Weyes Blood
Natalie Mering nieustannie zaskakuje swoją umiejętnością uchwycenia uczuć i zamykania ich w emocjonalnych lirykach, nietuzinkowych melodiach i kosmicznych harmoniach. Z każdym kolejnym wydanym albumem zachwyca nas i zmusza do refleksji nad życiem. Jej piąty krążek zatytułowany And in the Darkness, Hearts Aglow ukazał się 18 listopada, rozświetlając ponure, jesienne dni. Właśnie dlatego w tym tygodniu w bloku Artysty Tygodnia Akademickiego Radia LUZ dokładniej przyjrzymy się sylwetce Weyes Blood.
Natalie pochodzi z muzykalnej rodziny — zarówno jej rodzice, jak i starsi bracia są muzykami. Sama zaczęła tworzyć w wieku 15 lat, używając pseudonimu Wise Blood. Później zmieniła pisownie na Weyes Bluhd i pod tym aliasem wydała samodzielnie dwa albumy (Strange Chalices of Seeing i Evacuating Zombie Milk) oraz jeden minialbum (Liquor Castle) — bardzo mroczne, eksperymentalne, momentami nawet przerażające, brudno brzmiące dzieła, które znacznie różnią się od jej obecnej twórczości. Analiza dyskografii Weyes Blood jest doskonałym dowodem na to, jak wszechstronni potrafią być artyści i jak ewolucyjna może być sztuka.
W college’u studiowała muzykę. Udzielała się także w studenckim radiu, gdzie prowadziła własną audycję. Jednak po pierwszym roku rzuciła studia i dołączyła jako basistka do Jackie-O Motherfucker — zespołu grającego eksperymentalnego rocka i psychodeliczny folk — a także do noise rockowej grupy Satanized, w której śpiewała i grała na klawiszach. Ale już w 2011 roku, jako Weyes Blood and the Dark Juices, wydała swój pierwszy studyjny album The Outside Room, na którym możemy usłyszeć przepełnione mrokiem i tajemniczością ballady.
Złamane serca bardzo często inspirują artystów. W twórczości Natalie Mering dowodem na to jest jej drugi album zatytułowany The Innocents, który wydała w 2014 roku już pod skróconym pseudonimem Weyes Blood. Artystka zdradziła, że traktuje o jej pierwszym poważnym związku, który nie zakończył się najlepiej. Album jest przepełniony wieloma eksperymentami — łączy ze sobą elementy sielskości muzyki folkowej z noise rockowymi gitarami, a nawet wplata inspiracje muzyką sakralną.
Rok później wydała minialbum zatytułowany Cardamom Times, który jest zdecydowanie mniej rozbudowany w swojej formie. Natalie nagrała go w swoim domowym studio w Nowym Jorku. Są to cztery piosenki, na które składają się głównie gitara, keyboard i głos artystki. Jednakże brzmi on bardziej jak podsłuchany w lesie duch lamentujący nad swoim nieszczęśliwym życiem, któremu akompaniują nimfy i wiatr.
Wraz z kolejnym albumem nadeszła kolejna reorientacja artystki. Front Row Seat to Earth (2016) to opowieść bardzo intymna. Natalie Mering muzycznie uzewnętrzniła uczucie izolacji, które towarzyszyło jej podczas kilkumiesięcznego mieszkania w Nowym Jorku. Czuła się tam samotna, jakby była niewidzialna. Natalie pozostaje szczera ze swoimi emocjami, otwarcie pokazuje swoją wrażliwość. Ubiera beznadziejność w słowa, które okala mozaikowymi melodiami. Na szczególną uwagę zasługuje utwór Can’t Go Home. W budowie jest on niezwykle prosty — jedynymi jego składnikami są głos Natalie i syntezator. Jednak jest on niemalże a cappella, co tylko potęguje uczucie samotności i izolacji.
