Sto Sztosów 2021
W nowy rok trzeba wejść z przytupem. Z jeszcze większym przytupem trzeba pożegnać stary. W Radiu LUZ dajemy Wam szansę na odhaczenie jednego i drugiego w szybkie dziesięć godzin. 2 stycznia od 10:00 do 20:00 prezentujemy Sto Sztosów roku 2021 – największe bangery jakie gościły przez ostatnie 365 dni na naszej antenie.
Znowu to robimy. Wiecie czego się spodziewać. Nawet wszystkie utwory już znacie, bowiem ukrywały się pod tajemniczym znakiem Mocograjów. Wszystkie one są już na naszej stronie, w zakładce Mocograje, niczego nie dodawaliśmy, zaskoczeń nie będzie. Ale aura tajemniczości pozostaje – w jakiej kolejności zostały one uszeregowane?
O należyte przedstawienie i budowanie napięcia zadbają nasi dziennikarze i dziennikarki, prezenterki i prezenterzy, selektorzy i selektorki, czy jakkolwiek chcą się przedstawiać, w dziesięciu duetach zmieniających się co godzinę.
TOP #10
#10: Young Leosia ft. Żabson – Jungle Girl
Prezentuje Zuzanna Pawlak
Mimo że ten tekst wypadałoby otworzyć postacią Young Leosi, niech dżunglowa dziewczyna stanie się daniem głównym i deserem, a ucztę zacznijmy od jej kolegi po fachu (nie brata, jak zwykły w błąd wprowadzać krążące od jakiegoś czasu plotki!). To, że stworzyli coś bezpośrednio razem, chwyta za serca i pięknie spina klamrą ważny rozdział w historii Mateusza z Opoczna. Fascynujące, jak potoczyły się jego losy. Nabrały tempa jeszcze wtedy, gdy raper nie utożsamiał się z płazami – czyli w liceum.
Kiedy jego koledzy grali w piłę w weekendy, Żabson zarabiał na życie. Na szczęście od samego początku robił to, co było mu przeznaczone, czyli imprezę. Lubi powtarzać, że nigdy nie miał innej, stereotypowej pracy, a o życie według powszechnych standardów otarł się po szkole tylko raz, gdy na moment wylądował na studiach prawniczych. Już wcześniej poznał legendę sceny Borixona, który zrobił z niego swojego hypemana. Ten stał się dla niego mentorem i z pewnością pomógł mu w drodze do sukcesu.
Teraz Żabson spłaca dług i sam szykuje bareczki, by Leosia mogła się na nie wspiąć i skoczyć wysoko w górę. Oczywiście, należy to zaznaczyć, każdy z nich sukces zawdzięcza przede wszystkim własnej osobie, a moją intencją nie jest umniejszanie niczyich dokonań. Chcę wyłącznie zwrócić uwagę na wzruszający schemat wsparcia i przyjaźni w branży. Jungle Girl jest fantastycznym, wzorcowym letniakiem i kolejnym dobrze obranym krokiem w karierze dziewczyny, ale w tym singlu jak w lustrze odbija się przede wszystkim postać Żabsona, który jawi się widzom już nie jako rozwydrzony, nadęty raperzyna, a rozsądny mecenas i wpływowy biznesmen. Leosia zaczynała jako jego didżejka i jakiś czas temu opuściła to stanowisko, by ruszyć w świat, a wspólna piosenka, choć pewnie jeszcze krzyżykiem na drogę nie jest, nabiera dla mnie w tej sytuacji jakiegoś zaskakująco symbolicznego wydźwięku.
Ale czy Leosia powinna już wypływać na szerokie wody? Odbiór tej piosenki z pewnością jest dla jej kariery bardzo ważny, bo zadecyduje o tym, czy stanie się braną na poważnie artystką, czy raczej powoli osunie się w nicość gdzieś na cmentarzysku pokrzepiających, acz przeznaczonych do zapomnienia memów.
