Devendra Banhart

Devendra Banhart

Devendra Banhart, wenezuelczyk o duszy melancholika, 22 września wydał swój jedenasty album dowodząc, że eklektyczność w muzyce jest niezwykle istotna. Flying Wig to album oniryczny, istna puszka pandory, która po odsłuchaniu wywołuje niesamowite poczucie tęsknoty za nieistniejącym. Jest w tym albumie nuta modernistycznego podejścia do muzyki, co sugeruje niebiesko-metaliczna okładka nie ukazująca twarzy artysty. Banhart nie wyzbywa się jednak swojej folkowej natury, natomiast przeobraża ją w gładki, miejski indie pop/folk eksperymentując z gitarowymi brzmieniami i syntezatorami. Przede wszystkim Flying Wig to owoc przyjaźni z multiinstrumentalistką Cate Le Bon, która dzieli z artystą nie tylko wspólną wizję, ale także tytuł albumu Oh Me, Oh My, z 2002 i w jej przypadku 2009 roku. 

Sami artyści mówią o tym albumie jako wydawnictwie traktującym o wdzięczności, przekształcaniu zranień w piękno przeżywania i doświadczania. Według Banharta smutek ma za zadanie przekształcić rozpacz w piękno sztuki, a sama rozpacz ubrana jest w najpiękniejszy strój. 

Devendra Banhart artystą tygodnia w Radiu Luz na 91,6 fm.

Devendra Obi Banhart, artysta o wenezuelskich korzeniach urodzony w Teksasie, przekracza granice gatunków. Łącząc akustyczny folk i psychodelę oraz tworząc teksty oparte o strumień świadomości. Banhart spędził większość swojego dzieciństwa w rodzinnym Caracas. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych studiował przez pewien czas w San Francisco Art Institute, zanim ostatecznie skupił się na karierze muzycznej. Pierwszym albumem, który przyniósł Banhartowi szeroką uwagę, był Oh Me Oh My… (2002). Jego elastyczne podejście do pisania piosenek, w połączeniu z zamiłowaniem do niezwykłości i surrealizmu, zyskało przychylność krytyków muzycznych przyglądających się jego karierze. Wraz ze wzrostem popularności, albumy Banharta w tym Niño Rojo i Rejoicing in the Hands (oba z 2004 roku), Cripple Crow (2005) i Smokey Rolls down Thunder Canyon (2007) stały się bardziej rozbudowane. Następnie wydał What Will We Be (2009), Mala (2013), Ape in Pink Marble (2016) i Ma (2019). Poprzez okazjonalne użycie języka hiszpańskiego oraz stylistyki Tropicálii ujawnia się jego latynoski sznyt.  Oprócz stosowania różnych stylów muzycznych, zapożyczał z różnych form sztuki literackiej i wizualnej. Te ostatnie były szczególnie interesujące dla Banharta, który był także artystą wizualnym. Zbiór jego rysunków, obrazów, fotografii i prac mieszanych, I Left My Noodle on Ramen Street, został opublikowany w 2015 roku.

Miejska melancholia

Flying Wig jest niezwykle ezoterycznym wydawnictwem. Nagrany w studiu otoczonym sekwojami przywodzi na myśl medytację w ciemnym lesie lub też spoglądanie na oddaloną przestrzeń miejską i powolne jej kontemplowanie. Płyta wyprodukowana przez walijską wielbicielkę art-rocka Cate Le Bon nabrała temperamentu Benharta przybierając kolory niebieskiego, tęsknego folku w zupełnie nietradycyjnym znaczeniu. 

