Nation of Language
Elementy charakterystyczne dla lat 80. spójnie łączą ze współczesnymi brzmieniami, tworząc mieszankę nie tylko interesującą, ale i porywającą do tańca. Wraz z wydaniem swojego trzeciego albumu zatytułowanego Strange Disciple zespół Nation of Language po raz kolejny udowadnia, że jest jednym z ciekawszych reprezentantów współczesnej sceny synth popowej. Z tej okazji w tym tygodniu dokładniej przyjrzymy się sylwetce grupy. Nation of Language Artystą Tygodnia w Radiu LUZ na 91.6 FM.
Historia grupy zaczyna się od, można powiedzieć, błahostki – od małej iskierki, która rozpaliła wielki ogień. Ian Devaney, przyszły wokalista i główny kompozytor grupy, jechał samochodem swojego ojca. Do odtwarzacza włożył składankę, której często słuchali razem, gdy był mały. Wtedy po raz pierwszy od wielu lat ponownie usłyszał Electricity formacji Orchestral Manoeuvres in the Dark (znanej jako OMD). Nostalgia, którą odczuł przez pryzmat współczesności, sprawiła, że coś się w nim obudziło. Jeszcze nie wiedział, że był to początek jego obsesji. Obsesji na punkcie osiągnięcia doskonałej syntezatorowej prostoty, którą nie pogardziłoby samo OMD.
Było to w 2014 roku, niedługo po tym, jak zespół, do którego należał wcześniej – indie rockowy The Static Jacks – rozwiązał się. Razem z Michaelem Sue-Poi (basistą wcześniej wspomnianej grupy) oraz Aidan Noell postanowili założyć zespół. Co ciekawe, Aidan nie do tej pory nie grała na żadnym instrumencie. Podekscytowana pomysłem Iana, zdeterminowana i wytrwała w postanowieniu nauczyła się gry na keyboardzie. Tak oto narodziło się Nation of Language.
Ian Devaney od początku istnienia grupy starał się odtworzyć uczucie, które wywołała w nim pamiętna przejażdżka samochodem ojca. Nostalgia odczuwana przez pryzmat współczesności – właśnie tak w założeniu miała brzmieć muzyka Nation of Language. Niczym synth-popowo-nowofalowy wehikuł czasu. W 2016 roku wydali swój pierwszy singiel zatytułowany What Does the Normal Man Feel? – utwór czuły, osobisty i wrażliwy lirycznie oraz wyraźny, dynamiczny i odważny muzycznie.
W latach 2016-2019 wydali kilka singli i coverów, ale dopiero 22 maja 2020 roku ukazał się ich debiutancki album – Introduction, Presence. To debiut niesamowicie odważny, którym zespół zagwarantował sobie mocną pozycję na scenie synth popowej i nowofalowej. Krążek został ciepło przyjęty nie tylko przez fanów, ale także krytyków i dziennikarzy muzycznych.
Introduction, Presence momentami jest wręcz surowo analogiczny, czasami aż mroczny. Słyszalne są w nim współgrające kontrasty. Każdy element składający się na całość jest niemalże indywidualny. Przypomina to trochę wypatrywanie gwiazd – kiedy znajdziemy jedną, ukaże nam się dziesięć kolejnych. Podobnie kiedy skupimy się na jednej linii melodycznej syntezatora, szybko wyłapiemy następną, później bas, a w tle jeszcze kolejne syntezatory. Do tego idealnie akompaniuje statyczna, oldschoolowa perkusja, a po gwiazdozbiorze prowadzi nas pogłosowy wokal.
Wydanie debiutu było dla tego zespołu momentem przełomowym. Właśnie wtedy zdobyli oni jeszcze więcej odwagi, czuli się pewniej i zaczęli więcej eksperymentować.
Swoim drugim albumem zatytułowanym A Way Forward, wydanym zaledwie rok po debiucie, udowodnili, że stać ich na jeszcze więcej. Złożone i skomplikowane kompozycje syntezatorowe połączone ze zdecydowanie odważniejszym stylem wokalnym i bardziej wyrazistym basem dają niesamowitą kontynuację tego, co rozpoczęli wcześniej.
