Portishead

Portishead

Portishead – nostalgia w zapętleniu

 

Chłód wrześniowego powietrza i zgaszone barwy otoczenia przypominają o zmienności pór roku. Poza tym, stwarzają scenerię sprzyjającą słuchaniu muzyki przeszywającej jak kompozycje trip-hopowego trio Portishead. W sierpniu minęło 30 lat od ich debiutanckiej płyty Dummy. Jednego z kluczowych dzieł gatunku. Z tej okazji przypominamy twórczość zespołu Portishead – Artysty Tygodnia w Radiu LUZ!

Rok 1991 jest znaczącą datą na trip-hopowej osi czasu. To wtedy grupa Massive Attack wydała album Blue Lines, który przyjmuje się za inspirację dla definicji gatunku. Wtedy też wokalistka Beth Gibbons oraz multiinstrumentalista i producent Geoff Barrow uformowali Portishead, nazwę zapożyczając od miasta leżącego nieopodal Bristolu. Kiedy do duetu dołączył gitarzysta Adrian Utley, ich wyjątkowa estetyka nabrała głębi, a trip-hopowy kanon został wzbogacony i ostatecznie ukształtowany.


Dummy

1994

Go! Beat

Album Dummy został wydany 22 sierpnia 1994 roku. Jego okładkę zdobi kadr, pochodzący z krótkiego filmu To Kill a Dead Man, autorstwa zespołu Portishead oraz reżysera Alexandra Hemminga. Ta czarno-biała, inspirowana szpiegowskim kinem noir, produkcja jest doskonałym odzwierciedleniem klimatu, jaki kreuje muzyka grupy. Pełnego niepokoju i chłodu, z których oczekiwanie na obecność ostatniego słusznie zapowiada już sam niebieski, nałożony na okładkowe ujęcie filtr. Fragmenty To Kill a Dead Mean wykorzystano także w teledysku do piosenki Sour Times.

Portishead osiągnęli brzmienie debiutanckiej płyty dzięki zapożyczonym z hip-hopu technikom, takim jak samplowanie, zapętlanie oraz skreczowanie. Poza zaczerpniętymi od innych artystów dźwiękami, tworzyli własne, nagrywane na płyty winylowe, które następnie niszczyli w celu osiągnięcia efektu vintage. Plonami tych starannych zabiegów są osobliwe, rytmiczne utwory. Całość jest iście filmowa, ale nie jest to przyjemny seans, a melodramatyczne widowisko. Umiejętnie kierowany wokal Beth Gibbons łagodnie spływa pośród dusznych aranżacji Dummy, momentami ostro przecinając ich krawędzie. by dać wyraz głębokości wyrażanych emocji. Singlami promującymi krążek były odpowiednio: Numb, Sour Times, a także Glory Box – jedna z najpopularniejszych piosenek Portishead. Choć od wydania płyty minęło już 30 lat, Dummy wciąż zachwyca innowacyjnością i niepowtarzalnym klimatem.


Portishead

1997

Go!

Brzmienie muzyki Portishead jest na tyle charakterystyczne, że stało się ich znakiem rozpoznawczym. Fakt zatytułowania drugiego albumu studyjnego nazwą zespołu wydaje się więc symboliczny. Okładkę do krążka Portishead, wydanego 29 września 1997 roku, a więc trzy lata po debiucie, zdobi ujęcie z teledysku do jazzująco-industrialnego singla All Mine, który promował album obok Over oraz Only You. Klip do piosenki został wystylizowany na włoski program muzyczny z lat 60 i sugeruje tak samo nostalgiczny charakter muzyki jak w przypadku Dummy. Kolejne dzieło grupy jest jednak bardziej mroczne od poprzednika, przez co wszelkie ciepło instrumentów jest konsekwentnie tłumione. Utwory albumu Portishead to ścieżka dźwiękowa horroru, który buduje napięcie drżącym brzmieniem smyczków, gęstymi gitarami i atmosferą tajemnicy. Wokal Beth Gibbons wciąż tańczy na skali emocji i natężenia. Trio jednak świadomie wzmocniło swoją surowość i podarowało sobie przestrzeń na jej spójne ujęcie.

Third

2008

Island Records

Dotychczasową dyskografię Portishead można nazwać trylogią. Pomiędzy drugim, a trzecim i jednocześnie ostatnim do tej pory, studyjnym albumem Third została wydana jedynie płyta z nagraniem koncertowym Roseland NYC Live – rok temu zremasterowana. Wydarzenie, które odbyło się rok po premierze Portishead było zresztą niezwykłe, ponieważ wzięła w nim udział orkiestra symfoniczna, która za pomocą dźwięków żywych instrumentów wzbogaciła wykonania wybranych piosenek. Zaraz po tym zespół zawiesił działalność na kilka lat, by wrócić do studia z pokładami inspiracji i podzielić się nowymi wynikami pracy dopiero 28 kwietnia 2008 roku.

Portishead chcieli zachować swoją charakterystyczną, muzyczną tożsamość, jednocześnie unikając powtarzania utartych schematów. Wprowadzili innowacje, takie jak zastąpienie sampli żywą perkusją, co można wyraźnie usłyszeć m.in. w utworze Nylon Smile, używali analogowych syntezatorów, a w celu dopełnienia folkowo-elektronicznej ballady The Rip, wykorzystali zabawkową gitarę. Third to nie album wyraźnie trip-hopowy, a zabarwiony inspiracjami zaczerpniętymi z podgatunków rocka. Jednocześnie odważny i nie mniej fascynujący. Jeśli faktycznie ostatni – godny bycia w finale.

Pola Sosin