Sonia i Alexandre Poussin „Afryka Trek. Od Kilimandżaro do Jeziora Tyberiadzkiego” (Adriana Boruszewska)
Sonia i Alexandre Poussin
„Afryka Trek. Od Kilimandżaro do Jeziora Tyberiadzkiego”
wyd. Zysk i s-ka
Adriana Boruszewska
Jak zabrać się do czytania książki, której autorami są twórcy bloga, prezenterzy telewizyjni i zdeterminowani podróżnicy zarazem? Czy należy mieć wielkie nadzieje, czy raczej dać autorom czyste konto i nie skazywać ich z góry na sukces lub porażkę? Ja wybrałam drugą opcję. Co prawda, „Afryka Trek, Tom2, Od Kilimandżaro do Jeziora Tyberiadzkiego” Alexandra i Sonii Poussin nie jest łatwą lektura, głównie ze względu na swoje gabaryty – ponad 600 stron papieru kredowego sprawia, że książkę ciężko utrzymać w ręce, a co dopiero zabrać ze sobą do torby i czytać „w drodze”. Jednak, jeżeli mamy trochę czasu, a do tego wygodny fotel, na którym możemy swobodnie usytuować swoją dłoń z książką tak, aby nie zwichnąć sobie nadgarstka, to „Afryka Trek” będzie miłą odmianą od zimnej i szarej polskiej rzeczywistości.
Alexandre i Sonia Poussin to małżeństwo, które postanowiło przejść, co jest ważne, nie przejechać czy przepłynąć, ale przejść, drogę wzdłuż Wielkiego Rowu Afrykańskiego. Ponad trzy lata wędrowali od Przylądka Dobrej Nadziei do Jeziora Tyberiadzkiego, nie godząc się na żaden inny środek transportu z wyjątkiem własnych nóg. Tom pierwszy to opis drogi od Przylądka Dobrej Nadziei do Kilimandżaro, zaś tom drugi to wędrówka od Kilimandżaro do Jeziora Tyberiadzkiego.
Jak się czytało owe 600 stron? Chyba mogę stwierdzić, że dobrze. Książka jest ciekawa, wciągająca, może jedynie nieco drażniła mnie forma dziennika. Czasem niektóre fragmenty dłużyły się bardziej. Osobiście bowiem wolę selekcję tematyczną, a nie dzień po dniu, jednak starałam się zrozumieć zamysł autorów i przymknąć oko na niektóre, niezbyt ciekawe, fragmenty. Dużą zaletą książki jest szczegółowość opisów. Czytelnik czuje się, jakby razem z autorami przemierzał pustynny Sudan czy gościł w tanzańskich i etiopskich wioskach. Nacisk położony został również na relację z ludźmi, których to zachowanie, jak i zwyczaje, zgłębiają Sonia i Alexandre. Autorzy dokonują też weryfikacji swoich osobistych, a także narodowych, francuskich, stereotypów dotyczących Afrykańczyków.
Nie można również zapominać o tym, że prócz tła podróżniczego mamy również wątek obyczajowy, żeby nie powiedzieć miłosny, gdyż opowieść Poussin to nie tylko wędrówka przez Afrykę, ale także wędrówka przez małżeństwo. Autorzy odkrywają przed czytelnikiem tajemnice swojego związku, można powiedzieć nawet, że obnażają się przed nami ze swoimi problemami, przemyśleniami, filozofią życia…
Miłym akcentem, choć niestety niekoniecznie pozytywnym, są polscy bohaterowie. Parafrazując powiedzenie, że gdzie diabeł nie może, tam Polaka pośle, to właśnie naszych rodaków autorzy spotykają na pustyni w Sudanie. A co tam owi Polacy robią? Pędzą bimber …
Słowem końca mogę Wam z czystym sumieniem polecić „Afryka Trek, Tom 2”. Jest do dobra lektura, nie tylko dla podróżników, ale również dla tych, którzy pragną odrobiny optymizmu w życiu.