Pierwsze wrażenie po odsłuchu – tony tej słynnej pozytywnej energii, ale opakowanej tak dobrze, że chce się ją chłonąć. To, jak wiele szczęścia daje ludziom (wystarczy zajrzeć do komentarzy pod teledyskiem na YouTube) bujanie głową w rytmy od Leokadii, już samo w sobie jest niezwykle budujące. Świadczy o tym, że mamy do czynienia z fenomenem oraz udowadnia, jak wielkie jest zapotrzebowanie na scenie na postać kobiecą, o dziwo niekoniecznie prosto z ulicy albo nad wyraz wyuzdaną. I to się wszystko wspaniale klei, bo brak tu drugiego dna czy nadrzędnego celu – Jungle Girl ma takie samo zadanie, jak poprzedni hit Leosi: wybrzmiewiać na parkietach i zapewniać dobrą zabawę. Piosenka spełnia swoje zadanie i dokładnie dlatego działa tak, jak działa – czyli wyśmienicie.
Bit jest tu klubowy i raczej typowy, ale płynie, więc odpowiada na funkcję. Melodia również, bo zostaje ze słuchaczem jeszcze na długo po odsłuchu. Zaskakują efekty dźwiękowe – naleciałości spod szyldu PC Music są wielce interesujące. Mam tylko nadzieję, że tekstami Leosia nie zacznie ocierać się o wersy z płyty Ekipy, bo granica i tak jest już przecież nad wyraz cienka (nawet mimo że artystka w większości przypadków balansuje na niej niczym wprawna akrobatka). Niech chociaż ktoś jej powie, że „każde dragi” to przeżytek, bo to mój największy – jak na razie – niepokój.
#9: Erika de Casier – Someone to Chill With
Prezentuje Sebastian Rogalski
Zdziwieniu nie było końca, kiedy pokapowałem się, że Erika de Casier wydała nie pierwszy, a już drugi w dorobku album. Faktycznie, o tak cichutko śpiewającej postaci można dość prędko zapomnieć (zwłaszcza gdy konkurencję dla niej stanowią dżunglowe dziewczyny), ale jednak pole, które ta senna mara sobie zaklepała, w dzisiejszym R&B jest dość wyjątkowe. Dość powiedzieć, że stoi za nią legendarny label 4AD, dzięki któremu dream pop brzmi tak, jakim dziś go kojarzymy. Erika, przełamawszy pisarską blokadę, dorzuca kolejną cegiełkę do tego eterycznego muru: na Sensational znajdziemy samo pościelowe dobro, inspirowane dokonaniami Craiga Davida czy czteroosobowego Destiny’s Child. Kieliszki do wina i świece zapachowe w pakiecie z płytą.
Sebastian Rogalski
#8: Deafheaven – The Gnashing
Prezentuje Adam Salamon
Popularyzatorzy fenomenu blackgaze wrócili… z „najmniej metalowym” albumem jaki kiedykolwiek nagrali. Choć nie tak agresywna jak wcześniej, fala dźwięku, którą muzycy Deafheaven potrafią zalewać słuchaczy w swoich kompozycjach obecna jest także w utworze The Gnashing. Pomimo przebojowości melodii refrenu i przestrzenności post-rocka w barwach gitar, całość wciąż posiada atmosferę subtelnie budowanego niepokoju, który drzemie pod dynamiką post-hardcore’u.
Dla jednych cały album Infinite Granite może być zbyt drastycznym odwrotem od brzmień znanych z ostatniego Ordinary Corrupt Human Love czy kultowego już Sunbather. Warto jednak przesłuchać go kilkukrotnie, skupiając się na subtelnych teksturach dźwięków, które zaserwowała nam grupa z Los Angeles – singiel The Gnashing chyba najlepiej oddaje klimat całości wydawnictwa.
#7: Lochy i Smoki – FIFA 98
Prezentuje Jan Chrzan
Szczecińskie trio Lochy i Smoki wraca z singlem FIFA 98. Definiujące całe pokolenie Polaków i Polek lęki zostają tu ubrane w getry piłkarskich, błyskotliwych metafor i udźwiękowione fenomenalnym emo, w którym nie brakuje ani nostalgii, ani gniewu.
Nie dajcie się zwieść tytułowi, sugerującemu najntisowe fascynacje grupy. Lochy i Smoki brzmią niezwykle świeżo i dojrzale. Struktura, której można spodziewać się po noise-rockowej piosence, zostaje tu przełamana przejmującymi, wyciskającymi łzy instrumentalami. FIFA 98 rozbudza apetyt na następczynię długogrającego debiutu szczecinian, który ukazał się w 2015 roku. Miejmy nadzieję, że w 2021 r. FIFA otworzy drogę młodej, polskiej scenie gitarowej do mainstreamu, w stylu godnym otwarcia tytułowej produkcji studia EA Sports.
