Piotr Jaźwiński. „Oficerowie i dżentelmeni. Życie prywatne i służbowe kawalerzystów Drugiej Rzeczpospolitej.” (Joanna Wawryczuk)
Piotr Jaźwiński "Oficerowie i dżentelmeni. Życie prywatne i służbowe kawalerzystów Drugiej Rzeczpospolitej."
wyd. Erica
Joanna Wawryczuk
Kto wie, że nazwa „ułani” pochodzi od nazwiska pułkownika Aleksandra Mustafy Ułana?
A że żołnierz bez daru błyskotliwej, ciętej riposty mógł narobić sobie problemów?
Albo, że jednym z obowiązków kawalerzysty było posiadanie głowy mocnej tak, że zawstydziłaby nawet studentów, pijących piwo z leja? Świeżak w 22. Pułku Ułanów Podkarpackich musiał wychylić podobny trunek, tyle że… lejem była trąbka sygnałówka, a zawartością – butelka wina. Potem musiał zatrąbić. Następnie mógł już sobie spokojnie tracić przytomność.
Ja to wszystko wiem, pośrednio dzięki nierozumianej w czasach licealnych słabości do książek Bystronia, Kitowicza i wszystkiego, co miało w tytule „obyczaje, tradycje, życie codzienne”. A bezpośrednio – dzięki książce Piotra Jaźwińskiego „Oficerowie i dżentelmeni. Życie prywatne i służbowe kawalerzystów Drugiej Rzeczpospolitej”, która była dla mnie smacznym kąskiem. Książka ta stanowi kompendium wiedzy o tradycji wojskowej owych czasów, szkoleniach, obyczajach pułkowych i o wszelkich aspektach życia, kojarzonych z określeniem „ułańska fantazja”. Także o przyśpiewkach, ubraniu, przesądach, wartościach, stosunku do kobiet – słowem – jest wszystko, co potrzebne, żeby w pełni wyobrazić sobie ułana.
Celem autora jest rozprawienie się z wieloma mitami, które tworzą obraz kawalerzysty w świadomości przeciętnego odbiorcy. Cel ten powinien być jednak chyba inaczej sformułowany – stworzenie od nowa obrazu kawalerzysty. Bo obawiam się, że w świadomości owego przeciętnego odbiorcy nie istnieją już nawet mity, a o ułanach i ogólnie wojsku Drugiej Rzeczpospolitej ma przypadkowy czytelnik bardzo mgliste pojęcie.
W książce znajdziemy sporo rzetelnej, uporządkowanej wiedzy o strukturach wojskowych i fachowych nazw, przy których – prawdę mówiąc – mój niezbyt zainteresowany tymi faktami umysł się wyłączał. I nie potrafi przypomnieć sobie, w jakim mieście stacjonował który pułk i jaka jest jego historia. Ale jeśli będzie to kiedyś potrzebne, to wiadomo, gdzie szukać. No i chcąc – nie chcąc, rejestruje się przez przypadek kilka faktów i uczy odróżniać ułana od szwoleżera.
Do książki Piotra Jaźwińskiego „Oficerowie i dżentelmeni” powinien zajrzeć ten, kto czuje się łobuzem, a brakuje mu inspiracji i pomysłów na ożywienie imprez. Pozycja jest bowiem świetnym źródłem anegdot i przygód z życia kawalerzystów, którzy poza honorem – musieli błyszczeć poczuciem humoru.