Michał Barański – To jest moja filozofia muzyki

Michał Barański – To jest moja filozofia muzyki
Dla polskiego muzyka jazzowego wydanie albumu w serii Polish Jazz to odpowiednik zdobycia Mount Everestu. Zrobić to dwukrotnie – tego doświadczyli naprawdę nieliczni. Do tego grona dołączył ostatnio basista Michał Barański ze swoją najnowszą płytą No Return No Karma.

 

Kariera Barańskiego różni się znacząco od innego współczesnego muzyka, który również ma na swoim koncie mnogie wydawnictwa w najsłynniejszej polskiej serii fonograficznej, czyli Kuby Więcka. Choć dla obu debiuty w ramach cyklu Polskich Nagrań były również ich pierwszymi wydawnictwami w roli liderów, to ich doświadczenie sceniczne w trakcie ich publikacji różniło się diametralnie.

W chwili premiery Another Raindrop Więcek miał jedynie 23 lata i miano wielkiego, ciągle rozwijającego się talentu. Dla Barańskiego Masovian Mantra było zaś możliwością pokazania umiejętności instrumentalnych i kompozytorskich, zdobytych przez ponad dwadzieścia lat koncertowania z postaciami tak legendarnymi, jak Zbigniew Namysłowski, czy Bennie Maupin. Gdy jednak przyjrzymy się bliżej obu artystom, zaczynają wyłaniać się punkty wspólne.

Przede wszystkim wspomniany debiut Więcka (podobnie jak i jego następna płyta, Multitasking) to album nagrany w tercecie razem Łukaszem Zytą i Michałem Barańskim właśnie. Po latach saksofonista odwdzięczył się za tę pomoc, biorąc czynny udział w tworzeniu Masovian Mantry. Poza wspólną grą, muzycy patrzą również w podobny sposób na rolę jaką pełni ich wiodący instrument w muzyce, którą tworzą. Zarówno Kuba, jak i Michał w rozmowach, które miałem okazję przeprowadzić z nimi w tym roku, podkreślali, że traktują odpowiednio saksofon i bas jako element większej układanki, który musi harmonijnie połączyć się z pozostałymi dźwiękami.

W przypadku muzyki Barańskiego dodatkowym wyzwaniem na drodze do muzycznego balansu jest często niezwykła kompleksowość rytmiczna jego kompozycji. Artysta od lat zgłębia konnakol sztukę perkusji wokalnej, pochodzącej ze straohinduskiej muzyki karnatackiej (więcej o niej możecie posłuchać poniżej w naszej rozmowie sprzed roku). Pozwala ona w matematyczny sposób na tworzenie wzorców rytmicznych o dowolnej długości i złożoności. Przede wszystkim zaś jest znakomitym narzędziem do wykształcenia odpowiednika słuchu absolutnego w kwestii metrum.

Dla Barańskiego konnakol był odpowiedzią na wyzwania, które przyniósł jazz nowego milenium. Coraz silniejsze zainteresowanie artystów muzyką Wschodu, a co za tym idzie także i jej rytmiczną maestrią, wielokrotnie wymagało od basisty ogromu pracy, by podołać szalonym wymaganiom liderów innych składów. Dzięki matematycznej logice konnakolu i tysiącom godzin ćwiczeń obecnie żaden rytm nie jest już dla niego wyzwaniem.

Na No Return No Karma można znaleźć metrum tak szalone, jak 12 na 15, które posłużyło za tytuł jednej z kompozycji. W żadnym momencie dziewięćdziesiąte wydanie serii Polish Jazz nie sprawia jednak wrażenia albumu, który ma służyć jedynie do pokazania rytmicznych popisów jej twórcy. To niezwykle spójne, wyważone wydawnictwo. Dzieje się tak, ponieważ, podobnie jak w kwestii wpływu jego instrumentu na całokształt muzyki, Barański doskonale rozumie, że najważniejszy jest balans. Niezwykle płynnie łączy więc zdominowane przez rytm hinduskie inspiracje ze skupionymi na melodii i harmonii zachodnimi wpływami.

Jak robisz to, żeby nie przesadzić z tym konnakolem z tym (…) żeby to było wyrafinowane rytmicznie, ale żeby dało się tego słuchać?