Z racji, że pierwsze dwa albumy wydali w czasach lockdownu, dopiero pod koniec 2021 roku zespół wyruszył na międzynarodową trasę promującą oba. Niestety, w trakcie trasy z powodów osobistych z grupy odszedł Michael Sue-Poi. Na szczęście, na jego miejscu szybko pojawił się równie utalentowany Alex MacKay.
Przy kwestii występów na żywo nie można nie wspomnieć o niesamowitej charyzmie i energii, jaką Nation of Language prezentuje na scenie. Nie tylko dobrze się ich słucha, ale także chce się na nich patrzeć – muzycy tańczą, śmieją się, są radośni. Co więcej, dużo żartują, mają kontakt z fanami. Po prostu widać po nich, że dobrze się bawią, a to udziela się publiczności. Tego wszystkiego można było doświadczyć podczas tegorocznej edycji OFF Festival w Katowicach.
Po powrocie z trasy pod koniec 2022 roku zespół nie osiadł na laurach, bardzo szybko zaczęli pracę nad kolejnym albumem. I kiedy można było przypuszczać, że Nation of Language już nie zdoła nas niczym zaskoczyć, oni wydają Strange Disciple. Udowodnili tym, że potrafią jeszcze bardziej rozszerzyć teren swojej muzycznej krainy. Ponadto, mogą to robić, wciąż trzymając się swoich korzeni, budując swoje brzmienie na wylanym wcześniej fundamencie.
Pierwszym singlem z nowego albumu było Sole Obsession, wydane 8 marca 2023 roku. Utwór ten opowiada o utracie ukochanej osoby, którą tak usilnie próbujemy przy sobie zatrzymać, że staje się to naszą tytułową jedyną obsesją. Ian Devaney wielokrotnie określał Strange Disciple jako ścieżkę dźwiękową popadania w obsesję. Nie tylko taką na punkcie miłości, ale także osiągnięcia doskonałości, technologii czy social mediów.
W swojej muzyce Nation of Language otwarcie opowiada o swoich przeżyciach i przemyśleniach. W utworze Too Much, Enough poruszony zostaje temat przesytu informacji dookoła nas i kontroli, jaką mają nad nami internet i social media. Tego, jak frustrująca jest niemożność oderwania się od ekranów, mimo świadomości, że nasze wpatrywanie się w nie przez tyle godzin jest bezmyślne i nie daje nam wiele. Do utworu został również stworzony idealnie pasujący teledysk w reżyserii Roberta Kolodnego.
Lirycznie jest to raczej pesymistyczny album. Opowiada o poczuciu małości, trudnych emocjach i byciu kontrolowanym przez nieopisane siły. Teksty wydają się dojrzalsze, jeszcze wrażliwsze i bardziej osobiste. Na przestrzeni utworów przy tanecznym akompaniamencie zastanawiamy się, kim tak naprawdę jesteśmy, jak uciec od wszechobecnego chaosu i osiągnąć harmonię, jak uczyć się na błędach.
Niestety, konkluzja Strange Disciple jest taka, że podmiot nigdy się tego nie nauczy. Utwór zamykający album – I Will Never Learn (będący również naszym mocograjem!) – nie tylko idealnie scala całość muzycznie, ale także lirycznie.
Czerpiąc inspiracje od takich zespołów jak Kraftwerk, Depeche Mode, Human League czy Talking Heads, nietrudno wpaść w pułapkę powtarzalności i nieoryginalności. Jednak Nation of Language harmonijnie balansuje pomiędzy tym, co znane, a tym, co zupełnie nowe. Elementom charakterystycznym dla muzyki lat 80. nadają świeżości, sprawiając, że ich utwory brzmią zarówno nostalgicznie, jak i współcześnie. I mimo że powroty do przeszłości są coraz częstszą taktyką wykorzystywaną przez artystów, Nation of Language pozostaje jedyne w swoim rodzaju.
Zuzanna Kopij