Dzika sztuka i szokujące performansy o alkoholu — AA, czyli…

Przemyślenia na temat alkoholu w formie sztuki na wystawie AA – Anonimowi Artyści —artystów z pracowni Kombinat w Porcie Miejskim.
Undergroundowa sztuka Wrocławia podejmuje trudne tematy i nie boi się podejmować ich w równie odważnej formie. Sztuka nieinstytucjonalna jest nieograniczona w swojej formule, co pozwala jej rozrastać się dziko i w nieprzewidywanych kierunkach. Ta wystawa obudziła we mnie nostalgiczne uczucie tęsknoty za sztuką zbuntowaną, brudną i żywą. Coś jak na przykład słuchanie Sex Pistols — wrzask wolności, nieokrzesana forma i szczery artystyczny brud łamiący bezlitośnie konwenanse. Pomiędzy odwiedzeniem dowolnej galerii sztuki przy wrocławskim rynku, a wystawą w Porcie Miejskim różnica jest taka, jak między pójściem do zoo a wzięciem udziału w safari — i szczerze mówiąc, bardzo brakowało mi takiego doświadczenia.
Temat alkoholu jest trudny. Wiele osób traktuje alkohol jak bliskiego przyjaciela — towarzysza celebracji w chwilach najlepszych oraz pocieszyciela i pomocnika w ucieczce od chwil najtrudniejszych. Nie da się ukryć: alkohol jest jednym z najpopularniejszych narzędzi eskapizmu, a eskapizm nie jest najlepszym sposobem radzenia sobie z problemami. Używka–przyjaciel… samo pisanie tych słów ciężko przechodzi przez klawiaturę, ale spróbujmy podać jakiś przykład, kiedy alkohol służy człowiekowi (a nie człowiek alkoholowi).
Umiarkowane spożycie alkoholu może działać uspokajająco i redukować stres po ciężkim dniu. Alkohol bywa katalizatorem rozmów i zabawy podczas spotkań towarzyskich, sprzyjając integracji. Inspiruje twórczość? Niektórzy artyści i pisarze twierdzą, że alkohol pomaga im wejść w „twórczy nastrój” (choć to dyskusyjne, ale właśnie o tę dyskusję chodzi nam w kontekście wystawy). Alkohol może sprzyjać nastrojowi celebracji, relaksu oraz integracji. Jest tak głęboko zakorzeniony w naszej tradycji i kulturze, w naszych społecznych nawykach, że — nawet znając jego niszczycielską moc — myślę, że niemożliwe jest całkowite usunięcie go z ludzkiej codzienności.
Alkohol, jako legalna substancja odurzająca jest przyczyną wielu nieszczęść. Często bywa wiernym towarzyszem patologicznych zachowań, przemocy, kryzysu bezdomności — lub po prostu złym doradcą, prowadząc nas odurzonych ku złym wyborom. Z pewnością jest współodpowiedzialny za wiele traum, opłakanych w skutkach decyzji i rozłamów wśród bliskich. Polacy, którzy traktują spożywanie alkoholu jako część swojej narodowej tradycji, w świecie słyną wręcz z alkoholizmu. Stało się to zjawiskiem na tyle problematycznym, że prawo od jakiegoś czasu zaczęło bardzo restrykcyjnie podchodzić do reklamowania i promowania produktów alkoholowych. Można wręcz powiedzieć, że alkohol jest legalnym złoczyńcą. Trucizną na wyciągnięcie ręki, prowadzącą czasem do zezwierzęcenia, nierzadko nawet do śmierci.
O roli alkoholu w życiu codziennym można by rozwodzić się długo — a taki wywód z pewnością zmierzałby w tony moralizatorskie, i bardzo słusznie. Wystawa AA — Anonimowi Artyści nie jest jednak debatą publiczną o słuszności (lub niesłuszności) spożywania alkoholu. Wystawa ta była przestrzenią do tworzenia sztuki na dany temat bez odgórnie narzuconych wniosków, jakie mają z niej płynąć. To temat trudny, polaryzujący, kontrowersyjny — od razu sprowadzający nasze skojarzenia do patologii oraz walki z nią.
Bardzo ciekawe więc jest podejście do tego tematu z czystą głową, „zawieszając osądy”, odrzucając wszelkie popularne skojarzenia. Artyści biorący udział w wystawie skupili się bowiem na własnej relacji z tematem alkoholu, analizując go w sposób artystyczny — według własnej koncepcji, a nie jakichkolwiek społecznych oczekiwań.
Wystawa miała charakter praktycznie jednodniowy, ponieważ tego dnia, oprócz ekspozycji w przestrzeni wystawienniczej Kombinatu, odbyło się aż pięć performansów. Trzeba było więc być tam w dniu otwarcia wystawy, ponieważ performans — jak to sztuka efemeryczna — nie będzie powtarzany kilka razy w tygodniu. Efemeryczność całej wystawy, moim zdaniem, jest jednak atutem. Wystawa jako jednodniowe wydarzenie oraz doświadczenie artystyczne. Zarówno prace przedstawione na wystawie, jak i performansy miały bardzo różnorodny charakter i przekaz.
