennett wymienia ją jednym tchem obok Elli Fitzgerald i Billie Holiday, nie ma wątpliwości, że jest to zupełnie naturalna konsekwencja niepozornej urodzinowej piosenki zarejestrowanej nieświadomie kilkanaście lat wcześniej.
httpv://youtu.be/iVaqQe3V498
"Świetlista domieszka zwiewnego funku, dubu i zainfekowanego jazzem soulu", "Zdumiewająco pewny debiut, równie komercyjny co eklektyczny, tyleż dostępny co bezkompromisowy" — takie recenzje przywitały debiutancki krążek Amy Winehouse "Frank" w Ameryce, ale dopiero w 2007 roku. Pierwsze reakcje w jej rodzinnej Anglii cztery lata wcześniej były odrobinę skromniejsze, choć i wówczas "Frank" poradziło sobie zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę jego klasyczny jazzowy charakter. Płyta inspirowana nagraniami Sary Vaughan czy Diny Washington sprzedała w sumie ponad 2 miliony egzemplarzy w Europie i dała początek kreatywnej współpracy piosenkarki z Salaamem Remim, który wraz z Markiem Ronsonem i grupą The Dap-Kings stanowili trzon przełomowego "Back to Black".
Efektem trwających 5 miesiące nagrań było 11 utworów, które miały zdefiniować pojęcie retrosoulu dla kolejnych pokoleń. "Back to Black" trafiło na półki sklepowe równo trzy lata po debiutanckim "Frank". Motown, doo-wop, klasyka rhythm & bluesa, ściana dźwięku Phila Spectora to wszystko zainteresowało Winehouse i jej producentów na tyle, że postanowili nowy krążek piosenkarki osadzić w takiej właśnie stylistyce. Odświeżone wyrazistymi hiphopowymi beatami produkcje wraz z klasycznymi melodiami i emocjonalnymi, bezpośrednimi tekstami Winehouse, złożyły się na jedną z najlepszych czarnych płyt naszych czasów.
httpv://youtu.be/a1xFsoRYrds
Amy Winehouse nigdy nie myślała o swojej muzyce fragmentami. Jej najsłynniejszy singiel i największy przebój "Rehab" został singlem, bo zadecydowała tak wytwórnia. Piosenkarka zawsze ponad wszystko ceniła sobie pełną kreatywną kontrolę nad swoją muzyką, ale nie karierą. Kariery się nie spodziewała, sława ją przerażała, chciała robić swoje. Mimo tego jej życie osobiste i persona sceniczna zawsze były ze sobą nierozerwalnie związane — jedno wynikało z drugiego i vice versa.
Jednakże gdy świat obiegła tragiczna wiadomość o nagłej śmierci artystki w lipcu 2011 roki, trudno było jeszcze przez długi czas w to uwierzyć. Bezpośrednią przyczyną śmierci było zatrucie alkoholowe, ale za niespodziewanym końcem życia utalentowanej piosenkarki stała złożona samonapędzająca się machina — destrukcyjny związek z Blake’m Civilem był inspiracją do napisania "Back to Black", które z kolei stało się katalizatorem międzynarodowego sukcesu piosenkarki. Ten natomiast bezsprzecznie był jedną z przyczyn ostatecznego upadku artystki, która zresztą sama proroczo przepowiedziała w jednym wczesnych wywiadów, że z pewnością nie poradziłaby sobie z ciężarem sławy.
Jeszcze za życia Amy Winehouse pojawiła się informacja, że jej nowa płyta jest już gotowa i czeka jedynie na datę premiery. Pogłoski okazały się nieprawdziwe — producent Salaam Remi, który współpracował z artystką nad trzecim albumem, powiedział w rozmowie z magazynem Vibe: „Byliśmy w trakcie pracy nad krążkiem. Amy skończyła już go pisać. Po prostu jeszcze nie nagrywaliśmy…” W ciągu ostatnich lat życia Winehouse pojawiała się w studiu bardzo sporadycznie. W lipcu 2010 powiedziała co prawda, że płyta pojawi się w ciągu pół roku, ale prace nad nią nigdy nie zostały zakończone. Ostatecznie na pośmiertny album piosenkarki zatytułowany "Lioness: Hidden Treasures" złożyło się 12 niepublikowych wcześniej utworów, głównie odrzutów z sesji nagraniowych do dwóch pierwszych krążków.
httpv://youtu.be/nMO5Ko_77Hk
Do kin właśnie trafił filmowy portret zmarłej przed czterema laty piosenkarki Amy Winhouse. Choć o Winehouse można powiedzieć bardzo wiele, nie dało się przedstawić tej historii lepiej. Dokument to szczery i zrównoważony portret utalentowanej piosenkarki i zagubionej dziewczyny. Reżyserowi Asifowi Kapadii przy przedstawianiu tej momentami olśniewającej, ale w gruncie rzeczy tragicznej historii, która swego czasu odbiła się przecież szerokim echem w plotkarskich magazynach, udało się na szczęście uniknąć tabloidowego dramatyzmu.
Twórca nie cenzuruje historii, ani nie manipuluje obrazem Winehouse — przedstawia różne punkty widzenia, konkluzje pozostawiając widzom. Nie jest to więc ani pośmiertny pomnik postawiony piosenkarce, ani szokujący dokument reality TV, ani nic pomiędzy. Wypowiedzi przyjaciół, rodziny i współpracowników artystki, a także jej samej, zestawione z archiwalnymi, często prywatnymi, zakulisowymi filmami i fotografiami bez żadnego zewnętrznego komentarza złożyły się na wielobarwny, kompetentny portret piosenkarki. Animuszu całości dodało świadome i kreatywne zestawienie wydarzeń z życia piosenkarki z inspirowanymi nimi fragmentami piosenek i tekstów. Rzuciło to nowe światło na Amy Winehouse jako artystkę, potwierdzając tezę, że Amy Winehouse była artystką totalną.