Jay-Z
Jay-Z, czyli Shawn Carter to bez wątpienia jeden z najważniejszych muzyków ostatnich dwudziestu lat. Piekielnie mocna dyskografia składająca się z trzynastu solowych albumów, wielu kolaboracji i niezliczonej ilości występów gościnnych, wytwórnie Roc-A-Fella i Roc Nation, kilkuletnia prezydentura w Def Jamie, wypromowanie takich postaci jak Kanye West czy Just Blaze, a przede wszystkim niedościgniony talent do tworzenia zarówno wymagających jak i niezwykle przebojowych utworów i płyt, niesamowita lekkość nieskończonej ilości patentów wykonań, jedyna w swoim rodzaju precyzja pióra (którego ponoć nigdy nie używa, zastępując zeszyt pamięcią) oraz ucho do poruszających, melodyjnych, samplowanych kompozycji ociekających soulowym duchem i jazzowym instrumentarium. 30 czerwca ukazał się 4:44, najnowszy studyjny materiał Hovy, będący jego najbardziej zaangażowanym i osobistym w dorobku. Z tej okazji na antenie Akademickiego Radia Luz, w ramach cyklu Artysty Tygodnia, z lupą przyglądamy się jego ikonicznej sylwetce i dyskografii.
Reasonable Doubt (1996)
Debiutancki album Jay'a to kamień milowy i jeden z największych klasyków hip-hopu złotej ery lat 90-tych. Powalające detalami i plastycznością kinematograficzne narracje żywcem wyjęte z najmroczniejszych zaułków świata handlu narkotykami, ponadczasowy brud bijący z warstwy muzycznej i jeden z najbardziej charyzmatycznych wokali w historii gatunku o tak rzadko spotykanej na tak wczesnym etapie kariery dojrzałej wizji artystycznej. Przez odwołujące się do kultowego Człowieka z blizną Briana De Palmy otwierające "Can't Knock the Hustle" z Mary J. Blige, apoteozę sukcesu w "Feelin' It", aż po epickie "Can I Live" i poruszający, refleksyjny finał w "Regrets", Reasonable Doubt jest od pierwszej do ostatniej sekundy albumem bezbłędnym, w stu procentach zasługującym na otaczający go kult.
In My Lifetime, Vol. 1 (1997)
Niepocieszony odbiorem debiutanckiego albumu (słuchacze i krytycy dopiero po latach należycie docenili Reasonable Doubt, często nawet rewidując swoje recenzje na łamach największych czasopism), przy okazji drugiego wydawnictwa Jigga postanowił odnaleźć optymalne rozwiązanie pomiędzy uliczną wiarygodnością i wymagającą w odbiorze błyskotliwością tekstową a bardziej singlowym nastawieniem. W sercu dominacji Bad Boy Records i hegemonii przyjaznego rozgłośniom radiowym ewoluującego brzmienia hip-hopu, Jay-Z dorzucił do jego kanonu jeden z najciekawszych crossoverów, rozpoczynając przy okazji pierwszą w swojej karierze tematyczną trylogię wydawniczą. Od porównywania przemysłu hip-hopowego i biznesu narkotykowego w "Rap Game / Crack Game" po smacznie kiczowate "(Always Be My) Sunshine" z Babyfacem i Foxy Brown czy hultajskie, wyzywające "Who You Wit II", In My Lifetime, Vol. 1 to świetnie zrealizowane świadectwo okresu przejściowego pomiędzy niepobłażliwymi pamiętnikami dilera a dominacją list przebojów.
Vol. 2… Hard Knock Life (1998)
Trzeci materiał Shawna Cartera przyniósł największy hit jego dotychczasowej kariery. Tytułowe "Hard Knock Life (Ghetto Anthem)" wykorzystujące utwór "It's the Hard Knock Life" z musicalu Annie, pozwala pozornie naiwnej melodii kontrastować z przeciąganymi, celnymi w swojej prostocie zwrotkami, co zaowocowało hymnem amerykańskich osiedli i jednym z najpopularniejszych utworów 1998 roku. Mimo kapitalnych recenzji po premierze, warstwa muzyczna albumu nie zestarzała się niestety zbyt dobrze – sporo miejsca na pięciokrotnie platynowym zdobywcy nagrody Grammy Vol. 2… Hard Knock Life wypełniają syntetyczne numery w estetyce przodującego wówczas na listach obozu Ruff Ryders z DMX'em i Swizz Beatzem na czele.
