Beach House

Beach House

To jeden z tych zespołów, którego muzyka prawdziwie porusza tylko nielicznych. Jednak już przy pierwszym zetknięciu z jego twórczością staje się jasne że mamy do czynienia z czymś jedynym w swoim rodzaju.                                                                                                                                                                                                                                                                                         

Pochodzący z Baltimore projekt Beach House zrodził się ze spotkania dwóch niezwykłych osobowości tamtejszej sceny Indierockowej. Grająca na instrumentach klawiszowych wokalistka Victoria Legrand oraz gitarzysta Alex Scally z pozoru reprezentowali dwa różne światy. Szybko stało się jednak jasne że wspólnie potrafią stworzyć coś niezwykłego. Ta magiczna jakość po raz pierwszy dała o sobie znać na wydanym w 2006 roku debiutanckim albumie duetu, zatytułowanym po prostu Beach House. Łączący wysublimowane piękno z surowym minimalizmem krążek spotkał się z entuzjastyczną reakcją dziennikarzy muzycznych, w krótkim czasie gwarantując zespołowi lojalną armię słuchaczy.

 

 

Kolejny przystanek na muzycznej drodze duetu z Baltimore nadszedł zimą 2008 roku w postaci albumu Devotion. Jedenaście utworów zgromadzonych na krążku stanowiło raczej dalsze rozwinięcie muzycznych i tekstowych pomysłów zasugerowanych na poprzednim krążku, niż osobną wypowiedź. Brzmienie zespołu nadal bazowało na tych samych założeniach, nadano mu jedynie wyraźniejszy, bardziej przejrzysty szlif. Na Devotion słychać rosnącą świadomość i odwagę dwojga młodych muzyków podążających konsekwentnie za swoją własną wizją.

 

Album zamknął pewien etap na dotychczasowej drodze Beach House, domykając tym samym współpracę zespołu z wytwórnią Carpark. Dwa lata później nakładem legendarnej wytwórni Sub Pop miało ukazać się ich najważniejsze do tej pory dzieło. Pomost pomiędzy tymi dwoma etapami stanowiło wydanie singla Used to Be, który później w nieco zmodyfikowanej wersji pojawił się na kolejnym krążku duetu. Utwór zwiastował odejście zespołu od surowego minimalizmu, znacząc zwrot ku bardziej dopracowanym, bogatszym aranżacjom.

 

Choć dwa pierwsze albumy zapewniły Beach House ogromne uznanie krytyków muzycznych oraz liczną grupę słuchaczy, to dzięki wydanemu w 2010 roku Teen Dream zespół wszedł na kolejny szczebel kariery muzycznej, który obok triumfu artystycznego, pozwolił doświadczyć mu także sukcesu komercyjnego. Album stanowił najbardziej przystępną, ale przy tym też najbardziej koherentną do tej pory propozycję duetu. Brzmienie zarysowane na dwóch poprzednich wydawnictwach osiągnęło tu swój pełny potencjał, w idealny sposób balansując pomiędzy wyrazistością, a intymnością.

 

 

Sukces albumu Teen Dream niespodziewanie wypchnął Beach House na szerokie wody mainstreamu. Nagle niszowy projekt z Baltimore stał się obiektem pożądania reklamodawców. Jednocześnie ich utwory coraz chętniej samplowane były przez innych artystów młodego pokolenia, od The Weekend po Kendricka Lamara, co otworzyło Victorię i Alexa na zupełnie nowe grono słuchaczy. Na szczęście świeżo pozyskane zainteresowanie nie zdołało zepchnąć ich z konsekwentnie przemierzanej drogi. Stworzyło za to idealne podłoże do wydania kolejnego wydawnictwa, poprzedzonego singlem "Myth".

 

Czwarty album Beach House, zatytułowany Bloom, ukazał się wiosną 2012 roku. Po raz kolejny dwoje artystów zdołało najlepiej jak to możliwe wykorzystać naturalny rozwój jaki zagwarantowały im dwa lata przerwy między projektami, pozwalając swojemu brzmieniu wzrosnąć i wzbogacić się jeszcze bardziej. Po raz pierwszy w twórczości zespołu na główny plan, oprócz gitary Alexa i wokalu Victorii, wysunięto perkusję.

 

Bloom to album na którym wiele z eksplorowanych przez Beach House od lat pomysłów i rozwiązań osiąga apogeum rozwoju.

 

Po wielomiesięcznej trasie koncertowej promującej krążek, Beach House udali się na zasłużony odpoczynek. Słowami Victorii Legrand, duet musiał "uodpornić się na cały zgiełk wszechświata, aby móc ten wszechświat ponownie usłyszeć". Okres bezczynności nie trwał jednak długo. Od 2013 roku w głowach dwójki muzyków zaczęły kiełkować pomysły, które ostatecznie przełożyły się na powstanie tegorocznego, piątego albumu zespołu. W ramach jego zapowiedzi, w lipcu wydany został singiel "Sparks". Bardziej uważni słuchacze natychmiast dostrzegli w utworze inspirację zespołem My Bloody Valentine.

 

 

Premiera najnowszego albumu Beach House, zatytułowanego Depression Cherry, miała miejsce 28 sierpnia. Tytuł jakim opatrzono wydawnictwo to połączenie dwóch słów które powracały do zespołu przez całą długość trwania procesu twórczego.

 

Pod wpływem zmęczenia wielkim brzmieniem aren oraz festiwali, duet skłonił się ku prostszemu brzmieniu znanemu z pierwszych albumów, dając utworom więcej przestrzeni niż na poprzednim krążku i usuwając na drugi plan perkusję, która, jak stwierdziła Legrand, "przysłaniała historię, narrację i barwy utworów". Słowami samego zespołu, utwory na Depression Cherry ujawniają się słuchaczowi w swoim własnym, wolniejszym tempie.

 

Wydaje się że najnowsze wydawnictwo zdołało podzielić zarówno krytyków, jak i słuchaczy. W żywej dyskusji wokół albumu pojawiają się zarzuty dotyczące nadmiernej zachowawczości oraz braku rozwoju zespołu.. Magazyn NewMusicalExpress napisał: "Trudno jest podzielać entuzjazm wokalistki, kiedy muzyczne tło jest tak wymęczone". W jednym z niedawnych wywiadów sama Victoria Legrand powiedziała: "Proces dojrzewania jest czymś niezwykle indywidualnym dla każdego artysty z osobna."

 

W tym samym wywiadzie członkowie zespołu Beach House stwierdzili: "nigdy do końca nie wiesz jaki album stworzysz". W przypadku krążka Depression Cherry, Victoria Legrand i Alex Scally stworzyli najmniej oczywisty i najbardziej nierówny, a przez to najtrudniejszy longplay w swojej karierze. Esencja zespołu, stanowiąca całą gamę emocji uzyskaną za pomocą minimalnych środków, nadal jest tu obecna. Victoria Legrand w dalszym ciągu obnaża swoją dwa razy starszą od ciała duszę za pomocą wokalu, którego nie sposób pomylić z żadnym innym.

 

W najsłabszych momentach, Depression Cherry brzmi jak dzieło zespołu, który stał się zakładnikiem swoich własnych pomysłów z przeszłości. Na szczęście są one wystarczająco dobre, aby te najlepsze momenty uczynić prawdziwie wspaniałymi.