Viagra Boys

Gdy w 2015 roku szóstka sztokholmskich muzyków spotkała się po raz pierwszy, nikt nie zakładał, że staną się legendą jeszcze przed wydaniem pierwszego albumu. Ich nazwa, nieprzyjemny wygląd i agresywne brzmienie, które na pierwszy rzut oka, mógłby odstraszyć, to tylko pozór. Viagra Boys to zespół, który, stara się łamać stereotyp agresywnych punkowców. Ich muzyka, choć brzmieniowo – typowo męska, kryje w sobie wspaniałe historie, ironiczną krytykę świata i tonę uczuć. Wszystkie cechy ich twórczości zdecydowanie znajdują odzwierciedlenie w najnowszym albumie, wydanym w styczniu tego roku, czyli Welfare Jazz.
Zespół Viagra Boys pojawił się znikąd, a mimo to szybko zdobył uznanie fanów muzyki postpunkowej. Skrzeczący saksofon, rytmiczny i brudny bas, syntezatory, przesterowana gitara i wokal, w którym można usłyszeć zarówno wpływy Nicka Cave’a, jak i Jima Morrisona, to główne cechy brzmienia szwedzkiego sekstetu. Na przestrzeni lat zespół wyklarował swój własny styl, którym posługuje się w tak dopracowany sposób, że mimo wszystko wciąż potrafi zaskoczyć. Wszystko to widoczne jest na najnowszym krążku zespołu, ale zacznijmy od początku.
Pierwsze EP zespołu – Consistency of Energy pojawiło się dość szybko. Pierwszego wydawnictwa można było posłuchać już rok po powstaniu zespołu. Niedługo po wydaniu krążka, muzycy dołączyli do niezależnej, szwedzkiej wytwórni YEAR0001, która wydaje również między innymi Young Leana. Przez następne lata krótko grające wydawnictwa pojawiały się regularnie. W 2017 roku zespół dostarczył Call Of The Wild, natomiast w 2018 Szwedzi obdarowali fanów aż dwoma o tytułach Sports i Just Like You. Większość utworów z tych dwóch kompaktów znalazła się potem na pierwszym longplayu zatytułowanym Street Worms, który niesamowicie szybko zdobył popularność pośród fanów.
Pierwszy longplay okazał się na tyle popularny, że zespołowi udało się zorganizować międzynarodową trasę, w czasie której odwiedzili również Polskę. Dodatkowo fani otrzymali Street Worms w wersji Deluxe Edition. Pomimo sukcesu, Viagra Boys nie spoczęli na laurach. 2019 rok to kolejna EP zatytułowana Common Sense, na którym Szwedzi zaskoczyli popowym klimatem pierwszego utworu, lecz w następnych utwierdzili słuchaczy, że to wciąż te same surowe Viagra Boys.
Jak dla większości artystów, tak i dla Viagry, rok 2020 był rokiem odwoływania i przesuwania koncertów. Z tego powodu niezaspokojeni entuzjaści zespołu musieli zadowolić się czekaniem na informacje na temat zapowiedzianego na początek 2021 roku, drugiego longplaya. Pierwszy ujawniony został tytuł Welfare Jazz, który rozbudził oczekiwania fanów. Na pierwszy singiel przyszło czekać aż do października, gdy ukazało się Ain’t Nice. Do końca roku ukazały się jeszcze trzy kolejne single, czyli Creatures, In Spite of Ourselves i Boys&Girls. Ze zniecierpliwieniem wyczekiwano premiery albumu, którego premiera miała miejsce 8 stycznia tego roku. Album szybko dostał doceniony, na przykład przez portal Rouch Trade, który ogłosił krążek albumem miesiąca. Fani też od razu pokochali nowy album postpunkowego zespołu.
Chodź większość członków zespołu, urodziła i wychowała się Szwecji, to wokalista Sebastian Murphy, pierwsze kilkanaście lat życia spędził w San Francisco. W latach młodości zapatrywał się w muzykę południa i wielkie gwiazdy muzyki country. Przez wiele lat zmagał się z problemem narkotykowym. Bardzo często można usłyszeć o tym w utworach Viagra Boys. Szczególnie na najnowszym krążku. Sam wokalista po napisaniu tekstów na płytę stwierdził po czasie, że są zdecydowanie zbyt osobiste.
Pokazywanie w utworach uczuć i personalnych przemyśleń wcale nie jest obce w muzyce Viagra Boys. Członkowie sami o sobie żartują, że powinni zmienić nazwę na Sensitive Boys. Emocje to nie wszystko. Zespół znany jest ze swego rodzaju krucjaty przeciwko toksycznej męskości i patriarchatu. Otwarcie przyznają się do bycia feministami. Jednocześnie nie chcą angażować się w politykę, bo nie o to chodzi w ich muzyce. Ich głównym napędem jest chęć głoszenia równości i tolerancji. Wszystkie ich przekonania bez problemu można odnaleźć w tekstach piosenek.
Zespołu Viagra Boys nie można brać zbyt na poważnie. Sebastian Murphy, który stoi na czele zespołu, często mówi o tym, że do wszystkiego podchodzi z przymrużeniem oka. Bardzo często groteskowa krytyka i komentarz otaczającej ich rzeczywistości jest obecna w tekstach ich utworów. Na pierwszym krążku długogrającym satyra była tak powszechna, że album zyskał miano czarnej komedii. Krzysztof Sarosiek, który miał okazję przeprowadzać wywiad z zespołem, wspomina, że rozmowa zakończyła się w momencie, gdy wokalista wdrapał się na ścianę backstage’u i zaczął zwisać z sufitu.
Zespół Viagra Boys nie wywalczył sobie serc fanów tylko za pomocą muzyki. Szwedzki band, to również wspaniałe koncerty, które pozostają w pamięci obecnych na bardzo długo. Na czas ich trwania Sebastian Murphy, zamienia się w pseudo-proroka, który nie boi się swoich uczuć. Do tego masa tatuaży, strój bardzo często ograniczający się do samych bokserek oraz ciemnych okularów i chaotyczny taniec, idealnie oddają kwintesencję zespołu. Nowy album Welfare Jazz utwierdził wielu słuchaczy w przekonaniu, że zespół już w pełni odnalazł swój styl. Styl, który jest wart podziwu i poświecenia mu paru chwil, by chociaż na chwilę doznać postpunkowego szaleństwa.
Kacper Świeca