Sampha

Sampha
Sampha jest najmłodszym z pięciu braci. Jego starsze rodzeństwo – Junior, Jan, Sanie i Ernest – spędzili swoje dzieciństwo w miejscowości Kenema w Sierra Leone. W 1982 roku, jego ojciec który zajmował się wydobywaniem diamentów dostał nową pracę i przeniósł się z rodziną do Londynu, gdzie Sampha urodził się kilka lat później. Zamieszkali w bliźniaczym domu w  dzielnicy Morden. Przeprowadzka była szansą, aby zapewnić więcej możliwości dla swoich synów i uciec przed korupcją w handlu diamentami, która siała spustoszenie w jego kraju. Kilka lat później, w Sierra Leone wybuchła wojna domowa przez którą zginęło ponad 50.000 osób, a setki tysięcy uciekało z kraju. Gdy dziś Sampha wspomina ojca mówi "Zastanawiam się, co po nim odziedziczyłem. Dochodzę do wniosku że nie są to tylko rzeczy fizyczne. To wszystko to o czym myślisz, o czym mówisz i co czujesz
 
Gdy miał 3 lata, ojciec przyniósł do rodzinnego domu stare pianino. Nie było w tym żadnej głębszej ideologii, zależało mu po prostu, aby synowie nie spędzali zbyt dużo czasu przed telewizorem. Okazało się, że dla najmłodszego z pięciorga rodzeństwa Samphy instrument stał się ważna częścią życia, sposobem na radzenie sobie z problemami i przestrzenią do wyrażania samego siebie. Wielokrotnie podkreślał, że pianino jest jego najbardziej krystalicznym wspomnieniem z dzieciństwa. Pomimo tych pozytywnych skojarzeń, pianino stało się również symbolem rodzinnej tragedii. W 98 roku na raka zmarł jego ojciec, a w 2015 z tego samego powodu matka. Właśnie o tym jest piosenka "(No One Knows Me) Like The Piano", która promowała album "Process".
 
Sampha Sisay zawsze miał talent do introspekcji. Zazwyczaj gdy artyści zaglądają do swoich pierwszych tekstów są nimi zażenowani, lub w bardziej pozytywnej wersji rozbawieni. W jego przypadku nawet pierwsze utwory były przepełnione melancholią i psychologicznymi rozważaniami co bardzo go zdziwiło. "Niedawno znalazłem kilka arkuszy z tekstami z dzieciństwa. Pomyślałem co do cholery! Co ja sobie myślałem! O czym ja pisałem!" Poza tekstami od zawsze mocno interesowało go tworzenie bitów. Zaczął nawet oficjalnie tworzyć pod ksywką Kid Nova inspirowaną marvelowską postacią. W 2007 roku wokalista Kwes znalazł jego muzykę na MySpace i przesłał znajomemu który pracował w XL Recordings powiązanym z wytwórnią Young Turks. Później okazało się, że to właśnie ta wytwórnia dystrybuowała dwie pierwsze epki, oraz debiutancki longplay Samphy.
 
Pierwszym oficjalnym wydawnictwem była EPka "Sundanza" wydana w 2010 roku. Był to tak naprawdę zbiór pierwszych kompozycji Samphy powstających na przestrzeni wielu miesięcy. Epka została wydana na ręcznie malowanym CDku w 2010 r. w bardzo limitowanym nakładzie. Pliki miały się też znaleźć na bandcampie, jednak jak sam przyznaje zmasterowane tracki przypadkowo usunął mu z komputera brat podczas jednej z podróży, przez co jest zmuszony umieścić niskiej jakości mp3. Zdecydował się jednak na publikację po to, by cały dochód ze sprzedaży został przeznaczony na organizację wspierającą młode osoby chorujące na raka. Jeśli chodzi o brzmienie, słychać tu dokładnie co Samphie w duszy grało. Dużo syntezatorów i elektronicznych brzmień, choć znalazło się tez miejsce na ukochane pianino. Piosenkowy sznyt i rewelacyjnie kontrolowany wokalny falset były obecne od samego początku.
 
Przy publikacji drugiej w dorobku EPki "Dual", Sampha startował z poziomu artysty który "śpiewał w praktycznie każdym utworze na debiucie SBTRKTa" – tak przynajmniej rozpoczynała się większość recenzji tego materiału. Kolejne akapity traktowały o "nowoczesnym i świeżym podejściu do r&b", o "niesamowitym brzmieniu", "wyjątkowym wokalu", a wreszcie o "materiale na wielką gwiazdę". Niecały miesiąc przed premierą EPki Sampha pojawił się gościnnie u Drake'a w utworze "Too Much" (a tak na prawdę Drake zsamplował jego utwór o tym samym tytule) –  i to co bardzo docenili recenzenci, to brak usilnego dążenia to superszybkiej popularności i pozostanie wiernym swoim priorytetom. W końcu Drake'a można traktować jako artystę z rapowego mainstreamu, a wspólny utwór z praktycznie nieznanym wokalistą musiał spowodować ogromny wzrost zainteresowania. Sam mówił "I was like, 'Mum! Drake wants my beat!' And she was like, 'Who?'" "Dual" na pewno nie jest materiałem przy którym będzie się tańczyło, ale za to pokazuje dość klarownie tę bardziej intymną stronę Samphy, w porównaniu do pierwszej epki Sundanza. To świetny dowód na to, że podążanie za swoim głosem często okazuje się dużo bardziej owocne, niż uleganie temu, czego wszyscy od Ciebie oczekują.
 
