Podział między ambientem a klubem? To bardziej skomplikowane – tak było na 16. Up to Date Festival

Podział między ambientem a klubem? To bardziej skomplikowane – tak było na 16. Up to Date Festival
Na przełomie maja i czerwca entuzjaści muzyki elektronicznej skierowali się na Podlasie. Festiwal Up To Date po raz szesnasty zagościł w Białymstoku, prezentując szeroki wachlarz estetyk w nietuzinkowych lokalizacjach. Podstawowy podział wydarzeń dokonywał się pomiędzy ambientem i klubem – jednak już pierwszy dzień z przewrotnym Stadionem Ambientu oraz sekcją mroczniejszych występów w Galerii Arsenał pokazywał, że to wszystko nieco bardziej skomplikowane.

 

Trójka artystów otwierających festiwal zdawała mi się dobrana na zasadzie kontrastów: rozmycie i ostrość, gładkość i szorstkość. Po dosyć delikatnym meandrowaniu Pejzaża Barker zaproponował dużo mocniej zrytmizowane układy dźwięków. Niekończące się modulacje parametrów w ekstatycznych arpeggiach, czyli to, za co lubimy go najbardziej. Usłyszeliśmy głównie materiał z ostatniej płyty Stochastic Drift – niektóre rytmiczne rozwiązania na niej zawarte każą sądzić, że Barker nie zaprzestał poszukiwań. Ni to ambient, ni to techno, raczej sekretna trzecia rzecz. 

 

Aktywowanie akustycznej przestrzeni Galerii Arsenał przy pomocy słusznych rozmiarów gongu odbywało się powoli, od najniższych częstotliwości na granicy percepcji do ogłuszającego szumu.

Coraz niższa temperatura na murawie i coraz ciemniejsze niebo to warunki, w jakich przyszło występować Christianowi Fenneszowi. Od Austriaka nikt już raczej nie spodziewa się rewolucji czy powrotu do cyfrowej surowizny jego wczesnych nagrań –  zeszłoroczne Mosaic to pozycja elegancka i stateczna. Kompozycje z tej płyty stanowiły rdzeń koncertu, a zaszumiona akordowa masa pięknie łączyła się z kłębami podświetlanego w intensywnych barwach dymu. Ambientowi huligani świętują zwycięstwo swojej drużyny.

‘Having Never Written A Note For Percussion’ Jamesa Tenneya stanowi część repertuaru Rrose już od wielu lat, ale domyślam się, że każde kolejne wykonanie przynosi nowy zestaw wrażeń. Aktywowanie akustycznej przestrzeni Galerii Arsenał przy pomocy słusznych rozmiarów gongu odbywało się powoli, od najniższych częstotliwości na granicy percepcji do ogłuszającego szumu. Obserwowanie tego procesu i przesuwanie swojej uwagi w stronę kolejnych nawarstwiających się składowych było doprawdy wciągające. Nie oczekiwałem jednak, że najgłośniejsze dźwięki na festiwalu elektroniki dostarczy mi nienagłośniony obiekt.

Dostajemy mnóstwo dowodów, że o muzykę i detale dotyczące jej prezentacji dba się tutaj wyjątkowo pieczołowicie. Sposób komunikacji organizatorów zaś jest dosyć nieformalny i luzacki. W kolejnej miejscówce festiwalu, czyli Auli Wydziału Filologicznego doświadczyliśmy kolejnych odcieni kontemplacyjności, z wielowątkowym występem Perili na czele. Mimo, że horyzontalna pozycja zajmowana przez słuchaczy sprzyja relaksowi, ogólny wydźwięk koncertu był daleki od jednoznacznego ukojenia. 

rozmycie i ostrość, gładkość i szorstkość – tak artystów otwierających festiwal widzi Michał Sember

Zaczynając akapit szósty, docieram do esencji festiwalu, a przynajmniej jej części najbardziej naładowanej programowo – trzy (i pół) sceny o imponującej różnorodności brzmień stanęły na Torze Wyścigowym Uniwerstal. Największa z nich, ochrzczona znamiennym hasłem Music is Everything podczas dnia środkowego podbijała serca głównie fanów techno. Nie oznaczało to jednak nadania najwyższego priorytetu regularnej stopie, bo z równie dobrym przyjęciem spotykał się medytacyjny dubstep i inne naznaczone dubem basowe łamańce. 

Scenę FOMO w sobotę otworzył spec od międzygatunkowych przelotów Glassz, który nie obawia się rzucić tańczących w wir rytmów śliskich i odrobinę niestabilnych. Trochę dla duszy, ale też przede wszystkim dla ciała – puls cały czas prowadzi nas w stronę kolejnych doświadczeń. Kulminacją piątkowej celebracji było spotkanie dwóch wizjonerów basu, czyli Carriera i Forest Drive Westa. Od momentów hipnotycznych i eterycznych przez minimalistyczny drum and bass aż po ekstazę jungle’u, duet trzymał uwagę zgromadzonych przez cały czas. Dla nienasyconych pozostało przejście się na Skup Złomu, gdzie sonicznej dewastacji dokonywali chłopaki z SOLARPUNK. Zadanie zamknięcia tej sceny zostało wykonane radykalnie i z pewną rezerwą wobec tracków tzw. funkcjonalnych. Garstka pozostałych miłośników niskiego pasma wyginała się na rozmaite sposoby, naenergetyzowana wschodzącym słońcem.

Regularna regeneracja w namiocie Safe Space przy herbatce pozwalała korzystać z wydarzenia rozsądnie i spokojnie. Electrum Up To Date Festival na każdym kroku zachęca do tego, aby dbać o swój dobrostan i uważność. Muzyka jest wszystkim, ale wszystko poza muzyką też ma znaczenie.

°✩ Extra Content °✩?

 

Laksa to brytyjski DJ i producent, współzałożyciel wytwórni Re:Lax. Polskę odwiedził już trzy razy, a jego najświeższa wizyta miała miejsce podczas Electrum Up To Date festiwalu w Białymstoku. O wrażeniach z festiwalu i swoich inspiracjach opowiada w rozmowie z Mają Michalik:

 

tekst: Michał Sember, relacja i wywiad: Maja Michalik, redakcja: Alicja Serafin, fot. Mateusz Knapik