Zaczynamy 16. TAURON American Film Festival!

Zaczynamy 16. TAURON American Film Festival!

Rozpoczęła się właśnie 16 edycja TAURON American Film Festival.

 

Jesteśmy na świeżo po pierwszym dniu tegorocznego AFF. Mieliśmy okazje zapoznać się z najnowszym dziełem Jima Jarmuscha,
FATHER MOTHER SISTER BROTHER, w ramach gali otwarcia festiwalu. Zmierzyliśmy się również z klasykami amerykańskiego kina niezależnego, w postaci Na przedmieściach w reżyserii Richarda Linklatera, oraz Rocky Horror Picture Show Jima Sharmana.

Przed pokazem, klasycznie, dyrektorka festiwalu Urszula Śniegowska oficjalnie rozpoczęła festiwal oraz wręczyła Susan Siedelman nagrodę Indie Star Award. Lecz kluczowym elementem gali stało się przemówienie wiceprezesa firmy TAURON. Jego szczere i ujmujące podekscytowanie względem amerykańskiego kina, zostanie na długo z uczestnikami festiwalu. Przebojowość owego przemówienia zadziałała jednak na niekorzyść prezentowanego po nim filmu Jarmusha.

 

 

FATHER MOTHER SISTER BROTHER

 

Festiwal rozpoczęliśmy od jednego z najbardziej oczekiwanych tytułów tego roku – FATHER MOTHER SISTER BROTHER w reżyserii legendarnego Jima Jarmuscha. Poprzeczka zawieszona była dość wysoko, i wszyscy z niecierpliwością już godzinę przed seansem wyczekiwali pod salą, aby zdobyć jak najlepsze miejsca.

Jarmusch, znany ze swojej unikalnej estetyki i uwielbienia dla pozornie nieistotnych, „nudnych” chwil, (jak w filmach Kawa i papierosy, czy Paterson), tym razem przygląda się drobnym niuansom w relacjach rodzinnych. Reżyser, dzieląc historię na trzy osobne segmenty, z niemal chirurgiczną precyzją portretuje zawiłości i braki w więzi między rodzicami, a ich dorosłymi dziećmi, którym ewidentnie brakuje bliskości.

Trzon tego dzieła stanowią ciężkie do uchwycenia gesty, kameralne rozmowy oraz komedia podszyta melancholią. Jarmuschowska niespieszność i refleksyjność wypełnia obraz od początku do samego jego końca. Zresztą sam reżyser, podkreślał, iż „…to w pewnym sensie zaprzeczenie kina akcji. Jego wyciszony styl został świadomie ukształtowany po to, by pozwolić widzowi dostrzec drobne szczegóły”. Jarmusch poukrywał w nim sugestywne smaczki, czy to w kolorach, czy układzie kadrów, czy nawet w powtarzającym się żarcie „And Bob is your uncle”; który, w kontekście kulturowym oznacza, że coś dosłownie „jest” tzw. „there it is”. Jarmusch pokazuje nam te niewygodne połączenia międzyludzkie, które po prostu są, i w jakiś sposób musimy się z nimi zmierzyć. Więc jeśli zamysł tego filmu był właśnie taki, aby widza postawić przed faktem dokonanym, to Bob is your uncle:)

Choć ten film nie zwala z nóg, został wyróżniony Złotym Lwem na międzynarodowym festiwalu filmowym w Wenecji. Nagroda ta stawia jedynie przysłowiową „kropkę nad i” w wielkim dorobku artystycznym Jima Jarmuscha.

 

Na przedmieściach

 

Richard Linklater, znany przede wszystkim z trylogii Before oraz filmu Boyhood, jest mistrzem w portretowaniu intymnych detali i rozterek egzystencjalnych. Reżyser pozwala widzowi pozostać sam na sam z bohaterami, towarzysząc im w rozważaniach na temat życia, marzeń, czy utraconych szansach.

Nie inaczej jest w przypadku jego ikonicznego dzieła, Na przedmieściach. Film Linklatera to jednocześnie oda do szwendania się oraz sprawna wiwisekcja pokolenia X. Przez 120 minut czasu ekranowego obserwujemy grupę dwudziestoparolatków, którzy większość czasu spędzają na parkingu przed całodobowym sklepem. To tam, w cieniu szaroburej codzienności, opatuleni blaskiem sklepowych wspominają stare, „lepsze” czasy, filozofują nad sensem istnienia, czy dywagują na temat przyszłości.

Obraz Linklatera to głębokie spojrzenie na okres młodzieńczego buntu i niepewności, ukazane przez pryzmat barwnych, lecz wypłowiałych stagnacją bohaterów, dręczonych obawami przed jutrem i poczuciem zagubienia. Swobodna, niemal dokumentalna forma filmu pozwala nam utożsamić się z przedstawionymi rozterkami, zmierzyć się z własnymi lękami i przejrzeć w młodzieży, która wciąż czeka na coś, co może nigdy nie nadejść.

 

Rocky Horror Picture Show

 

Zupełnie inną energię przyniosło nam Rocky Horror Picture Show Jima Sharmana – musical absolutny, transgresyjny i przede wszystkim kultowy.

W tej historii obserwujemy świeżo zaręczoną parę, Brada i Janet, która splotem niefortunnych zdarzeń trafia do upiornego zamku doktora Franka-N-Furtera (w tę ikoniczną rolę wcielił się fenomenalny Tim Curry), dumnie nazywającego się „transwestytą z transseksualnej Transylwanii”.

Arcydzielny film Sharmana to nieskrępowana jazda bez trzymanki, bawiąca się ekstrawagancją, przeplatana kampową estetyką oraz elementami charakterystycznymi dla horrorów klasy B i science-fiction. Ten szalony i erotyczny koszmar uważany jest za jedno z najbardziej kultowych dzieł w historii kina, otoczone niemal religijnym kultem wykreowanym przez jego wiernych wyznawców.

Seans w ramach festiwalu oddał hołd jego legendzie, podkreślając, że dla wielu Rocky Horror Picture Show to nie tylko doświadczenie kinowe, a wręcz spirytualne przeżycie. Ciężko było nie piać z zachwytów, obserwując ten niepohamowany mariaż gatunkowy, przeplatający kiczowaty horror, upust emocji i dragu, w akompaniamencie chwytliwego rocka.

 

O swoich pierwszych wrażeniach z rozpoczęcia festiwalu opowiedzieli Szymon Mazurkiewicz i Mateusz Nowak, w ramach audycji Pełna Kultura.

tekst: Szymon Mazurkiewicz, Krystyna Szpunt