Ploy
Czy można zostać producentem muzycznym ze sprawną połową narządu słuchu? Artysta Tygodnia w Radiu LUZ – Ploy udowadnia, że jak najbardziej.
Cholesteatoma zwana również perlakiem to dolegliwość, która odcisnęła swoje piętno na życiu Samuela Smitha – w dzieciństwie stracił słuch w jednym uchu. Przyznaje, że nastręcza to pewnych trudności, zwłaszcza jeśli chodzi o DJkę. Wymaga to większego skupienia, a monitory muszą być ustawione z dużą starannością. Jednak dla Ploya to sposób słyszenia, do którego jest już całkowicie przyzwyczajony. Co ciekawe, przez pewien czas robił muzykę używając tylko jednego monitora studyjnego. Powodem była awaria drugiego, ale stało się to żartem wśród jego znajomych – w końcu po co mu pełen zestaw?
Pomysł na nazwę labelu, czyli Deaf Test oczywiście nawiązuje do przypadłości Ploya. Artysta miał nagrać miks dla pewnej marki odzieżowej, ale wizyta na basenie przysporzyła mu kłopotów. Woda dostała się do dotychczas pełnosprawnego ucha, w wyniku czego utracił słuch całkowicie na kilka dni. Nie powstrzymało go to przed nagraniem owego miksu – zrobił to czysto wizualnie dopasowując widma dźwięku. Nazwa pliku brzmiała 'Deaf Test number one’.
Mając na koncie materiał wydany w najbardziej prestiżowych labelach z basową muzyką – Timedance, Hessle Audio, Hemlock – Ploy rozpoczyna kolejny etap, tym razem stawiając na niezależność. Podkreśla, że celem utworzenia Deaf Test jest zyskanie kontroli nad wszystkimi elementami w procesie wypuszczania muzyki na światło dzienne. Do tej pory ukazały się w nim dwa wydawnictwa, oba samego twórcy. Zeszłoroczna Rayhana to trzy wybitnie zaraźliwe klubowe numery, prezentujące inspiracje m.in. baile funkiem. Na szczególną uwagę zasługuje tytułowy, z jego zacinającym się kobiecym wokalem, metalicznie brzmiącymi uderzeniami i skondensowaną rytmiczną energią. Jak mówi nasz Artysta Tygodnia, muzyka taneczna jest najbardziej efektywna gdy nie dzieje się w niej przesadnie dużo.
Co nie dziwi, dla Ploya działalność DJ-ska jest równie istotna co produkowanie. Deaf Test jest nie tylko labelem, ale też serią imprez, które odbywają się w londyńskim Venue MOT Unit 18 – ulubionego klubu Sama w tym mieście. Do tego miejsca nawiązuje nazwa najświeższej Epki – Unit 18. Wydarzenia te nie ujawniają line-upu z wyprzedzeniem, a ich pomysłodawca ma nadzieję, że zbierze się wokół nich społeczność słuchaczy z zaufaniem do jego muzycznych propozycji. To nie znane ksywki odgrywają tutaj główną rolę, ale dotychczasowe występy postaci takich jak Mad Miran czy Pearson Sound nie pozwalają wątpić w gust Ploya. Zamiłowanie do jakościowego doświadczenia klubowego każe mu ciągle szlifować swój kunszt.
Skłonność do żonglowania różnymi gatunkami daje o sobie znać w miksach przygotowanych dla Crack czy DJMag. Dużo pojawia się w nich muzyki z odległych geograficznie rejonów nawiązującej do klubowego dziedzictwa UK. To zdystansowane spojrzenie owocuje różnorakimi lokalnymi reinterpretacjami, które często przykuwają uwagę Sama bardziej niż muzyka stricte z jego rodzimego kraju. Diggerska dociekliwość przekłada się na jego własną twórczość, w której stara się uwidocznić wpływy wszystkiego, czego słucha.
Początki przygody z elektroniczną muzyką Ploya przypadają na lata nastoletnie. Poprzez hip-hop i grime dotarł do drum and bassu i dubstepu. Z tym drugim gatunkiem łączyła go specyficzna relacja – kupował płyty właściwie dlatego, że inni to robili. Zmiana perspektywy przyszła wraz z namacalnym doświadczeniem – w wieku lat 17 wziął udział w imprezie, na której grali Andy C, Skream i Benga. Wtedy dubstep zaczął mieć sens.
Następne etapy fascynacji dźwiękiem przyszły szybko i nieodwracalnie. Sam rozpoczął szkołę wyższą produkcji muzyki, gdzie wielu z wykładowców było częścią bristolskiej sceny dubstepowej. W kolejnych latach studiów na jego drodze pojawili się Batu i Bruce, z którymi nie raz później dzielił decki. Pierwsze wydawnictwa opublikował jako Samuel – singiel Numberuma dla brstl to house’owy groove a Static on the Dancefloor zwiastował już bardziej surowe, technoidalne i basowe brzmienia z którymi stał się kojarzony jako Ploy.
Z wywiadów możemy dowiedzieć się, że Sam Smith (nie mylić z autorem piosenki do jednego z Jamesów Bondów) je w studio dużo herbatników. Najbardziej poruszająca wypowiedź osiadłego w Londynie bristolskiego producenta jednak znajduje się poniżej.
Michał Sember