Czwarty album Weyes Blood zatytułowany Titanic Rising ukazał się w kwietniu 2019 roku. Jest to zdecydowanie jej najbardziej chamber popowe dzieło. Ale na początek ciekawostka — przepiękna okładka albumu nie jest photoshopem! Zdjęcie przedstawia prawdziwą, podwodną sypialnię. Zostało ono wykonane przez Bretta Stanleya, który specjalizuje się w sesjach zdjęciowych pod wodą. Mering, wyjaśniając znaczenie okładki, określa wodę jako symbol podświadomości, a sypialnię jako „bezpieczną przestrzeń”, która kształtuje ludzką tożsamość.
Album ten podzielony jest na dwie części rozdzielone instrumentalnym interludium o takim samym tytule. W pierwszej części, gdzie tematami przewodnimi są nadzieja i miłość, Weyes Blood przyznaje, że potrzebuje obu, ale już sama nie jest pewna, gdzie ich szukać. W drugiej natomiast zahacza o tematy egzystencjalne – zawodzącą ją rzeczywistość, obraz samego siebie czy śmierć bliskiej osoby.
Od strony produkcji jest to bardzo złożone dzieło. Uwielbiam sposób w jaki Natalie Mering wykorzystuje elementy orkiestralne i łączy je z syntezatorowymi brzmieniami. Nadaje to niesamowitej dynamiki jej muzyce. Utwór zamykający album Nearer to Thee melodycznie nawiązuje do utworu otwierającego, ale tytułem odwołuje się do chrześcijańskiego hymnu Nearer, My God, to Thee, który rozbrzmiewał, gdy Titanic tonął.
Kolejną ciekawostką związaną z tym albumem jest utwór Titanic Risen, który był elementem ekskluzywnym tylko dla japońskiej wersji albumu. W Stanach oficjalnie ukazał się dopiero w zeszłym roku, dwa lata po wydaniu Titanic Rising. Jest to utwór absolutnie magiczny, zawiązujący idealnie cały album.
Weyes Blood ma na swoim koncie wiele współprac z różnymi artystami, między innymi Drugdealerem, Zellą Day, Laną Del Rey, Perfume Genius, The Killers czy Johnem Cane’em.
Tak w końcu docieramy do 12 września tego roku. Weyes Blood zapowiedziała swój piąty album, jednocześnie wydając jego pierwszy singiel — It’s Not Just Me, It’s Everybody. Określa ona ten utwór jako buddyjski hymn o jedności wszystkich ludzi. Ludzi żyjących w kulturze i świecie, który z każdym dniem coraz mniej ma ich samych na względzie. Czujemy się wyizolowani, nieistotni, nieważni. Boimy się, że nie nadążamy za pędzącym światem. I mimo że uczucie to jest niezwykle uniwersalne, to i tak złudnie myślimy, że każdy odczuwa to inaczej.
And in the Darkness, Hearts Aglow to także próba obudzenia romantyczności, która skrywa się w każdym z nas. Natalie Mering nie tylko śpiewa o miłości w erze technologii, ale także o tym, jak apatyczni i obojętni wobec siebie się stajemy. Krytykuje także kulturę narcyzmu i podejście wielu ludzi, którzy uważają, że nieustannie odnosząc sukces i znajdując poklask, ukoją swoje dusze. Bo szukają ukojenia wszędzie, ale nie w sobie, w swoim wnętrzu. A czy możemy być szczęśliwi, żyjąc w dysharmonii z sobą samym?
And in the Darkness, Hearts Aglow jest drugą częścią albumowej trylogii. W Titanic Rising Weyes Blood obserwuje ciążące nad światem fatum. Najnowszy album jest osobistą odpowiedzią artystki na bycie w samym środku tego wszystkiego, co wcześniej zapowiedziała. I wiem, że od ostatniej części trylogii dzieli nas zapewne kilka lat, ale już nie mogę się doczekać tego, co przedstawi nam Weyes Blood, do jakiego świata zabierze nas tym razem i do jakich refleksji nas zmusi. Bo wszyscy potrzebujemy sztuki, która pozwala na ucieczkę od szarej rzeczywistości i Natalie Mering właśnie taką sztukę tworzy.
Zuzanna Kopij