Złote Palmy według Redakcji Kultury

Złote Palmy według Redakcji Kultury
Cannes to już od 78. lat mekka dla wszystkich kinomaniaków, którzy w X muzie poszukują nowej jakości, niepowtarzalnego doświadczenia, historii, które stronią od pozostawienia widza obojętnym. Podczas tegorocznej edycji Festiwalu Filmowego w Cannes nie zabrakło ekipy Radia Luz: Alicji Glebow, Łukasza Mikołajczyka i Marleny Kwiatkowskiej, która na bieżąco relacjonowała Wam francuskie święto kina, o czym poczytacie i usłyszycie TUTAJ. 

 

78. edycja okazała się triumfem Jafara Panahiego, który za swój film It Was Just an Accident wywalczył Złotą Palmę, którą dumnie postawi na półce między Złotym Niedźwiedziem zdobytym w 2015 za Taxi-Teheran a Złotym Lwem z 2000 za Krąg. Canneńskie jury z Juliette Binoche jako przewodniczącą już zadecydowało, tak samo jak nasi redaktorzy, którzy wyselekcjonowali dla Was top 5 filmów obejrzanych na Lazurowym Wybrzeżu.

1. Resurrection, reż. Bi Gan

Resurrection' Review: Bi Gan's Dream Movie Is A Snooze

10 dzień festiwalu, praktycznie cała stawka konkursu za nami, myślimy, że faworyci są już znani, a oczekiwany film Bi Gana, który zachwycił widzów sekcji Un Certain Regard swoim Long Day’s Journey into Night w 2018, okaże się niczym więcej jak ciekawym ograniem gatunku noir. I wtedy rozpoczął się pokaz, po którym wiedziałem, że żaden film przez ostatnie 2 dni nie wywrze na mnie już żadnego wrażenia, bo chiński reżyser wypłukał mnie ze wszystkich pokładów zachwytów, które się we mnie ostały.

Resurrection to nie film, to oda do X muzy. To traktat filozoficzny o człowieczeństwie i naszym związku z historiami. To reżyserski, inscenizacyjny i operatorski masterclass, który za każdym razem, kiedy wydaje się wejść na poziom, którego już nie pobije, scenę później wzbija się jeszcze wyżej. Ale przede wszystkim to przeżycie, które tworzy w sercu widza nową wyrwę i bezzwłocznie zapełnia ją swoim istnieniem. Nic, co próbowałbym tu napisać nie odda tego, jakie spektrum emocji we mnie wywołał ten seans i wydaje mi się, że nigdy więcej już czegoś takiego nie doświadczę.

                                                                                                                                         Łukasz Mikołajczyk

Przeżycie absolutne. Dawno nie widziałam tak dobrego otwarcia w kinie, które w tak piękny sposób romansuje z historią kina. Znajdziemy tu kino nieme, trochę Mélièsa, ekspresjonizmu niemieckiego, a to wszystko podane bez nadmiernego patetyzmu, ale z płynnym naginaniem filmowej formy pod alogiczne prawidła krainy snu.

Kto by pomyślał, że wysyłanie głównego bohatera w różne senne czasoprzestrzenie może okazać się tak wspaniałym komentarzem na temat ludzkiej potrzeby uciekania od rzeczywistości do alternatywnych światów, aby pogodzić się z własną ostatecznością. Nagroda Specjalna, z którą wyjeżdża z Cannes Bi Gan pozostawia niedosyt, niemniej cieszy docenienia dzieła tak poetyckiego i wymykającego się zwykłym kategoriom odbioru.

Bi Gan keep dreaming!

                                                                                                                                                  Marlena Kwiatkowska

2. Die My Love, reż. Lynn Ramsay

Die, My Love' Director Says Critics Have Gotten the Robert Pattinson & Jennifer Lawrence Movie All Wrong

Jennifer Lawrence i Robert Pattinson wcielają się w młodych rodziców, którzy próbują odnaleźć balans pomiędzy dotychczasowym życiem a wyzwaniami związanymi z pojawieniem się dziecka. Popadanie w psychozę, rosnący od pierwszej sceny niepokój i ciągły dreszczyk emocji są gwarancją, że na seansie nie będziecie się nudzić, a wręcz dołączycie do tego zbiorowego transu. Jednak prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero po seansie, kiedy nowe znaczenia do każdej sceny same zaczynają się nasuwać. Jeżeli chcecie obejrzeć film, po którym wyjdziecie osłupieni, z jednym natrętnym pytaniem w głowie ,,o czym to tak właściwie było?!” to zdecydowanie polecam Die my love.