Vol. 3… Life and Times of S. Carter (1999)
Zamykające trochę przypadkową trylogię Vol. 3… Life and Times of S. Carter eksplorowało w zasadzie identyczne założenie co poprzednik. Sporo topowego wówczas brzmienia w postaci beatów autorstwa Timbalanda czy Rockwildera, czy kolaboracje z przebijającymi się do mainstreamu artystami z południa Stanów Zjednoczonych. Obok kilku bardziej nowojorskich numerów (np. genialne "So Ghetto" wyprodukowane przez DJ-a Premiera), to właśnie "Snoopy Track" z – reprezentującym nowoorleańskie Ca$h Money Records – Juvenilem, czy przede wszystkim nominowane do Grammy nieśmiertelne "Big Pimpin'" z legendarnym teksańskim duetem UGK do dziś bronią się muzycznie, mimo wszystko wyróżniając się na tle niemałej części płyty.
The Dynasty: Roc La Familia (2000)
Nominalnie, album który ostatecznie okazał się piątym solowym albumem Hovy, miał być kolektywnym projektem supergrupy złożonej z artystów zrzeszonych pod banderą Roc-A-Fella Records. Jednakże zupełnie świadomie i przy okazji słusznie Jay postanowił przejąć pełną kontrolę nad płytą, która po kryjomu okazała się przełomowa, otwierając nowy rozdział nie tylko katalogu rapera, a także rozwoju całej sceny. Na The Dynasty: Roc La Familia świat po raz pierwszy tak naprawdę usłyszał kompozycje Kanye Westa ("This Can't Be Life" ze Scarface'm i Beanie Sigelem), Just Blaze'a (fenomenalne "Intro" czy follow-up do klasyka autorstwa samego Cartera w "Streets Is Watching"), czy B!nka (wyjące sekcją dętą "1-900-Hustler"), a także otrzymał pierwszy z wielkich przebojów wyprodukowanych przez The Neptunes – "I Just Wanna Love U (Give It 2 Me)". Album ten był jednak tylko preludium do tego, co wydarzyło się w następnych latach.
The Blueprint (2001)
Niewielu artystów ma na koncie tak spektakularne i rewolucyjne wejście w XXI wiek. Szósty materiał w dorobku Hovy zatytułowany The Blueprint przewrócił do góry nogami panujący przez pół dekady syntetyczny porządek brzmienia, przywracając chwałę sztuce samplingu i organiczną energię zakurzonych soulowych nagrań. Nostalgiczne "Song Cry", niezwykle szczere w swojej figlarności "Girls, Girls, Girls" i hustlerskie do granic "U Don't Know" Just Blaze'a, wzorowo wyważone w swojej oszczędności "The Ruler's Back" i "All I Need" B!nka, krytycznie bujające "Hola' Hovito" Timbalanda, czy wreszcie najbardziej udane komercyjnie "Izzo (H.O.V.A)" Kanye Westa, który przy okazji wyprodukował klasyczne "Takeover" – osławiony morderczy diss na Nasa i Prodigy'ego z Mobb Deep – i wszystkie (może poza nazbyt nachalnym radiowo "Jigga That Nigga") pozostałe kompozycje wyznaczyły nowe trendy w hip-hopie na lata.
The Blueprint 2: The Gift & The Curse (2002)
Idąc za ciosem, rok po premierze The Blueprint Jay-Z zaatakował rynek dwupłytową, najobszerniejszą w dotychczasowym dorobku drugą częścią. Mimo tego, że The Blueprint 2: The Gift & The Curse zestarzało się naprawdę całkiem nieźle, a single w postaci "'03 Bonnie & Clyde" z Beyonce nawiązującego do klasyka 2Paca i "Excuse Me Miss" na beacie The Neptunes odniosły ogromny sukces, dziś przy próbie jednorazowego strawienia całość wymaga sporej cierpliwości, głównie przez kilka wypełniaczy i wątpliwej jakości kolaboracje z Seanem Paulem czy Lennym Kravitzem. Jednakże utwory pokroju "Nigga Please" z (wówczas) protegowanym Jay'a Young Chrisem i inspirowane twórczością OutKastu "Poppin' Tags" spod ręki Kanye Westa to jedne z najwiekszych perełek schowanych w dyskografii głowy Roc Nation.
