Mark Fell

Mark Fell

Metaliczne, szkliste i mieniące się dźwięki jak gdyby ciągle zmieniające swój stan skupienia. Działanie na krawędzi percepcji i uwagi słuchowej. Rekonfiguracje rytmiczne wydzierające się typowym schematom kwantyzacji beatów. Muzyka prezentująca piękno procesu twórczego i jego ograniczeń. Z okazji 20-lecia wydania albumu Ten Types of Elsewhere przypominamy jedną z najważniejszych postaci współczesnej muzyki komputerowej – Mark Fell Artystą Tygodnia w Radiu LUZ.

 


Mark Fell ft. Gábor Lázár – The Neurobiology of Moral Decision Making

2015

To album zupełnie osobliwy, taki, który trze i trąca, ściera i gryzie, a wtrąca brzdąca (Ciebie) w dziwny i ciężki do wytłumaczenia stan transu. Trafia w specjalne miejsce naszej świadomości i ląduje w sweet spocie czegoś, co w zależności od potrzeby angażuje w stu procentach lub idealnie spełnia rolę tła (nawet przy wysokim natężeniu dźwięku/ów).

Twórczość Gábor Lázára w tandemie z myślą Marka Fella jedzie od dawna. Artysta z Budapesztu już swoim debiutem zaznaczył, że działalność będzie bazował na skrawkach muzyki klubowej, syntezie FM i zwodniczych rytmach. Nie dziwi więc, że artyści złapali nić porozumienia, co zaowocowało 50 minutami hipnotycznych, pulsujących i minimalistycznych rewizji techno. We wczesnej fazie kształtowania się gatunku zauważono, że techno (odróżniane od house’u między innymi przez obecność syntetycznych dźwięków podobnych z brzmienia do niczego) przy odpowiednim zestawieniu elementów rytmicznych potrafi wprowadzić w stan otępienia lub nawet odurzenia. Powtarzalność, specyfika dźwięków wytwarzanych elektronicznie oraz ciągła potrzeba innowacji stanowią tożsamość tego gatunku. Artyści świadomi tego faktu rozkładają gatunek na części pierwsze i tworzą coś, co łamie większość jego założeń, daje ten sam rezultat, ale działa na ich warunkach.

Dominik Lentas



Mark Fell – Multistability

2010

Jeśli mamy zwrócić uwagę na motyw przewodni, który wypełnia multistability, to najpewniej będzie to repetycja.
Nagromadzenia składowych harmonicznych, czasami rozpoznawalnych jako akordy rzeczywiście uderzają w nas wielokrotnie, ale w rytmicznych kombinacjach rozbijających przywiązanie do stabilnego, jednorodnego pulsu. Niektóre z procesów ilustrują płynne przechodzenie z sekwencji pojedynczych zdarzeń do ciągłości. W innych, ucho słuchacza może zahaczyć o znajome brzmienie clapów i kicków, które jednak poruszają się według logiki tych samych systemów determinujących osadzenie w czasie melodyczno-harmonicznej reszty. Często, gdy struktura zdaje się ujawniać swoją przejrzystość, następuje coś w rodzaju 'przeładowania’ skutkującego wprowadzeniem nowego elementu.

 

 

Ostatecznie ta kultowa już pozycja emanuje paradoksami: znane składniki są ułożone zupełnie enigmatycznie. Całość bywa odbierana zarówno jako surowa i chłodna, ale też ciepła i przytulna. Niezależnie od indywidualnych wrażeń i deskryptorów, multistability jest zorganizowane wertykalnie i horyzontalnie w sposób na wskroś współczesny i oryginalny, konstytuując jedno z arcydzieł muzyki komputerowej początków obecnego wieku.

Michał Sember


SND – Atavism

2009

Prawdopodobnie najważniejszym aspektem muzyki Marka Fella i Matta Steela (SND) jest repetytywność. Wykorzystywana świadomie wyciąga na wierzch drobne i normalnie niesłyszalne zmiany: rytmiczne, barwy dźwięku i długości jego trwania. Atavism to przykład albumu, który do cna wyczerpuje bardzo ograniczoną paletę dźwięków i traktuje minimalizm poważnie.

To przez drobne modulacje fizycznych parametrów dźwięku i wykorzystanie zjawisk psychoakustycznych pozornie statyczny album wprawiany jest w ruch. Artyści ograniczyli się do minimum, przez co każdy dźwięk jest prawie całkowicie suchy i nagi. Materiał nie jest rozwodniony efektami, ani potraktowany wzmacniaczami smaku. Takie podejście premiuje praktykę aktywnego słuchania, bo mechanizmy działania tego albumu są „na widoku”. Jednak momentami działają w sposób nieoczywisty i zaskakujący, przez co niełatwo je zrozumieć. Można powiedzieć, że słuchanie tego albumu jest jak granie godzinnej partii szachowej na FM’a, w której wychodzisz z openingu po 28 sekundach.

Dominik Lentas


 

Mark Fell w duecie z Mattem Steelem zagrali również jeden z najdziwniejszych Boiler Roomów, jaki znajdziecie. Boiler Room na dwa laptopy i oprogramowanie Max MSP, w trakcie którego artyści zdają się edge’ować publikę złożonymi i nieparkietowymi salwami dźwięków tylko po to, żeby w odpowiednim momencie w spektakularny sposób rozładować napięcie.

 

 

Michał Sember & Dominik Lentas