Niektóre z nich traktowały o zezwierzęceniu i przypominać mogły wręcz sceny z filmu Pod Mocnym Aniołem. Inne — bardzo subtelne, jak na przykład performans angażujący publiczność do podążania za artystką, Katarzyną Łukojko — traktował o współuzależnieniu w sposób delikatny i kontemplacyjny, można by wręcz powiedzieć, że z kobiecego punktu widzenia. Wystawa zawierała również rzeźby, instalacje, instalacje wideo, malarstwo — wszystko o bardzo konceptualnym charakterze.
To było bardzo orzeźwiające przeżycie — doświadczać performansów, a w międzyczasie kontemplować wystawę, która przy żadnej z prac nie zawierała obszernego opisu, usiłującego wytłumaczyć, co autor miał na myśli. Wystawa, jak i performansy, pozostawione były w całości do interpretacji odbiorcy — co również było powiewem świeżości w artystycznym świecie, który czasem próbuje tłumaczyć nam za dużo. Tłumaczyć całość dzieła, zamiast zostawić przestrzeń odbiorcy na własne interpretacje i kontemplację — co w mojej opinii jest nadrzędną cechą sztuki: to, że skłania do myślenia. Czasem, kiedy w sztuce mamy do czynienia z przerostem treści nad formą, czuję się, jak gdyby ktoś tłumaczył mi opowiedziany kawał — niezręcznie. Bo nie po to jest kawał i nie po to jest sztuka, żeby trzeba je było tłumaczyć, co więcej — w obszerny i męczący sposób.
Dzieła były niezależne, a artyści anonimowi do tego stopnia, że prace nie zostały nawet opisane nazwiskami artystów, ani tytułami, co akurat moim zdaniem powinno znaleźć się obok dzieł, ponieważ sam tytuł często jest ważnym elementem dzieła, nie tłumaczącym go, a dookreślającym. Rozumiem jednak, że w przypadku wystawy AA – Anonimowi Artyści, był to przejaw anonimowości twórczej wynikającej z tytułu wystawy. A może sama to sobie dopowiedziałam? Cóż, w tym wypadku, kto mi
zabroni?
Mamy więc wystawę sztuki niezależnej, nieograniczonej żadną instytucją, pełną różnorodnych form i środków wyrazu artystycznego. Efemeryczną, ulotną, jednodniową. Doświadczenie do zinterpretowania, skłaniające do samodzielnych rozmyślań. Możemy doświadczyć sztuki artystów, którzy stanowczo się nie
autocenzurują. Sama przestrzeń Portu Miejskiego i jej klimat — torowisko, natura, rzeka i coś w stylu urbexu lub pustostanu zaanektowanego przez artystów, aby tworzyć i wystawiać swoją niczym nieograniczoną sztukę — sprzyja atmosferze przyswajania i kontemplowania sztuki niezależnej.
Pracownia Kombinat i Port Miejski jako przestrzeń wystawiennicza to ważne dla artystycznej mapy Wrocławia miejsce powstawania i prezentowania sztuki niezależnej, undergroundowej, nieoszlifowanej i dzikiej. W tak uporządkowanym mieście jak Wrocław, z mnogością instytucji kulturalnych, to właśnie takie miejsca dają przestrzeń wolności artystycznej.
Sztuka niezależna jest niezwykle ważna i orzeźwiająca w uporządkowanych miejskich przestrzeniach. Wnosi element buntu i nieprzewidywalności, zmusza do refleksji, stawia pytania, zamiast dawać gotowe odpowiedzi. Stawia na egalitarność, a nie elitarność — zarówno twórców, jak i odbiorców. Świetnie prowokuje i ożywia debatę społeczną, bez moralizowania. Wzbogaca miasto, stanowiąc przeciwwagę dla
sztuki prezentowanej w instytucjach kulturalnych. A co moim zdaniem najważniejsze — sztuka niezależna chroni wolność ekspresji i autentyczność przekazu. Daje nam prawdę. Nie spod linijki, bez lukru, bez cenzury
Agata Stankowska szczerze recenzuje wystawę AA-Anonimowi artyści, oraz wraz z Aurelią Serdiukow prowadzą rozmowę z artystami biorącymi w niej udział, a wszystko to aby promować i wspierać sztukę niezależną. Aby śledzić wydarzenia pracowni Kombinat w Porcie Miejskim, czujnie słuchajcie audycji Włącz Wrocław, ponieważ promocja wydarzeń Kombinatu jest bardzo tajemnicza i nieuchwytna, a ja będę informować was o tych wydarzeniach na bieżąco.