Dan Auerbach
Lider The Black Keys, współtworca Blakroc, autor solowego "Keep It Hid". Niedawno uformował coś nowego – The Arcs z debiutem sprzed miesiąca. Dodatkowo mnóstwo wyprodukowanych płyt i występów gościnnych. To Dan Auerbach, najprawdziwszy, współczesny bluesman.
Początek: The Barnburners
Ale od początku… Zaczęło się dość klasycznie, ale mimo wszystko niepozornie. Akron, Ohio. Rodzina z muzycznymi korzeniami, na półkach mnóstwo płyt winylowych ojca, wujek grający bluegrass. Ciężko było przypuszczać, że chłopak, którego pierwszym koncertem w życiu był występ Whitney Houston zostanie później jednym z lepszych muzyków XXI wieku. A jednak. Dan niczym nie różnił się od innych nastolatków, ale gdzieś z tyłu głowy rodziła mu się myśl, żeby grać na gitarze. Z pomocą przyszedł Junior Kimbrough, którego nagrań nie mógł przestać słuchać i który bardzo często był przyczyną zaniedbania szkoły. Na poważnie Dan zaczął grać stosunkowo niedawno, można powiedzieć na przełomie wieku. Wtedy powstał zespół The Barnburners, z którym Auerbach nagrał Ep-kę przesyconą brudnym bluesowym brzmieniem; znalazło się tam kilka bluesowych standardów.
The Black Keys
Barnburners jednak nie przyniosło ani sławy, ani profitów. Zespół został rozwiązany. W międzyczasie Dan zaczął jammować z sąsiadem oraz kumplem ze szkoły Patrickiem Carneyem. Okazało się, że bardzo dobrze się rozumieją i postanowili założyć najprostszy band na świecie – gitara i perkusja – oraz nagrać demo. Patrick zapewnił sprzęt i studio nagraniowe – piwnicę. Nic więc dziwnego, że finalny materiał brzmiał bardzo surowo, był nawet nieco rozmyty. Ostatecznie przyciągnął jednak wytwórnię Alive Naturalsound, pod której szyldem The Black Keys, bo taką wybrali nazwę, wydali swój debiut "The Big Come Up". Potem było już tylko lepiej. Płyta, choć daleko jej było do popularnej wtedy muzyki, zebrała bardzo dobre oceny, a zespół – lokalnych fanów. Przede wszystkim bardzo pozytywnym aspektem było złapanie kontaktu z Fat Possum, w której nagrywali najwięksi idole Auerbacha z Juniorem Kimbrough'em na czele. Potem były "Rubber Factory" i "Magic Potion", na których nastąpiła mała ewolucja brzmienia. Utwory były bardziej dynamiczne, perkusja wyraźniejsza, a i gitarowe riffy drapieżne. Wcześniej bardzo niechętni, Dan i Patrick coraz bardziej zaczęli się przekonywać do promocji swojej muzyki. Ich utwory zaczęły pojawiać się w reklamach, filmach czy serialach. Zespół znacznie zyskiwał na popularności, jednak tylko w Stanach Zjednoczonych. Miało się to zmienić wraz ze zmianą producentam, którym został Danger Mouse, i wytwórni na V2 Records. The Black Keys nie chcieli już być utożsamiani tylko z bluesem. Na koniec współpracy nagrali jeszcze album "Chulahoma" z własnymi interpretacjami piosenek Junior'a Kimbrough'a.
"Attack & Release" było nieznaczym tylko złagodzeniem dotychczasowego brzmienia, niemniej pojawiły się również klawisze, a zespół funkcjonował jako duet już tylko w studiu – na koncertach pomagał im klawiszowiec, basista i drugi gitarzysta. Niemniej ich muzyka stała się bardziej pełna i, co najważniejsze, przystępna dla wszystkich. Wielu ludzi się do nich przekonało, jednak to płyta "Brothers" wywołała wielki boom w Europie. 3 nagrody Grammy, wyprzedana trasa w niemal każdym kraju, niezapomniane koncerty festiwalowe. Jednak ten album już mocno zrewolucjonizował twórczość amerykanów. Zresztą nie tylko. Zmienił się również ich wizerunek. Utwory były znacznie cieplejsze, znacznie bardziej popowe, jednak zyskały świetne kompozycje i chyba uczyniły płytę najbardziej dojrzałą w historii zespołu. Już rok później przyszedł czas na następcę – "El Camino", która jest najbardziej rock'n'rollowa w całym dorobku, ale jest konsekwentnym podążaniem drogą wyznaczoną poniekąd przed Danger'a Mouse'a. Kolejne dwa lata przyniosły zamykający dyskografię "Turn Blue", coraz bardziej odległe od pierwszych poczynań zespołu, z miejscem na całkiem udane eksperymenty wokalne Dana, oraz długo wyczekiwany koncert zespołu w Polsce podczas zeszłorocznej edycji Open'er Festivalu.