Ja myślę, że tutaj wychodzi takie moje zainteresowanie innymi rodzajami muzyki (…). Ja też słucham, no właśnie, Jamiroquai, muzyki R&B, (…) popu, takiego naprawdę z najwyższej półki, muzyki elektronicznej też. Zawsze to gdzieś tam siedzi we mnie i nigdy nie będzie to za trudne dla odbiorcy, ponieważ będzie melodia, będzie harmonia wzięta z bardziej takiej może muzyki R&B, hip-hopu, czy tam z popu nawet, z muzyki klasycznej i to jest jakby taki element, który te rytmy uczłowiecza trochę. To jest moja filozofia muzyki, żeby to dla koneserów też było atrakcyjne, ale żeby mojej babci się też podobało (…)

Przez ogrom koncertów, zarówno w roli lidera, jak i instrumentalisty, Barański nie miał w ostatnich latach czasu na eksplorowanie polskiego folkloru, który stanowił trzon Masovian Mantry. Na najnowszym albumie nie uświadczymy więc mazowieckich inspiracji. W zamian otrzymujemy jednak muzykę, która unosi się leciutko ponad ziemią i wdzięcznie szybuje w dowolną stronę ciągle zmieniającego świata. Jak sugeruje tytuł nie ma już powrotu do tego, co minęło. Zarówno dla muzyka, jak i całej ludzkości.

Swoboda w tworzeniu pejzaży i emocji to zasługa nie tylko znakomitych kompozycji, lecz i zespołu, który je wykonuje. Michał Tokaj, Shachar Einatan i wspomniany wcześniej Łukasz Żyta to nie tylko znakomici technicznie, ale przede wszystkim niezwykle elastyczni w swojej grze muzycy. Z łatwością łączą jazzową bazę ze współczesnymi trendami oraz, szczególnie w przypadku pochodzącego z Izreala Einatana, z bliskowschodnią wrażliwością.

Na No Return No Karma do zaprawionego w bojach kwartetu Barański zaprosił bliskich mu muzycznie gości. Hinduskie brzmienia przebijają najsilniej przebijają w utworach 12 on 15 i Tisra for Zawinul. Pierwszy z nich uświetnia Michał Rudaś wokalista, który nawet w Indiach był w stanie zadziwić swymi śpiewem. Drugi zaś był okazją do muzycznego spotkania z Bodkiem Janke, innym wielkim mistrzem konnakolu. Z kolej Tomasz Dąbrowski melancholijnym brzmieniem swojej trąbki dokłada piękny sznyt chociażby do tytułowej, spektakularnej kompozycji.

To nie koniec nowości. Gościnne występy Aga Zaryan i Kuba Badach, których Barański wspomaga na co dzień jako instrumentalista, umożliwiły mu spróbowanie swych sił w roli autora piosenek. Otwierające album Timeless Change to pokaz umiejętności Zaryan. Znakomicie wpasowuje swój głos w kontekst utworu, a jej zwrotki zapewniają chwilę wytchnienia w buzującym w utworze napięciu. Zamykająca utwór Ballada z udziałem Badacha to najbardziej skupiona na zwartej kompozycji propozycja na No Return No Karma. Profesjonalizm wokalisty umożliwił też Barańskiemu rozwijanie kolejnego elementu swojego warsztatu produkcji.

Cały album dostępny jest do odsłuchu na niektórych serwisach streamingowych w technologii Dolby Atmos, czyli dźwięku trójwymiarowego. Niezależnie jednak, czy macie sprzęt umożliwiający doświadczenie tego efektu, No Return No Karma jest, jak określa słusznie sam Barański, brzmieniowo produktem najwyższej klasy. Pod tym względem wyjątkowo wyróżniają się dla mnie utwory Seventh Sand oraz Dream Voice. Zachwycają one dopracowaniem każdego najdrobniejszego dźwięku, szczególnie warstwy perkusyjnej.

Ten album to ukoronowanie dotychczasowej kariery Barańskiego. Lata ciężkiej pracy i ciągła chęć do doskonalenia, zarówno jako muzyk, kompozytor i teraz producent, sprawiły, że stworzył album, w którym naprawdę ciężko znaleźć słabe punkty. No Return No Karma to dzieło, które z jednej strony buzuje ciekawością do świata i jego nieskończonych możliwości, a z drugiej nie godzi się na jakiekolwiek kompromisy jakościowe.

Jeśli chcecie posłuchać jeszcze szerzej o najnowszym albumie Michała Barańskiego zapraszam do naszej rozmowy poniżej.

Tekst: Michał Lach