Christina Hachfeld-Tapukai „Niebo nad Maralal” (Joanna Wawryczuk)
Christina Hachfeld-Tapukai „Niebo nad Maralal”
wyd. Telebit
Joanna Wawryczuk
Christina Hachfeld-Tapukai pokochała wojownika plemienia Samburu, rodem z Kenii. W miejscu, gdzie wiele tego typu wakacyjnych romansów kończy się, gdy biała strona związku przestaje już być przydatna finansowo. W miejscu, gdzie często wrażliwy, kenijski kochanek znika z dnia na dzień z dobytkiem. Tam Christina spod Hanoweru i Lpetati z plemienia Samburu są małżeństwem od prawie 20 lat.
Książka „Niebo nad Maralal” jest oparta całkowicie na faktach. Autorka spędza kilka miesięcy w Niemczech, gdzie ma synów, przyjaciół i wiedzie iście europejskie życie. A kilka miesięcy – w Kenii, gdzie jest żoną wojownika, członkinią plemienia, przyszywaną matką kilku sierot i filantropką, co z czasem ściąga na nią kłopoty. I to właśnie o tym drugim życiu pisze. A ono wymaga od autorki dostosowania się, pokładów wrażliwości i morza cierpliwości. Bo na przykład – twój mąż jest ciężko chory. Rodzina cię nie powiadamia, nie wzywa lekarza. Wydaje za to fortunę (czyli zwierzęta i dobra ruchome) na szamana. Nie chcesz czegoś kupić członkom Twojego plemienia? Nie chcesz pomóc, poczęstować? Jak to, przecież jesteś Europejką, z definicji jesteś bogata! A na dodatek jedno nie tak powiedziane słowo, nieostrożny gest – może ściągnąć na twoją głowę niechęć całej rodziny. A niechęć rodziny może okazać się śmiertelna.
Autorka „Nieba nad Maralal” bywa samotna ze swoimi decyzjami, koniecznością życia z dnia na dzień, w społeczności plemiennej, w której – jeśli się za bardzo wychylisz – z pewnością dostaniesz po głowie. Christina musi także zaakceptować model rodziny nie do pomyślenia w Europie. Oto głowa rodziny, mężczyzna – Lpetati, zajmuje się zwierzętami domowymi, podtrzymywaniem dobrych stosunków z rodziną i byciem przyjemnym towarzyszem wieczorami. A Christina? Ona musi czasem, w poszukiwaniu zarobku, opuścić dom i dawać koncerty w hotelach i lepszych klubach na wybrzeżu Kenii. Ona musi podejmować ważne decyzje, być odpowiedzialna i samodzielna. Każda rozsądna kobieta rzuciłaby to wszystko w diabły i zapakowała się do pierwszego lepszego samolotu do Europy. Ale Christina kocha takie życie oraz swojego męża Lpetati i nauczyła się nie wymagać od niego rzeczy, których on po prostu nie rozumie.
„Niebo nad Maralal” to książka, która uświadamia, że człowiek może czuć się szczęśliwy wśród różnych ludzi i kultur. Mimo względnej prostoty języka i stylu – cały czas dziwi i na długo pozostaje w pamięci. A już na pewno poszerza wiedzę czytelnika o dziedziny życia, o których zazwyczaj milczą przewodniki i książki podróżnicze.