#6: Brodka – Game Change
Prezentuje Michał Rypel
Never be, ever be, ever be, ever be
ever be, ever be, ever be
I’ll never be the same again
– śpiewa w swoim najnowszym singlu Game Change Monika Brodka, która w coldwave’owym stylu wraca do solowej wydawniczej działalności, pozostającej przez ostatnie 5 lat w stanie cichego zawieszenia (z wyłączeniem jedynie płytowej publikacji sesji MTV Unplugged).
Ci jednak, którzy tęsknią za stylówką rodem z jej ostatniego longpleja Clashes (2016) z pewnością będą musieli delikatnie nagiąć swoje oczekiwania, bo Brodka w 2021 roku odważnie sięga po syntezatory i popowy brutalizm (tożsamy z tym, który widać w stylizowanym teledysku w reżyserii samej artystki oraz Przemka Dzienisa, z gościnnym udziałem m.in. Kuby Grabowskiego a.k.a. Quebonafide), czym zdaje się redefiniować swoje dotychczasowe „muzyczne Ja”. Bo gdzie Granda, gdzie LAX, wspomniany już Clashes, brodkowa gorąca szesnastka z 2020 (prod. 1988) czy ostatnia współpraca z duetem PRO8LEM – a gdzie Game Change. Prawda?
A, no i przy okazji – nowy numer zapowiada premierę piątego albumu Moniki B., czyli BRUT. Data wydania: TBA. Czekamy!
#5: sneaky jesus – Józek Zagadka
Prezentuje Szymon Baczyński
Na naszych oczach w pięknym stylu w świat wypływa muzyka lokalnego składu sneaky jesus, o którym prawdopodobnie mieliście okazję słyszeć, jeżeli interesuje was to, co koncertowo dzieje się w naszym mieście. Od niesławnej piwnicy na wyspie Tamka, poprzez plażę Odra-Pany, Avant Art Festival, aż do cudownie oprawionej live sesji w warszawskim klubie Jassmine… My wierzymy, że to dopiero początek szlaku przecieranego przez wrocławski jazz band.
Trzymając kciuki za koncertowe powodzenie grupy w rozkręcającym się właśnie sezonie, wyczekujemy premiery ich debiutanckiego krążka zatytułowanego For Joseph Riddle. Materiał zarejestrowano późnym latem ubiegłego roku, domykając tym samym brudne, surowe i oparte na niekończących się jam sessions początki, i wynosząc zarazem kwartet na nowy poziom. Pewni swoich umiejętności, także tych kompozytorskich, muzycy nie chcieli już chować się w podziemiu. Praktycznie gotowy krążek wysłali do londyńskiej wytwórni Shapes of Rhythm i z miejsca zachwycili jej włodarzy. Ci zaproponowali zespołowi kontrakt i wyznaczyli datę premiery płyty, na nośnikach fizycznych i w cyfrze, na najbliższy piątek (28 maja).
Utwór Józek Zagadka, który prezentujemy wam przedpremierowo na 91.6 FM, można określić tytułowym, ale i kluczowym dla całej historii. Mimo że to najstarsza kompozycja na albumie, symbolizuje potencjał drzemiący w tych młodych artystach. Balans, który znajdziemy tu pomiędzy szaleńczymi partiami poszczególnych instrumentów i zmianami tempa, a dyscypliną i zdolnością do pisania odważnych melodii, pozostawił niejedną publiczność z apetytem na więcej od sneaky jesus.
#4: Joy Orbison ft. Léa Sen – better
Prezentuje Paweł Szeląg
Od pierwszych singli do debiutanckiego longplaya Joya Orbisona musieliśmy czekać ponad dekadę. Brytyjski producent zdążył w tym czasie zacementować swoją pozycję wśród najbardziej ekscytujących brytyjskich producentów. Wydane dla XL Recordings still slipping vol. 1 to unikatowe dzieło stanowiące wyznacznik jakości i wszechstronności Petera O’Grady’ego.
