Will Ferguson "W drodze na Hokkaido. Autostopem przez kraj kwitnącej wiśni" (Joanna Wawryczuk)

Will Ferguson "W drodze na Hokkaido. Autostopem przez kraj kwitnącej wiśni" (Joanna Wawryczuk)

Will Ferguson

"W drodze na Hokkaido. Autostopem przez kraj kwitnącej wiśni"

Wydawnictwo Dolnośląskie

Joanna Wawryczuk

 

Wszystko zaczęło się od świętowania w iście japońskim stylu. Zmieniające się pory roku – kwitnienie wiśni, pełnia księżyca czy śnieg na zabytkowych świątyniach – należy kontemplować zbiorowo w należyty sposób. A ten sposób – to upojenie sake. Oprócz grupowego upojenia sake – jest to też wymyślanie krótkich haiku, wybuchy śmiechu, jedzenie i… upojenie piwem. Podczas jednej z tego typu uroczystości kontemplacyjnych, Will Ferguson składa obietnicę – przejedzie autostopem przez całą Japonię, od południa na północ. Wraz z sakura – czyli kwitnieniem drzewek wiśniowych.

 

Nadmierna ilość sake we krwi jednak sprawia, że Will o tym zapomina. Ale to nieważne. Znajomi Japończycy – pamiętają. I latami pytają, kiedy wyruszy w drogę. Aby nie robić z gęby cholewy – w końcu autor decyduje się na wyprawę. I wraz z pierwszym Japończykiem, który zabiera go do samochodu jako autostopowicza – zaczyna się wspaniała przygoda.

 

Podróż z wyciągniętym kciukiem, z samego południa wyspy Kiusiu na samą północ wyspy Hokkaido obfituje w spotkania z ludźmi niezwykłymi, jak to w autostopach bywa. Zdarzają się zarówno miłe małżeństwa, które nadłożą drogi, pokażą okolicę i jeszcze ugoszczą na własny koszt, jak i podejrzane typy lub wrażliwcy, gotowi wyrzucić z samochodu za jedno, nietaktowne według nich, zdanie. „W drodze na Hokkaido” to książka podróżnicza, ale autor nie szczędzi anegdot i śmiało opowiada np. o babci, która pomyliła hipisa z dziewczyną czy o hotelach z kapsułami dospania, w których wyświetla się zamazane filmy pornograficzne.

 

Will Ferguson to świetny obserwator, który z poczuciem humoru prowadzi czytelnika przez zawiłości charakteru Japończyków, którzy w jednym zdaniu paradoksalnie są w stanie wysławiać swój kraj pod niebiosa i określić go jako mały i niebezpieczny. Autor nie łudzi się, że kiedyś ich zrozumie albo że przestanie być brany za obcego. Nic z tych rzeczy. Ale – jak sam mówi – przed podróżą podziwiał Japończyków, ale nie lubił ich za bardzo. Po osiągnięciu celu – przestaje podziwiać, ale za to bardziej ich lubi. I coraz bardziej rozumie, co jest istotą japońskiej kultury.

 

I co tu kryć – książka jest świetna. Inteligentny dowcip, ciekawy język, wciągająca fabuła, którą napisało samo życie – z niewielką pomocą Willa Fergusona. I przede wszystkim – rzeczywisty obraz Japonii nakreślony z polotem przez człowieka z zewnątrz. Ale i obraz samego podróżnika.