Wilco

Wilco

Czym jest Wilco? Co to za zespół, tak uwielbiany w Stanach Zjednoczonych, a niemal anonimowy w Polsce? Na własnym podwórku grupa lata temu urosła do rangi symbolu. Dziś wciąż posiada wszystko to, co w amerykańskiej muzyce przynosi sukces. Grają pochodną country, rocka i folku. Jednocześnie krytycy mogą rozwodzić się nad ich nowatorskim podejściem i złożonymi strukturami utworów. Nie zapominajmy też o rozpieszczaniu fanów przez zespół. Niespodziewanie wydawane albumy do pobrania z sieci za darmo to u nich już standard. Z okazji pierwszego występu Dumy Chicago w Polsce – Wilco Artystą Tygodnia w Radiu LUZ.

 

 

Początki zespołu sięgają przełomu lat 80/90. Wtedy to 20-letni Jeff Tweedy kształtował swoją muzyczną tożsamość z zespołem Uncle Tupelo. Już w tamtym czasie garstka krytyków zwróciła uwagę na odważne i niestandardowe podejście zespołu do muzyki country. Piosenki łączyły ten gatunek z punkiem, co mimo, że wydawało się intrygujące, dla młodych muzyków było czymś naturalnym. Niedługo później ową mieszankę wdzięcznie ochrzczono cow-punkiem. Uncle Tupelo znaleźli więc własny język, niemniej liczne występy przed pustą salą doprowadziły do rozpadu formacji. Jeszcze w tym samym roku, w składzie niemal identycznym jak u poprzedniczki, narodziła się grupa Wilco i wydała debiutancki krążek A.M.

 

Żywiołowe, skoczne początki Wilco przyniosły grupie umiarkowaną rozpoznawalność. W drugiej połowie lat 90 znaleźli się pod skrzydłami Billy’ego Bragga, z którym nagrali ogrom materiału, składającego się z niepublikowanych kompozycji legendy tradycyjnego folku Woody’ego Guthrie. Być może mnogość czynników takich jak niekończące się sesje nagraniowe, nienajlepszy stosunek członków Wilco do Bragga i przesyt muzyką tradycyjną sprawiła, że Tweedy i spółka skupili się na eksperymentowaniu z brzmieniem. Płyta Summerteeth to mnóstwo spokojnych, folkowych numerów, ale i kilka przebłysków, elektronicznych wstawek. To zwiastowało rewolucję, która nadeszła trzy lata później.

 

https://www.youtube.com/watch?v=0IUmrq_1fQw

 

Yankee Hotel Foxtrot był jednogłośnie obwołany najważniejszym albumem 2002 roku w Ameryce. Pomimo tego, że idea płyty rodziła się już 2 lata wcześniej, a materiał zarejestrowano przed 11 września, to album wydano tuż po katastrofie World Trade Center. Jego zawartość, w połączeniu z tymi kilkoma faktami, sprawiła, że można go nazwać proroczym. Ponury klimat płyty i bezpośrednie teksty Tweedy’ego nie koiły ran strwożonego narodu, ale właśnie takich piosenek potrzebowali wtedy Amerykanie. Niespotykana warstwa muzyczna to w przypadku Yankee osobne dzieło sztuki. Jednocześnie prosta i wyrafinowana. Czuć w tej muzyce, że jej autorzy przemyśleli każdą nutę tak, aby przy minimalnym wykorzystaniu poszczególnych instrumentów osiągnąć piorunujący efekt.

 

Zasadniczym wątkiem w historii zespołu są jego perypetie z wytwórniami płytowymi. Jako pierwsza wyłowiła ich Reprise. Niezbyt pomyślna relacja pełna próśb i kompromisów zakończyła się w pamiętnych okolicznościach. Gdy artyści przynieśli przełożonym gotowy krążek Yankee Hotel Foxtrot, ci, absolutnie nie wyczuwając potencjału tej muzyki, odesłali ich z kwitkiem w myśl hasła ‘my tu nie widzimy singli’. Wilco wydali więc album na własną rękę za pośrednictwem sieci i bardzo szybko znaleźli się pod skrzydłami Nonesuch Records, dla których Yankee stał się bestsellerem. Po czterech albumach dla Nonesuch, Wilco stworzyli własną wytwórnię dBpm, czyli decibels per minute i wydają pod nią do dziś.

 

 

Panowie słyną z ujmujących liveactów. Nic dziwnego skoro Jeff Tweedy dysponuje znakomitym, naturalnym wokalem. Wielkim atutem utworów Wilco jest też złożona budowa wielu kompozycji, oparta o instrumentalne harmonie. Jednym z lepszych posunięć muzyków było zaproszenie rewelacyjnego gitarzysty Nelsa Cline’a do zespołu w 2004 roku. Równie rozsądne było nagranie live albumu, Kicking Television: Live In Chicago, który tylko potwierdził koncertowy potencjał tych enigmatycznych piosenek.

 

Wilco przebywają właśnie w Europie i promują swoją ostatnią, zeszłoroczną płytę Star Wars, kolejny produkt potwierdzający regułę mówiącą, że Wilco nigdy nie wypadają z formy. Niegdyś hipnotyzowali słuchacza między innymi przestrzenią. Teraz kompletnie ją porzucili na rzecz gęstych, potężnie przesterowanych i sfuzzowanych gitar niemal jak u T-Rexa. Nowy album został, podobnie jak Yankee Hotel Foxtrot, podarowany fanom niespodziewanie i za darmo w formie cyfrowej. Co najlepsze, w jednym z wywiadów Jeff Tweedy zdążył się przyznać, że w tym roku Wilco wydadzą kolejny taki krążek, który brzmieniowo ma odbiegać od dotychczasowych dokonań zespołu.

 

https://www.youtube.com/watch?v=XveyLtEcZRM

 

Halfway Festival jest organizowany w Amfiteatrze Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku. Połączenie kameralnego miejsca i zapewnienie integracji artystów z publicznością owocuje stworzeniem wyjątkowej przestrzeni dla songwriterów i artystów folkowych cechujących się dużą wrażliwością. To właśnie tam 26 czerwca będzie można po raz pierwszy w Polsce sprawdzić koncertowe możliwości Wilco.