The Black Album (2003)
"To be at an all time high / Perfect time to say goodbye / When I come back like Jordan / Wearin' the 4-5, it ain't to play games with you / It's to aim at you, probably maim you / If I owe you, I'm blowin' you to smithereenes" – u szczytu swojej kreatywności i popularności w 2003 roku Jigga ogłosił, że The Black Album będzie jego ostatnim. Całemu zamieszaniu towarzyszył głośny koncert finałowy w Madison Square Garden, zarejestrowany na filmie dokumentalnym Fade to Black z 2004 roku, który odsłania również kulisy powstawania materiału. Mimo tego, że – całe szczęście – planu zakończenia kariery zrealizować się nie udało, cały krążek jest absolutnie porywającą deklaracją dominacji (zarówno artystycznej jak i komercyjnej) na scenie hip-hopowej, emanując podniosłym nastrojem celebracji kariery i chęci przypieczętowania swoich osiągnięć stuprocentową jakością. The Black Album to prawdopodobnie najlepiej zrealizowany longplay Jay'a od debiutanckiego Reasonable Doubt, który czerpiąc z ideałów artystycznych The Blueprint dostarczył kosmicznego, futurystyczno-nostalgicznego brzmienia stanowiącego punkt odniesienia dla kolejnych najlepszych wydawnictw Cartera. Od platynowych hitów w postaci "Dirt Off Your Shoulder" Timbalanda i "99 Problems" Ricka Rubina, po bardzo biograficzne "December 4th" i filmowe wręcz "Allure" na jednej z najpiękniejszych produkcji w dorobku Pharrella Williamsa, ósmy solowy album boga Nowego Jorku to prawdziwa biblia hip-hopu XXI wieku.
Kingdom Come (2006)
2006 rok wielki powrót do gry w postaci Kingdom Come, z czym związane były adekwatnie ogromne oczekiwania. Otwierająca część albumu (singlowe fortepianowe "Lost One" z refrenem Chrisette Michele na beacie Doctora Dre i przepastnie zaaranżowane "Show Me What You Got" autorstwa Just Blaze'a, który odpowiada również za instrumentale do rewelacyjnych, mocno ulicznych "Oh My God" i "Kingdom Come") to jeden z najmocniejszych momentów w dyskografii Jiggi, który został okrutnie zmarnowany brakiem pomysłu i niezdarnymi próbami napisania komercyjnych hitów, rażących okropnymi refrenami i mdłymi podkładami.
American Gangster (2007)
Przy okazji premiery filmu American Gangster w reżyserii Ridley'a Scotta z Denzelem Washingtonem w roli głównej, Jay-Z zaskoczył słuchaczy albumem konceptualnym inspirowanym obrazem o tym samym tytule. Wydawnictwo ukazało się bez towarzystwa pompki medialnej, co automatycznie sugerowało zdecydowanie bardziej ambitny projekt. Dziesiąty album studyjny Shawna Cartera okazał się ogromnym sukcesem artystycznym i najbardziej dojrzałym, dopracowanym materiałem w jego dyskografii. Wszystko za sprawą konsekwentnej realizacji konceptu kinematograficznie teleportującego w sam środek przestępczego panteonu lat 50-tych, 60-tych i 70-tych. Detaliczne, nieszablonowe storytellingi, przedstawianie fundamentalnych praw zepsutego świata narkotykowego jako uniwersalnych, w szczególności dla przemysłu muzycznego i polityki ubrane zostało tu w feeryczną warstwę instrumentalną pod dowództwem P. Diddy'ego i jego zespołu The Hitmen, tryskającą organicznym feelingiem, żywym instrumentarium i osjanicznym czarem bezbłędnie dobranych jazzowych i soulowych sampli.