Przez 14 lat istnienia zespół bardzo ewoluował. Dan długą brodę zamienił na lekki zarost. Zdecydowany wokal na, często piękne, falsety. Proste kompozycje na te bardziej rozbudowane. Nie ulega jednak wątpliwości, że ewolucja jest naturalnym elementem każdej kariery, jednak Auerbach robi to w bardzo wyważony sposób.
Kariera solowa
W najbardziej burzliwym okresie dla The Black Keys (zmiana producenta, ewolucja brzmienia, rosnąca popularność, projekt Blakroc…) Dan zdecydował się nagrać płytę solową. Wraz z zespołem Hacienda, znanym wcześniej z wytwórni Alive Naturalsound, utworzył The Fast Five. Powstała płyta "Keep It Hid" sygnowana nazwiskiem Auerbacha. Było to niejako oddanie hołdu muzyce rockowej lat 60. i 70., ale pojawiały się tam również elementy bluesa, rocka i folku. Nic więc dziwnego, że nie została wydana jako Black Keys. Wydaje się, że ten krążek był swoistym upustem inspiracji zdobytych przez Dana przy produkcji płyt innych artystów.
Blakroc
…czyli połączenie zmysłowego soulu, surowego bluesa i rapu. Połączenie The Black Keys z największymi raperami m.in. Mos Defem, Jimem Jonsem czy RZA zaowocowało niezwykłym albumem. Ujawiniła się tutaj fascynacja Auerbacha hip-hopem, a także utwierdził dryg producencki. Od tego czasu zaczął parać się tym na dobre. Również hip-hop cały czas gdzieś za nim chodził… Dan pojawił się na singlu Freddiego Gibbsa, a wraz z Patrickiem Carneyem i RZA nagrali "brutalny" teledysk promujący film "The Man With The Iron Fist". Mimo takich sukcesów, Panowie raczej nie przewidują powstania Blakroc 2.
The Arcs
Patrick Carney podczas przedłużającej się światowej trasie koncertowej promującej "Turn Blue" nabawił się kontuzji barku. Pokrzyżowało to trochę "czarnym klawiszom" plany. I nie chodzi tu wcale o odwołany polski koncert grupy w Warszawie. Raczej o przełożenie planowanych sesji nagraniowych do kolejnej już płyty "duetu". Niedyspozycja perkusisty dała Auerbachowi trochę czasu, a on postanowił zrealizować plan, który od dawna siedział w jego głowie. Projekt ze znajomymi producentami i muzykami, inspirowany "soulem, twórczością zespołu Captain Beefheart oraz współczesnym hip-hopem". Taki, jakiego jeszcze nie było. Szesciu muzyków i damski, meksykański chór mariachi. Każdy utwór z odrębną historią i swoista terapia dla Auerbacha. Jak sam wspominał na łamach magazynu "Rolling Stone", ma już czasami dość tworzenia muzyki do radia i popularności z The Black Keys. Po raz pierwszy u Dana pojawiają się tu instrumenty dęte i po raz pierwszy mógł odpocząć przy produkcji, bowiem za kszałt ostateczny albumu odpwowiadał już nie on sam, a cały zespół jednakowo. Płyta "Yours, Dreamily," wydana 4. września tego roku jest wystrzałową mieszanką bluesa, muzyki tanecznej, rock'n'rolla, świetnych popisów wokalnych a niektóre utwory sprawiają wrażenie, jakby faktycznie miały być podkładem dla raperów. Słowem zupełnie inaczej jak dotychczas.
Działalność producencka
Od 2006 roku Dan Auerbach jest również producentem. Na początku pomógł niektórym zespołom, jak Radio Moscow, Black Diamond Heavies czy Buffallo Killers, ze swojej pierwszej wytwórni Alive Records. Jego renoma i umiejętności rosły. A wyprodukowane przez niego krążki miały swoiste znamię w postaci choć jednej partii gitarowej w którymś z utworów. Najczęściej jednak Dan miał bardzo duży wpływ na całość płyty. I tak spod jego ręki wyszły takie albumy jak znakomite "Pushin' Against A Stone" Valerii June, czy "Locked Down" Dr John'a. A nagrywali u niego również Lana Del Rey, Hanni El Khatib, Jessica Lea Mayfield czy Lee Fields, doceniając jego wyjątkowe podejście do muzyki oraz umiłowanie analogowych brzmien. Nieco paradoksalnie za to "klasyczne" rozumienie muzyki Auerbach otrzymał w 2013 roku nagrodę Grammy dla najlepszego producenta muzyki nieklasycznej.
Auerbach pokazuje na każdym kroku, że tak niedoceniany przez masy blues może naprawdę porywać i nieustannie zadziwiać.