Dziesięć utworów na Flying Wig tematycznie oscyluje wokół kwestii złamanego serca, przebaczenia i przeobrażenia cierpienia w coś szlachetniejszego. Czerpiąc inspiracje z poematu japońskiego mistrza haiku Kobayashiego Issa pt “This Dewdrop World” artysta przeobraża przygnębiającą tematykę w przeżycie duchowe. Są to piosenki używające zaskakujących historii, przeobrażonych na współczesną modłę, bo pojawiają się w nich zgubione ładowarki od telefonów, czy uciekające zakonnice. Devendra Banhart uwspółcześnia odwieczne ludzkie zagubienie i nie stroni od wtrąceń ponadczasowych. 

Flying Wig rzeczywiście podnosi na duchu, a wręcz wznosi słuchacza gdzieś ponad kłęby chmur w iskrzącą od dźwięków kontemplację rzeczywistości. Król freak folku nie pozostawia z klasycznym pojmowaniem ballad i muzyki, jako wartko płynącej historii. Unikając akustycznego instrumentarium Banhart operuje ezoteryką, sennością syntezatora podszytym rockowym pomrukiem. Skupienie się na elektronice sprawia, że senność tego wydawnictwa jest urzekająca i brak w niej marazmu. Delikatny wokal uwodzi i opowiada historie warte wysłuchania. 

Devendra Banhart operuje też estetyką queerową ubierając do okładki niebieską suknię Issey Miyake i perły. Kreację prezentował także w ostatnich występach na żywo m. in. na festiwalu Cusica w Caracas, w Wenezueli. Tłumaczy, że nie chodzi o jego tożsamość seksualną, ale połączenie z kobiecą stroną doświadczania, tak jak kiedy w dzieciństwie ubierał suknie matki. Banhart znany jest z bycia zwolennikiem androgenicznego ruchu  Haight-Ashbury z lat sześćdziesiątych XX wieku, który osadzał piosenki w dzielnicy Castro w San Francisco. Zabawa gatunkiem, tożsamością, otwartością na różne rodzaje ekspresji wyróżniają go jako artystę. 

Dziwność i zagadkowość – Flying Wig jest przekonującym albumem pełnym transcendencji z automatycznej perkusji w oniryczną stronę muzyki kojarzącej się z niektórymi wydawnictwami Beach House, czy Slowdive. W utworze tytułowym podmiot liryczny przyjmuje perspektywę peruki zwisającej ze statywu mikrofonu. Czy można dziwniej i  zabawniej opisać samotność przeżywania?

Intrygująca jest również historia w utworach Charger oraz Nun. Smutek przełamywany jest tu poprzez zabawę z tekstem, w którym Banhart przedstawia historię zagubionej ładowarki, czy uciekającej zakonnicy za pomocą haiku. Czerpiąc z japońskiej duchowości Banhart pozostawia swoją muzyczną narrację w duchu ezoterycznym korzystając z nietypowych rozwiązań muzycznych. Skupienie się na syntezatorach skutkuje ciepłym i wszechobecnym szumem, unoszącą się fantazją, która grozi niskim szeptem, że w każdej chwili może uciec. Wprowadza słuchacza w niezwykły stan uniesienia, momentu transcendencji do innej rzeczywistości. Wydane 22 września Flying Wig pełne jest mistycznego charakteru z miejskim pomrukiem. Dziesięć niesamowitych utworów tworzy spójną całość. Prostota haiku przeplata się z próbą eksperymentu z gitarą, perkusją, czy nawet wstawkami chóralnymi.

Devendra Banhart to artysta wielowymiarowy. Swoją muzyką stara się opowiedzieć jak najwięcej historii, wyróżnić jak najwięcej perspektyw, jakie można przyjąć względem relacji międzyludzkich. Jednocześnie nie pozostaje nudny, wciąż poszukuje i eksperymentuje ze swoją muzyką zachowując niepowtarzalny styl, podkreślając swoje wenezuelskie korzenie. Jego muzyka to przede wszystkim zabawa dźwiękiem i nieustanne poszukiwania nowych inspiracji w kulturze i folku, który stał się kiedyś jego główną ścieżką tworzenia muzyki i budowaniu na nim swojego wizerunku artystycznego.

Julia Prus