The Blueprint 3 (2009)
Ostatnia odsłona drugiej w karierze Jay'a trylogii wydawniczej zrodziła ogromny sukces komercyjny dzięki platynowym "Run This Town" z Rihanną i Kanye Westem, (mimo wizyty w każdej lodówce, nadal całkiem zgrabnemu) "Empire State of Mind" z Alicią Keys i nieszczęsnym, prawdopodobnie najgorszym w tak zabójczo bogatej dyskografii Hovy "Forever Young" z Mr. Hudsonem, będącym reinterpretacją serowego do granic możliwości utworu Alphaville o tym samym tytule). Tak otwarcie zorientowane na nierzadko niskolotne hity komponowane wyraźnie na potrzeby list przebojów The Blueprint 3 jest jednym z najsłabszych i najbardziej anemicznych momentów w karierze rapera, mimo obecności tak jakościowych numerów jak "D.O.A. (Death of Auto-Tune)" czy "Already Home" z Kid Cudim.
Watch the Throne (2001)
Wydane kolejno w 2002 i 2004 roku dwa albumy w kolaboracji z R. Kellym i mash-upowy mini-album pt. "Collision Course" (również z 2004) nagrany we współpracy z Linkin Parkiem nie bez przyczyny nie znalazły się w tym zestawieniu – są to zdecydowanie najbardziej nieatrakcyjne projekty, na okładkach których kiedykolwiek pojawił się pseudonim Jay-Z. Projekty, które bardziej imponują w kontekście biznesowych zagrywek Cartera, gdyż wszystkie spełniły swoje zadanie zdobywając platynę. Honor w tej kwestii ratuje duet z Kanye Westem na albumie Watch the Throne – mimo tego, że materiał nie starzeje się najlepiej, a jego barokowy przepych na przestrzeni czasu szybko zdemaskowały poszczególne nazbyt plastikowe beaty oparte na tak oczywistych samplach jak "I Can't Stop" Fluxa Paviliona czy "I Love You So" francuskiego duetu Cassius, to lwia część materiału nadal nie straciła swojej pierwotnej świeżości, która dziś najgłośniej wybrzmiewa w zaangażowanym politycznie "Murder to Excellence", w opartym na "The Makings of You" Curtisa Mayfielda soulfulowym "The Joy" wyprodukowanym we współpracy z Pete Rockiem, czy w nokautującym wówczas listy przebojów singlu "Otis".
Magna Carta… Holy Grail (2013)
Przedostatni, dwunasty solowy album Jaya niestety bezmyślnie wpada w identyczne pułpaki co The Blueprint 3, poprzez wymuszane próby dostosowania się do panujących obecnie trendów. Płyta jest w zasadzie jeszcze bardziej nijaka niż poprzedniczka, wypełniona po brzegi bezsensownymi, trapowymi stadionowymi cykaczami, dręczona brakiem solidnych pomysłów na teksty i wykonania oraz ostatecznie położona co najmniej niefortunnymi podejściami do odtworzenia brzmienia i vibe'u współczesnych rapowych hitów (kwadratowe "Tom Ford" czy naprawdę ciężkostrawne "FuckWithMeYouKnowIGotIt" z Rickiem Rossem). Światełkiem w tunelu jest tutaj jedynie "Picasso Baby", jeden z najlepszych utworów w karierze Hovy. Potwornie rozhuśtana dwuczęściowa kompozycja Timbalanda, która niewiele ma wspólnego z jego sztandarowym soundem stanowi tutaj tło dla genialnego bragga, pozbawionego choćby przeciętnego wersu.
4:44 (2017)
"4:44 to album, który był bardzo potrzebny w dyskografii Jaya. Nie ma prób serwowania hitów i odwzorowywania panujących obecnie trendów – jest za to pełnowymiarowy koncept artystyczny, wiara w ducha surowości w muzyce i ogólna taktyka low-key pozwalająca odbiorcy na koncentrację na ambitnej treści. Nawet jeżeli część tematów na płycie może wydawać się atrakcyjna tylko fanom Hovy skupionym na ikonicznej pozycji rapera w popkulturze, wszystkie wnioski płynące z wyszlifowanych do granic zwrotek są uniwersalne. Rachunek jest prosty – dwa utwory zmarnowane głównie przez przestrzelony dobór sampli, osiem absolutnie fantastycznych tracków i – w efekcie – najlepsze wydawnictwo Jaya-Z od American Gangster" – fragment autorskiej recenzji dla portalu soulbowl.pl.