Projekt Nim (USA, Wielka Brytania 2011), reż. James Marsh
Marshowi po raz kolejny udało się nakreślić wnikliwy portret jednostki oraz przedstawić historię pewnego wyzwania, które w pierwszej chwili wydaje się nieosiągalne, a przynajmniej szalone…
Z filmów, które opowiadają o przyjaźni z naczelnymi i o niezwyklej więzi łączącej szympansa z człowiekiem, pamiętam zwłaszcza dokument z 2002 r. traktujący o pracy brytyjskej antropolog dr Jane Goodall. Ten obraz szczególnie utkwił mi w pamięci. Goodall od 1966 r. prowadzi badania nad szympansami w parku narodowym w Tanzanii. Odkryła między innymi, że oprócz tego, iż te ssaki łatwo przystosowują się do nowych warunków, mają instynkt macierzyński, troszczą się o rodzeństwo, a w obliczu zagrożenia walczą ze sobą o przywództwo w stadzie – rozmyślnie posługują się narzędziami, co bardzo upodabnia je do ludzi. Ona też jako pierwsza przekonała się, że szympansy potrafią posługiwać się językiem – nauczyła je bowiem podstaw języka migowego.
„Projekt Nim” z 2011 r. w reżyserii Jamesa Marsha pokazuje kolejny krok, na który zdecydowali się naukowcy – wyrwanie zwierzęcia z jego naturalnego środowiska i próbę jego uczłowieczenia. Krok, na który z pewnością nie zdecydowałaby się Goodall i który w moim odczuciu jest krokiem wstecz. Cała idea projektu o nazwie „Nim” jest zastanawiająca. Eksperyment ma udowodnić, że szympans, wychowywany wśród ludzi i jak człowiek może nauczyć się komunikować z nimi za pomocą języka. Jak pokazuje przykład Goodal, nie trzeba odbierać dziecka matce, by dojść do tych samych naukowych wniosków. Film Marsha, reżysera oscarowego „Człowieka na linie”, pokazuje wszystkie słabe elementy projektu badawczego zainicjowanego w 1973 r. przez dra Herberta Terrace’a z Uniwersytetu Columbia. Od różnego rozumienia założeń projektu przez Terrace’a i pierwszą opiekunkę Nima, Stephanie, przez krótkowzroczność badaczy (brak przewidzenia oczywistych konsekwencji związanych z dorastaniem i dojrzewaniem Nima), po sprawy etyczne – uchylanie się przed wzięciem odpowiedzialności za szympansa, gdy projekt został zakończony. Terrace uznał bowiem, że nie osiągnął zadowalających wyników i nie nauczył Nima posługiwania się językiem ludzi, mimo że wielu jego współpracowników i widzów z pewnością uzna, iż było inaczej. Eksperyment natomiast z pewnością nie udał się z innego punktu widzenia. W wyniku błędów ekipy Nim co rusz przechodził w ręce kolejnych opiekunów, zmieniał miejsca zamieszkania, zmieniały się też warunki jego życia. Z wielkiej rezydencji z ogrodem trafił do ciasnej klatki Instytutu Badań nad Naczelnymi w Oklahomie, gdzie przyszedł na świat, a później został sprzedany do laboratorium, w którym wykonywano eksperymenty medyczne na zwierzętach. W miejscu, które miało być jego ostatecznym wybawieniem i prawdziwym domem, na ranczu „spokojnej starości” w Teksasie nieomal nie umarł ze smutku i samotności, gdyż jego nowy właściciel nie wiedział, że szympansy są istotami społecznymi.
Marsh przedstawia tę niezwykłą biografię za pomocą szeregu rozmów z osobami, które brały udział w projekcie. Pokazuje je we współczesnych wywiadach i poukładanych chronologicznie materiałach archiwalnych. Nie każe swoim bohaterom podsumowywać zdarzeń, nie zawęża obrazu do jednej perspektywy, po prostu wysłuchuje, co czuli w danym momencie, i jak tamte dni pamiętają. Dzięki temu udało mu się stworzyć obraz bardzo przejmujący, niejednoznaczny, pobudzający w widzu refleksję na temat granic człowieczeństwa i pozwalający mu samemu osądzić zachowanie poszczególnych osób. Nie jest to film idealny, można by z niego usunąć np. momenty, w których oko kamery wnikliwie przygląda się świadkom wydarzeń przed rozpoczęciem wywiadu i kiedy każdy z nich przedstawia się za pomocą języka migowego. Zabieg ten powtórzony kilka-kilkunastokrotnie ustatycznia filmową opowieść, jest elementem sztucznym i według mnie niepotrzebnym.
Marshowi po raz kolejny udało się jednak nakreślić wnikliwy portret jednostki oraz przedstawić historię pewnego wyzwania, które w pierwszej chwili wydaje się nieosiągalne, a przynajmniej szalone (dr Herbert Terrace przypomina na początku linoskoczka Philippe’a Petita z poprzedniego filmu tego reżysera). Wynika z niej niestety, że człowiek jest istotą niezwykle egoistyczną, a z niemal całego towarzystwa przedstawionego w dokumencie najbardziej „ludzki” pozostaje szympans Nim. Po obejrzeniu filmu Marsha nie pozostaje mi nic innego, jak zgodzić się ze słowami słynnego kenijskiego paleontologa, Louisa Leakey’ego, mentora Jane Goodall: „Teraz musimy zmienić definicję narzędzia, zmienić definicję człowieka lub zgodzić się, że szympans jest człowiekiem”.
Monika Glińska