Wiktoria Zwolińska ft. Lor – siódme – nie kradnij
Niełatwo napisać cokolwiek o tym utworze tak, by uchwycić wszystko, co się w nim kryje. Z jednej strony mamy minimalistyczne brzmienie, przywodzące na myśl doo-wopowe romantyzowane obrazy lat 50. Z drugiej, intensywność emocjonalna tekstu swoją prostotą i zwięzłością zachwyca. siódme — nie kradnij, będący efektem współpracy Wiktorii Zwolińskiej z dziewczynami z zespołu Lor, to słodko-gorzki obraz przedstawiający zazdrość, zawód, a potem powstanie i podniesienie głowy. A to tylko dzięki sile, którą napełnia nas girlhood.
Utwór wychodzi poza ramy typowej miłosnej opowieści. Jest czymś więcej niż tylko historią o zazdrości czy zdradzie. Tekst, współtworzony przez Paulinę Sumerę i Wiktorię, uwydatnia kobiece przeżycia i emocje w sposób pozbawiony pretensji, ale pełen gęstości. Głosy dziewczyn, słodkie i lekko łamiące się w pewnych momentach, budują napięcie, aż w końcu docierają do pointy, która podbudowuje dwie główne bohaterki opowieści.
Najbardziej porusza mnie jednak przesłanie. W tytule mamy przykazanie „nie kradnij” – jakże archaicznie brzmiące w świecie, gdzie granice między własnością a pożądaniem bywają rozmyte. Ale czy rzeczywiście chodzi tu o kradzież? Dość niewinnie brzmi to słowo w kontekście tej historii. Tu mówimy o pragnieniu posiadania kogoś na wyłączność, o wdzieraniu się w czyjeś życie, niekoniecznie świadomie i umyślnie.
siódme – nie kradnij jest zarówno przypomnieniem, jak i wyzwaniem. Jakby dziewczyny chciały powiedzieć: zobacz, gdzie stoisz. Jakie granice przekraczasz w imię miłości? A może tylko w imię egoizmu? To pytania, które mogą nas dręczyć jeszcze długo po tym, jak ostatnia nuta ucichnie. I można by pomyśleć, że siódme – nie kradnij to historia zamknięta w prostym schemacie – miłość, zawiść, emocjonalne zawiłości. Ale im więcej razy jej słucham, tym bardziej odkrywam, że jest to utwór o wolności. Wolności od schematów, od oczekiwań, od prób definiowania siebie przez kogoś innego. Jest w tym jakaś odwaga, by powiedzieć: nie potrzebuję więcej niż mam, nie muszę żywić złudzeń, że ktoś inny dopełni moje życie.
Dziwny paradoks – niby jest delikatnie, ale jednak uderza w schowane głęboko struny. W czasach, kiedy wszystko wokół krzyczy i domaga się uwagi, siódme – nie kradnij wolał zwolnić. Być cichą refleksją, szeptem na tle wrzawy. W tym tkwi siła tego utworu, siła dziewczęcości i kobiecości.
Zuzanna Kopij