Leszek K. Talko, Monika Piątkowska „Talki w wielkim mieście” (Monika Glińska)
Leszek K. Talko, Monika Piątkowska "Talki w wielkim mieście"
wyd. W.A.B.
Monika Glińska
Z czym kojarzy się Wam miejscowość Rivoli? Niektórym z pewnością przyjdą na myśl włoskie pierożki o podobnej nazwie. Miłośnik historii odpowie, że z największą bitwą w kampanii włoskiej Napoleona. A mnie od dziś będzie się kojarzyła z Talkami, czyli wesołym małżeństwem warszawskich dziennikarzy… Oni bowiem co roku trafiają do Rivoli w drodze do Francji, mimo że starają się omijać to miasteczko szerokim łukiem. Los jednak sprawia, że gubią się zawsze w tym samym miejscu. W konsekwencji włoską riwierę znają lepiej niż, powiedzmy, Nową Hutę.
Talki, czyli Leszek Talko i Monika Piątkowska, swego czasu regularnie pisywali felietony, które ukazywały się na łamach dodatku telewizyjnego do „Gazety Wyborczej”. Dlaczego wspominam o nich właśnie teraz? Bo zbiór felietonów obyczajowych Talki w wielkim mieście to lektura idealna na wakacje.
Talki w wielkim mieście to rzecz stara, ale nieprzeterminowana. Można nawet rzec, że po 10 latach od jej wydania w ogóle nie straciła na świeżości i czyta się ją tak dobrze, jak dekadę temu. I o ile kiedyś, ze względu na długość tekstu, autorzy bawili czytelnika najwyżej 10 minut, to przy wydaniu książkowym przyjemność czytania trwa tyle, co nie przymierzając dwie „Gry Wstępne” w Akademickim Radiu LUZ.
A z czego tu się śmiać? Z nas samych i z naszych znajomych. Talki i całe towarzystwo z Roszkami na czele są bowiem tacy jak my, całkiem zwyczajni, choć do tej zwyczajności nigdy się nie przyznają, i zdarzają im się całkiem zwykłe rzeczy, tyle że ich reakcje na zaistniałe sytuacje są tak niecodzienne, że nie można powstrzymać się od śmiechu. Motyw przewodni większości historyjek jest jeden – zabłysnąć w towarzystwie. Sposobów jest bez liku, a każdy kolejny coraz bardziej wyrafinowany. Narzeczona Kazika na przykład spędza całe dnie w modnych kawiarniach i knajpach, gdyż zabiega o to, żeby być zauważoną przez jakiegoś agenta filmowego. Nabawia się przez to bólu kręgosłupa. Talko, idąc za trendem wydawania wspomnień, wyjawia nam tajemnice swojego życiorysu, cofając się aż do wieku przedszkolnego, i zastanawia się, czy George Clooney zgodziłby się go zagrać w ewentualnej ekranizacji. Jest też sposób na cudzego kota, na pokazanie się w telewizji, bywanie na salonach albo na fikcyjny rozwód. Przy okazji obdarzony wrodzoną bystrością umysłu Talko przemyca złote myśli typu: „Życie jest jak Sobieski King Size Light – ani takie długie, ani takie light”.
Talko, narrator i alter ego felietonisty, wraz z najlepszą z żon oddychają oparami absurdu, który zdają się ignorować, a pretendujący do klasy wyższej Roszkowie, snobistyczni Wacusiowie, zapoznany krytyk filmowy i niedoszły literat, Edzio Obst oraz Kazik z nieodłączną narzeczoną im tego absurdu dostarczają. Takiego humoru nie powstydziłby się Bareja, gdyby opisywał czasy współczesne. Książka kierowana jest do przedstawicieli tzw. klasy średniej, ale myślę, że bezpretensjonalne pisarstwo Talków ma szansę porwać do lektury każdego mieszkańca wielkomiejskiej dżungli.