Mając do czynienia z tak różnorodnym i stojącym na wysokim poziomie albumie, niełatwo było wybrać utwór, który stanowić będzie reprezentację tego, co czeka nas na still slipping vol. 1. To prawdziwa podróż przez style i gatunki. Niemniej better powstały we współpracy z léą sen to coś, co chwyta uwagę momentalnie – stąd też padło właśnie na ten utwór. Kompletna kontrola nad absorbującym rytmem ze strony Joya Orbisona i przepiękny głos wokalistki. Mam nadzieję, że te pięć minut wystarczy, by przekonać Was do odsłuchu całości tego świetnego materiału.
#3: Coals – ganc egal
Prezentuje Julia Karska
W zeszły weekend gościliśmy Kachę Kowalczyk solo na imprezie ramówkowej – w kolejnych dniach, tym razem na antenie, spotkamy się jeszcze nie raz, bo duet Coals to nasi tegotygodniowi mocograjowicze!
Tak jak zapowiedziała to sama Kacha w wywiadzie podczas festiwalu Wrosound, powrót Coalsów to głównie neoperreo – delikatne, nostalgiczne, późnoletnie… po prostu idealny soundtrack do oglądania zdjęć z tegorocznych wakacji. Wierzą w to zwłaszcza ci spośród fanów duetu, którym na jednym z ostatnich koncertów Coalsów wpadł w ucho utwór z najnowszego singla, z tak chwytliwym motywem, że nie sposób przestać go nucić.
Czekamy na kolejne efekty fascynacji tych artystów współczesną muzyką latynoską i mocno w nich wierzymy. Dla Radia LUZ Coalsi nie byli przecież nigdy „ganc egal”.
#2: Baby Meelo – KO$ZYK00WKA ft. Groove Professor
Prezentuje Michał Frysiak
12 lipca ujrzał światło nieoczywisty projekt prosto z wrocławskiej sceny – HEAVYWEIGHTŻ00LRAP od Baby Meelo, reprezentanta regime brigade, a wraz z nim singiel promujący o tytule KO$ZYK00WKA.
W nawijce Baby Meelo nie uświadczymy kojarzonego ze współczesnym rapem odrealnionego blichtru. Raper serwuje „Pete Rock hip-hop” z nutą gorzkiej autorefleksji opartej na świeżym, bo zdystansowanym podejściu. Mamy tu laidback w pełnej krasie, lecz nie w stylu Undadasea do baunsu na Wyspie Słodowej, bardziej „na blacie 90, zimny łokieć” oraz followupy, których odnotowywanie sprawiłoby nawet najbardziej zagorzałemu forumkowiczowi dużo satysfakcji.
Interesująco przedstawia się również strona instrumentalna utworu. Przy użyciu mocno wkręcającej się jazzowej pętli opartej w głównej mierze na rozlanych bębnach i wysoko zagranej sekcji kontrabasu, Groove Professor nadaje produkcji powolnego i bardzo gęstego nastroju. Beatmaker buduje napięcie, które umiejętny aranż co chwilę rozładowuje, podkreślając wydźwięk rzucanych przez rapera barsów.
W taki właśnie sposób Baby Meelo łapiąc za mikrofon, dowiózł na antenę Radia Luz zadymiony klimat wrocławskich osiedli.
#1: Belmondawg – Te Tereny
Prezentuje Michał Rypel
Czy belmondziakomania przeszła najśmielsze oczekiwania? Tego nie jestem pewien, choć nowy singiel Młodego Gdynianina jasno wskazuje, że muzycznie raper ma się bardzo dobrze i może liczyć na ponowny napływ słuchaczy. Ci z pewnością ostrzą już kły na jego krążek H.A.U. (Hustlin As Usual), który w całości usłyszymy 20 kwietnia.
Po upichconym w grudniu ubiegłego roku PAPPARDELLE ALL’ARRABBIATA Tytus wraca do nas z cudownie wyprodukowaną (ponownie Expo 2000) pocztówką ze swojej młodości. TE TERENY nie są jednak kolejną kopalnią enigmatycznych wersów i kulinarnych odniesień. To hołd oddany jego małej ojczyźnie: gdyńskiemu szorstkiemu krajobrazowi i realiom dorastania w Polsce lat dziewięćdziesiątych. Jest w tym wszystkim pewien rodzaj romantyzmu, który wyraźnie rozwija artystyczny wizerunek rapera.
Instant klasyk? Oj taaak.
Michał Rypel