Product May Contain – Jesteśmy zespołem demokratycznym

Zabawa połączona z głęboką wrażliwością i dopracowaniem każdego szczegółu. Tak w skrócie można opisać album grupy Product May Contain, Playgrounds. Jedno z najgłośniejszych wydawnictw roku na polskiej scenie jazzowej to znakomity przykład na to, że czasami nie warto iść na skróty.
Gdy kilka miesięcy temu miałem przyjemność rozmawiać ze zwycięzcami konkursu w ramach tegorocznego festiwalu Jazz nad Odrą, zespołem Blu/Bry, zadałem im pytanie o to, na jaką premierę z polskiej sceny czekają najbardziej. Klawiszowiec składu, Kuba Letkiewicz, podał wtedy nazwę pewnej grupy. Product May Contain.
Nasz początkowy entuzjazm na tę wzmiankę dość szybko zmieszał się z żalem. Wszyscy mieliśmy bowiem w pamięci fenomenalny występ wspomnianego trio na tym samym festiwalu dwa lata wcześniej, który również zapewnił im zwycięstwo w konkursie. W momencie rozmowy z Blu/Bry brak było jednak jakichkolwiek informacji o nadchodzących wydawnictwach Product May Contain. Na szczęście taki stan rzeczy to już przeszłość.
W połowie maja zespół wydał EPkę side effects – małą przystawkę, która pełniła ważną funkcję. Jej celem było powiedzenie: Tak, jesteśmy tutaj. Czekajcie na więcej. W Radiu LUZ jednak i to nam wystarczyło. Kapitalny, pulsujący singiel Badyl wyróżniliśmy wtedy tytułem Mocograja.
Danie główne nadeszło kilka dni temu. Wyczekiwana przeze mnie od kilku tygodni premiera albumu Playgrounds miała miejsce 26 września. Dwa dni później miałem zaś okazję porozmawiać z jego twórcami w studiu nagraniowym w budynku C-8 Politechniki Wrocławskiej. Tymon Kosma (wibrafon), Filip Botor (bas) oraz Mateusz Borgiel (perkusja), świeżo po sobotnim koncercie w Obornikach Śląskich, spędzili w siedzibie Radia LUZ ponad dwie godziny. Rozmowa z nimi, poza byciem niesamowicie przyjemnym doświadczeniem, pozwoliła mi lepiej zrozumieć, dlaczego ich długogrający debiut brzmi tak znakomicie.
Nie bez powodu wspomniałem na początku o występie Product May Contain na Jazzie nad Odrą w 2023 roku. Kilkanaście minut popisów chłopaków zrobiło na mnie gigantyczne wrażenie swoją bezkompromisowością oraz umiejętnościami, które już wtedy prezentował każdy z nich. Ich muzyka różniła się jednak wtedy od tego, co prezentują obecnie. Każdy grał jeszcze nieco w odosobnieniu od pozostałych członków, a nastrój, który tworzyli, określiłbym jako techniczno-kosmiczna intensywność.
Playgrounds to zapis pracy zespołu, który artystycznie jest już w zupełnie innym miejscu. Poza organizacyjno-formalnymi trudami wypuszczenia na rynek fonograficznego debiutu, w trakcie ostatnich dwóch lat czekało ich jeszcze ważniejsze wyzwanie muzyczne. Niezwykle istotnie bowiem było dla muzyków to, aby w momencie premiery materiał dalej silnie z nimi rezonował i pokazywał, kim są w tym momencie.
To jest chyba najcięższy taki też psychicznie w ogóle aspekt grania razem, (…) kiedy zespoły mają nagrany materiał, który jeszcze w momencie też jak się jest młodymi zespołami(…) to (…) ten materiał często przez to, że my się szybko zmieniamy, on też często sam mega szybko zaczyna się jakoś gdzieś tam starzeć powoli. Albo nawet jeżeli nie starzeć, to po prostu my się zmieniamy i ten materiał na przykład (…) czasami mniej koreluje z nami (…)
Jak więc brzmią zgromadzone na debiucie grupy kompozycje? Dokładnie tak, jak jego oprawa graficzna, zaprojektowana przez Jacka Rudzkiego – kolorowo, geometrycznie, a jednocześnie bardzo organicznie i naturalnie. Największą siłą muzyki Product May Contain w 2025 roku jest dla mnie jedność brzmienia. Pomimo obecności wibrafonu, w teorii instrumentu bardziej wybijającego się na pierwszy plan, niż kontrabas i perkusja, Tymon, Filip i Mateusz są w stanie uzyskać fenomenalną, pulsującą spójność w swojej grze. Jednocześnie nie jest to absolutnie album jednowymiarowy.
Playgrounds to połączenie momentów delikatniejszych z tymi buzującymi niespożytą energią. Z jednej strony muzycy pokazują swoją głęboką wrażliwość na pięknych kompozycjach, takich jak Chwilowy układ wszystkiego i Place zabaw. Z drugiej zaś, wystarczy chwila singlowej Karuzeli, by świat faktycznie przyjemnie zawirował dookoła.
Prawdziwą perełką jest ponad 10-minutowy utwór Szapiro. Nagrana wspólnie z Kubą Więckiem suita w pełni wyjaśnia, dlaczego debiut Product May Contain to tak wyjątkowy materiał. Jedną rzeczą jest bowiem wkład saksofonisty, zarówno kompozycyjny, jak i improwizacyjny. Jest to fenomenalna „gościnka”, która przy pierwszym odsłuchu wprawiła mnie w osłupienie swą mocą i przejmującymi emocjami. Tak wspaniały występ Więcka był jednak możliwy dzięki wcześniejszej pracy członków grupy, którzy wciąż na nowo dopieszczali długimi miesiącami szkieletu utworu. Ta pieczołowitość obrazuje też sedno podejścia chłopaków do tworzenia muzyki.
Mam takie przemyślenie, że dużo rzeczy, które robimy na próbach, pomijając takiego zwykłego ćwiczenia części utworów, ćwiczenia temp, ćwiczenia z metronomem(…) robimy w różnych konfiguracjach. Raz gramy, raz ktoś nie gra, raz gramy wszyscy, raz gramy mega cicho, raz ktoś gra głośno, raz ktoś gra cicho. Różne tam miszmasze. (…)Myślę, że my robimy w ogóle bardzo dużo takiej pracy checkinowej na naszych utworach, która nie jest (…) popularna (…), sprawdzamy dosłownie wszystko.
Wiele zespołów w trakcie nagrywania debiutanckiej płyty tak kompleksowej, jak Playgrounds, mogłoby pójść na łatwiznę. Odpuścić pewne detale, przymknąć oko na małe niedoskonałości we wspólnej grze. Członkowie Product May Contain nie zgodzili się jednak na kompromis. W trakcie prac nad albumem dogłębnie poznali i zrozumieli siebie nawzajem, zarówno jako muzyków, jak i ludzi. W efekcie są zespołem właściwie w pełni ukształtowanym, już teraz gotowym na nowe wyzwania i dalszą ewolucję. Cudownie szczery śmiech Tymona Kosmy na zakończenie płyty to jednocześnie przywołujący uśmiech gag, ale i wyraz ogromnej satysfakcji z wykonanej przez grupę pracy.
Serdecznie polecam Wam zarówno album Playgrounds, jak i zapis naszej prawie półtoragodzinnej rozmowy. Product May Contain sprawili, że niezwykle owocny dla polskiego jazzu czasu stał się jeszcze bardziej wyjątkowy. Gratulacje, Panowie.
Tekst: Michał Lach
Realizacja materiału dźwiękowego: Filip Juszczak