Niewątpliwie jednym z najważniejszych momentów kształtujących Samphę jako artystę, oraz stwarzających mu przestrzeń na dotarcie do ludzi była współpraca i obecność na płycie SBTRKTa w 2011 roku. Aż 6 z 12 na krążków padło łupem jego wokalu. "Hold on" to utwór w którym czuje się jak ryba w wodzie, spokojna i klimatyczna kompozycja bardzo podobna do tego co Sampha prezentował na swoich własnych wydawnictwach. Po solidnym ale dość oczywistym wprowadzeniu trafiamy na takie utwory jak "Living Like I Do" czy "Something Goes Right" gdzie SBTRKT powrócił do swoich rytmicznych i drum'n'basowych korzeni, wprowadzając wokalistę na nieodkryty wcześniej przez niego muzyczny teren. I wiecie co? Właśnie na tych energicznych kompozycjach spokojny dotąd Sampha wypadł jeszcze lepiej.
 
Lista gościnnych występów Samphy jest na prawdę spektakularna. Poza wspomnianym udziałem na płycie SBTRKTa, w 2011 roku pojawił się też dwukrotnie na krążku "DevotionJessie Ware. Kolejne byłby dwa utwory z Drake'em, "Play" z Katy B, świetna kolaboracja z Emile Haynie i  Devem Hynesem w utworze "A Kiss Goodbye". To nie koniec – rok 2016 przyniósł gościnki u Kanye Westa w "Saint Pablo", Franka Oceana na wizualnym krążku "Endless", czy w końcu na jednym z najlepszy albumów ubiegłego roku czyli "A Seat at the Table" Solange, gdzie nie tylko zaśpiewał w singlu "Don't Touch My Hair" ale był współodpowiedzialny za produkcję aż 4 utworów. Pojawiało się wiele głosów, że to właśnie obecność Samphy sprawiła, że Solange zdołała wyjść z cienia swojej starszej siostry Beyonce.
 
"Gdy muzyka i teksty są tak bardzo realne i surowe, nie ma nawet przyjemności z jej słuchania. Gdy ja piszę coś osobistego, nie czuję się z tym komfortowo." Takie słowa wypowiedział w jednym z wywiadów. Niewątpliwie takie zdanie ma związek z sytuacjami, których wokalista doświadczył w swoim życiu – zarówno ojciec jak i matka zmarli przedwcześnie z powodu raka. "Zanim zdiagnozowano raka u mojej mamy, mój brat miał poważny udar co spowodowało u niego fizyczną niepełnosprawność. Gdy byłem młodszy byłem z nim mocno związany i podczas nagrywania albumu Process praktycznie cały czas o nim myślałem." Sampha wielokrotnie podkreślał, jak duże piętno odcisnęły na nim problemy rodzinne, ale nigdy nie próbował się od nich odciąć. Przyznał nawet, że mimo iż obecnie dużo trudniej jest mu spędzać czas wspólnie z bratem, to dzięki temu czuje się jeszcze bardziej z nim związany emocjonalnie. Zdrowotne defekty nie ominęły również i jego. W 2011 roku, kilka dni po zakończeniu trasy z SBTRKTem, Sampha obudził się z gorączką i bólem w gardle. Okazało się, że jest tam guzek. Artysta poddał się leczeniu i poczuł sie lepiej, jednak guzek nadal tam jest. Tę sytuację wspomina w utworze "Plastic 100ºC”.
 
FKA Twigs, SBTRKT, czy The XX – to artyści wydawani przez wytwórnię Young Turks. Zupełnie nie dziwi fakt, że Sampha ze swoim albumem dołączył do tego grona. W końcu nie od dziś wiadomo, że ten label potrafi przemycać alternatywne brzmienia do mainstreamowej rzeczywistości, a Samphie zdecydowanie się to należy. To co najciekawsze na "Process" to bardzo zróżnicowane tempo i emocje w kolejnych utworach oraz fakt, iż mimo to krążek tworzy spójną historię. Otwierające "Plastic 100ºC" buduje napięcie, które eksploduje w kolejnym, jednym z najlepszych na płycie, utworze "Blood on me" w którym wokalista zdecydowanie się rozpędza i śpiewa do wciągającej i rytmicznej kompozycji brzmieniowo przypominającej wspólne przygody z SBTRKTem. Później przez najbardziej taneczny numer "Kora Sings" przechodzimy do urzekającej ballady "(No One Knows Me) Like the Piano” w której Sampha powraca do wspomnień związanych z dzieciństwem i jego matką. Druga część albumu jest zdecydowanie mniej oczywista, choć rozjaśniana momentami klasycznego R&B jak w "Timmy's Prayer" lub bardziej eksperymentalnymi jak w "Reverse Faults".
 
Tytuł "Process" zdecydowanie nie jest przypadkowy. Bo proces tworzenia tego materiału był bardzo rozciągnięty w czasie. Gdzieś usłyszałem, że tę płytę można albo pokochać, albo znienawidzić. Nie jestem przekonany czy tak radykalne stawianie sprawy jest słuszne, ale faktycznie bezprecedensowa brzmieniowa konsekwencja Samphy dla jednych może być ogromną zaletą, dla innych czymś niezrozumiałym. Sednem sprawy jest jednak pytanie, czy w muzyce chodzi o to aby tworzyć ją dla wszystkich? Przecież to właśnie te cechy i pierwiastek wyjąktowości sprawiają, że dany artysta – w tym przypadku Sampha – ma szansę stać się jedną z najważniejszych postaci na scenie muzyki współczesnej. Szukacie efekciarstwa lub zbędnego przepychu? To nie ten adres. W zamian za to otrzymujemy bardzo prawdziwą i wykrystalizowaną paczkę emocji, bez udawania kogoś innego. Dzięki temu właśnie, z pewnością w głosie można powiedzieć, że "Process" to jeden z najlepszych debiutów w  alternatywnym R&B.