Brave: forbidden Cinema – podsumowanie

Brave: forbidden Cinema – podsumowanie

 

Taniec, śpiew i film, ale też przede wszystkim możliwość obcowania z nieznanym. Zakończony festiwal Brave Festiwal pozostawił za sobą przede wszystkim poczucie niedosytu. Bo szkoda, że tylko na dziesięć dni Wrocław zmienił się w miejsce celebracji wielokulturowości, obcowania ze światem znanym tylko ze zdjęć i relacji. Tegoroczna edycja odbywała się pod hasłem “Widzialni / Niewidzialni” i za swój cel obrała pokazała właśnie odosobnionych, samotnych i wykluczonych.

Na szczególną uwagę tegorocznego festiwalu zasługuje sekcja filmowa – 12. przegląd Brave: Forbidden Cinema. Za pomocą tego bowiem medium najtrudniej uchwycić to, co z pozoru “niewidzialne”, zarazem najlepiej pokazując niezwiązanemu z zagadnieniem widzowi świat obcości. Nasze redaktorki tak komentowały filmy, które wywarły na nich największe wrażenie.

 

Dobry listonosz (reż. Tomislav Hristov)

DOBRY LISTONOSZ

Zabawny, choć momentami przeszywający film, który pokazuje rzeczywistość i kondycję Europy na jej obrzeżach. To losy pewnej społeczności zamieszkującej wioskę w Bułgarii, niedaleko granicy z Turcją. Geopolityczna bliskość w filmie odznacza się nie tylko obecnością uchodźców przmierzających wyżynne szlaki z południa w głąb kontynentu, lecz także symbolami takimi jak: płoty, druty, zasadzki, opuszczone domostwa, przemieszczanie się pod osłoną nocy bądź tuż nad świtem. To może potęgować wrażenie pułapki zastawionej na migrantów (przez kogo?). Reguły gry próbuje zmienić glówny bohater, tytułowy dobry listonosz, starający się o fotel burmistrza Ivan. Skoro mamy dobrego bohatera, to pojawiają się i antagoniści. Wykreowani w filmie nie tylko ideowo, prezentując sceptyczne przekonania wobec roli uchodźców "na ich terenie", ale też kostiumograficznie i behawioralnie. Schwarzcharakter, czyli główny kontrkandydat Ivana w nadchodzących wyborach lokalnych, jedną nogą tkwi jeszcze w złotej erze komunizmu, obiecuje powrót czasów kiedy "każdy we wsi miał po trzy auta przed domem", drugą nogę jednak zwichnął, bo od lat nie potrafi (nie chce) znaleźć legalnego zatrudnienia, nie stać go, by wybrać się na wesele syna. Ale w każdej scenie pali fajki. A w co trzeciej pije alkohol – i naturalnie – dzieli się dobrem z sąsiadami. Ciekawy układ kompozycyjny, bo obrazy codzienności wyjętej spod prawa czasu przeplatają gdzieniegdzie komentarze gadających głów, które formują pogląd mieszkańców na kwestie uchodźcze. Bezpośrednich interakcji z migrantami w filmie nie pokazano. Może ich zwyczajnie nie było.

~ Daria Detlaf

 

 Teczki Sary i Saleema (reż. Muayad Alayan)

TECZKI SARY I SALIMA

Użycie w nazwie słowa "zakazane" na początku budziło we mnie sporą konsternację. Obecnie przecież wszystko wolno. A jednak Sara i Salim z filmu o ich teczkach, opartym na autentycznych wydarzeniach, przypominali swoją historią Romea i Julię. Tylko że nie było tam wielowiekowo zwaśnionych rodów. Tę rolę aktualnie przejęły państwa. Dlatego ta miłość była nie tylko zakazana, ale urosła do rangi przestępstwa. W czasach, gdy za naruszenie normy kulturowej człowieka może spotkać nie tylko sankcja społeczna ale i karna, uczestnictwo w festiwalu łamiącym tabu pozwala nie tylko obejrzeć to, czego nie wolno, ale i poczuć dreszcz emocji z zostania prawdziwym renegatem.

~ Joanna Jaros

 

Jednak najwięcej głosów widzów, a tym samym nagrodę główną zdobył Ali Soozandeh, reżyser swojego debiutanckiego filmu Teheran Tabu. Wykonana techniką rotoskopijną animacja porusza problemy zwyczajnych mieszkańców tytułowego Teheranu, a raczej dwojaką naturę miasta – zarazem rozrywkowego jak i skrajnie religijnego.

Ali Soozandeh (fot. Jerzy Wypych)Ali Soozandeh (fot. Jerzy Wypych)

Brave Festival pozostaje jednym z najbardziej unikatowych i kolorowych festiwali na mapie kulturalnego Wrocławia. Niedosyt wrażeń będzie kiełkował w nas do przyszłego roku, do rozpoczęcia kolejnej edycji.