Henning Mankell „Cienie rosną o zmierzchu” (Paweł Krysiak)

Henning Mankell „Cienie rosną o zmierzchu” (Paweł Krysiak)

Henning Mankell "Cienie rosną o zmierzchu"

wyd. W.A.B

Paweł Krysiak

 

 

„Joel poszedł. Deszcz już ustał. Potargane chmury goniły się po niebie. Zgubił się w labiryncie ścieżek i wrócił do domu Simona. Ze złością ruszył jeszcze raz tą samą ścieżką. Tym razem trafił. Świerki przerzedziły się i wyszedł na główną drogę.” – tych parę zdań świetnie oddaje klimat całej książki autorstwa Henninga Mankella „Cienie rosną o zmierzchu”. Zdania są krótkie, urywane, brzmią sucho i są pozbawione wszelkiego wyrazu, przez co całą opowieść czyta się dość ciężko. Jakkolwiek jest to zaledwie 180 stron dużą czcionką, czasu na przebrnięcie do samego końca potrzebowałem niezmiernie dużo. Po kilkunastu stronach czytania miałem ochotę znaleźć się gdziekolwiek, byle z dala od tej pozycji.

 

Ale nic jeszcze nie powiedziałem o treści książki: jest to opowieść o dwunastoletnim Joelu, zamieszkującym w Szwecji – miejscu, gdzie najwyraźniej połowa osób ma na nazwisko Nederstrom, Vaderstrom lub Strenstrom. Wychowywany tylko przez ojca, Joel nie ma zbyt wielu przyjaciół. Tak naprawdę, jego jedyni znajomi to dwójka dorosłych, wyalienowanych ze społeczeństwa ludzi: Simon, kierowca ciężarówki i pijaczyna; oraz Gertrud, ekscentryczna kobieta po trzydziestce, która w wyniku nieudanej operacji straciła nos.

 

Pewnego dnia Joel, jak sam twierdzi, tylko dzięki cudowi uchodzi z życiem ze zderzenia z autobusem. Aby za ten cud podziękować, chce znaleźć Gertrud męża. Jak wszyscy dobrze wiemy, zamążpójście to nie kupowanie kota w worku, nie decydujemy się na to z dnia na dzień. Jakie jednak może mieć pojęcie o relacjach damsko-męskich i ich zawiłościach dwunastoletni chłopiec, który po szkole wciąż bawi się w Indian? I tak, bez żadnej wiedzy tudzież doświadczenia, Joel zabiera się do swatania Gertrud. Nietrudno się domyślić, jaki jest skutek całego przedsięwzięcia.

 

Henning Mankell serwuje nam postać chłopca naiwnego do granic możliwości, który jednak sam o sobie mówi, że jest już dorosły. Absurdalne pomysły oprawione ciężko posiekanymi zdaniami. Książka godna polecenia chyba tylko miłośnikom kultury skandynawskiej. Może oni będą w stanie dostrzec ukryte piękno tej książki, które mnie ewidentnie umknęło?