The Kills
Alison Mosshart i Jamie Hince to dwie przeciwności – ona jest energiczna i odważna, on wycofany i spokojny. Ona może stworzyć dwadzieścia utworów i gdy jeden wyjdzie dobry jest zadowolona, on woli siedzieć nad jednym utworem tak długo, aż sam siebie zadziwi. Oboje przyznają jednak, że to właśnie te różnice są powodem, dlaczego tak dobrze im się współpracuje. 3 czerwca, po pięciu latach przerwy, wydali nową płytę. Ponadto niedługo zobaczymy ich na żywo w trakcie katowickiego OFF Festivalu – The Kills Artystą Tygodnia w Radiu Luz.
Początki twórczości The Kills były dość trudne. Mosshart i Hince poznali się przypadkiem – gdy Alison grała jeszcze w zespole Discount. W trakcie trasy koncertowej wynajmowała pokój w tym samym hotelu co Hince – i to w dodatku pokój dokładnie pod nim. Jednego wieczora usłyszała jak gra na gitarze. Jedno doprowadziło do drugiego i oboje zaczęli wspólnie pisać piosenki poprzez wymianę listową – ona mieszkała w rodzinnej Florydzie, on w Londynie. Było to jednak męczące dla obu stron i po rozpadzie Discount, Mosshart przeniosła się do Anglii, by móc w pełni poświęcić się tworzeniu z Hincem.
Pierwsze wydawnictwa The Kills bardzo mocno przypominały garażowy punk. Minimalistyczne kompozycje pełne były prymitywnych riffów gitarowych i drapieżnego głosu Alison. Po wydaniu debiutanckiej płyty Keep On Your Mean Side w 2003r, krytycy porównali ich do The White Stripes choć jednak na pierwszy plan wysuwa się skojarzenie z The Velvet Underground, gdzie usłyszeć można podobne rozwiązania brzmieniowe.
W 2005 roku The Kills wydali drugą płytę „No Wow” – miała ona dużo z punkowości poprzedniego albumu, ale była jeszcze bardziej minimalistyczna.W założeniu jednak album miał być zupełnie inny od finalnego produktu. Dlaczego? Hince planował nagrywać swoje partie na syntezatorze Moog. Jednakże ten się zepsuł i nie dało się go naprawić przed wejściem do studia, więc zespół podjął decyzję o zmianach w brzmieniu. Nam teraz pozostaje zastanawiać się, jak brzmiałoby The Kills, gdyby ten felerny sprzęt działał jak należy.
W ciągu swojej kariery zespół mocno ewoluował – członkowie zresztą nie ukrywają, że starają się za każdym razem zrobić coś nowego i nieustannie eksperymentują – i tak jak ich pierwsze wydawnictwa wprowadzały minimalistyczną, złowieszczą atmosferę tak już trzecia płyta „Midnight Boom” tego minimalizmu nie miała. Co więcej – na trzecim albumie The Kills było bliżej do zespołu popowego niż punkowego. Utwory jednak dalej miały energię charakterystyczną dla zespołu. I ta ewolucja wyszła im na dobre – właśnie tym krążkiem The Kills przebili się do mainstreamu. Pokazuje to chociażby fakt, że wiele kawałków z Midnight Boom pojawiło się w soundtrackach kilku seriali np. House czy Gossip Girl.
Niestety po sukcesie trzeciego albumu The Kills ogłosili przerwę w działalności. Tym samym od 2009roku Mosshart kompletnie oddała się pracy nad projektem The Dead Weather. Grupa powstała po tym, jak na jednym z koncertów zespołu The Raconteurs – gdzie grali Jack White i Jack Lawrance – Mosshart zastąpiła White’a na wokalu. W efekcie ta trójka postanowiła połączyć siły i wraz z Deanem Fertita z Queens of the Stone Age założyli The Dead Weather. Zespół łączy wpływy punka i bluesa oraz rock’n’rolla i może pochwalić się trzema płytami.
W 2011 roku The Kills powrócili z czwartą płytą „Blood Pressures”, w której po raz kolejny poszli w nieco inną stronę. Zrezygnowali z popowego podejścia na powrót idąc w mocniejsze uderzenie – jednak bardziej wrażliwe i zmysłowe niż wcześniej. Udowadnia to chociażby fakt, że na Blood Pressures pojawiła się pierwsza w historii zespołu ballada „The Last Goodbye” – która też potem została wykorzystana w filmie „Być Kobietą”
Ostatnie lata dla Jamiego Hince’a nie należały do najłatwiejszych – problemy zdrowotne i osobiste stanęły mu na tworzenia. W pewnym momencie nie było wiadomo czy zagra jeszcze na gitarze – kontuzja jego lewej ręki była na tyle poważna, że musiał przejść aż sześć operacji a potem uczyć się od nowa gry na instrumencie. W międzyczasie rozpadł się jego związek małżeński z modelką Kate Moss. Spowodowało, że gitarzysta poczuł potrzebę zaszycia się gdzieś z dala od cywilizacji – padło na Syberię. Często jest tak, że negatywne przeżycia stanowią wystarczający bodziec do tworzenia i tak też było w przypadku The Kills. 3 czerwca wydali nową płytę „Ash & Ice”, w której rozbrzmiewają echa doświadczeń ostatnich lat.
Przygotowała: Ola Białkowska