                                                                                                                                           Alicja Glebow

Formalny masterclass, życiówka Jennifer Lawrence i scenariusz, który pozostawia dużą przestrzeń do interpretacji. Oglądanie najnowszego filmu Lynne Ramsay przypomina układanie puzzli, w trakcie którego zaczynami mieć wrażenie, jakby brakowało nam elementów. Dopiero, kiedy oddalimy się od stołu, orientujemy się, że od początku układaliśmy je nieprawidłowo. Gwarantuję, że zamieszka w Waszych głowach na długi, długi czas.

                                                                                                                                        Łukasz Mikołajczyk

Die my love to szalona, zwierzęca podróż przez otchłań ludzkiej psychiki, w której grę nieustannie toczą pożądanie i autodestrukcja. Lynne Ramsay podobnie jak Maggie Gyllenhaal w Córce i Marielle Heller w Nightbitch portretuje drugą stronę macierzyństwa: takiego, któremu nieobce są gniew, rozczarowanie, dni wypełnione oczekiwaniem na wyrwanie z pętli codzienności. Jedynym antidotum okazuje się powrót do natury i do zwierzęcych instynktów. Jennifer Lawrence w roli Grace zachwyca w sposób totalny: scenariusz Ramsay, w którym stawka jest ciągle podbijana, a dramatyczne incydenty eskalują, daje upust swojemu aktorskiemu szaleństwu, które szerokim echem odbije się w świecie Hollywood.

                                                                                                                                        Marlena Kwiatkowska

3. Sentimental Value, reż. Joachim Tier

Sentimental Value' Review: Joachim Trier's Resonant Family Drama

Oswajanie rzeczywistości za pomocą sztuki chyba na dobre rozgościło się w skandynawskim kinie. Tak było w przypadku Drommera w reż. Daga Johana Haugeruda, który wyjechał z Berlina ze Złotym Niedźwiedziem. Joachim Tier wyjeżdża zaś z Cannes z Grand Prix i jakże zasłużenie!

Sentimental Value to wielowymiarowa opowieść o rodzinnych relacjach, w których brakuje jednostki podstawowej, jaką jest rozmowa i komunikowanie o swoich uczuciach. Medium pośredniczącym między córkami a ojcem- reżyserem (w tej roli genialny Stellan Skarsgård) staje się scenariusz filmowy-zwierciadło, w którym przyglądają się bohaterowie.

Joahim Tier, aby opowiedzieć o swoich bohaterach, w genialny sposób używa też przestrzeni, jaką jest dom, który w filmie spersonifikowany, przemawia głosem starszej kobiety. Smutek, radość, cisza, krzyk- to wszystko wsiąka w ściany i podłogi, powoduje skrzypnięcia, tworzy pęknięcia i szczeliny. Dom jest świadkiem wielopokoleniowych losów rodzinny, historii, która czeka na swój pojednawczy koniec.

                                                                                                                                  Marlena Kwiatkowska

Joahim Trier przyjechał do Cannes z projektem, którym musiał udowodnić, że Najgorszy człowiek na świecie nie był dziełem przypadku, a pokazem realnych umiejętności i talentu, które potrafi utrzymać, jeśli nie pociągnąć jeszcze wyżej. Bardzo miło mi napisać, że swoją misję zakończył wielkim sukcesem.

Sentimental Value stoi przede wszystkim niezwykle subtelnym emocjonalnie, inteligentnie napisanym scenariuszem, który nie czuje potrzeby uderzać widza w tył głowy, aby upewnić się, że rozumie, co próbuje osiągnąć oraz fenomenalnymi kreacjami aktorskimi. Nie znaczy to, że brakuje mu czegokolwiek w kategoriach technicznych. To niezwykle satysfakcjonujący, wzruszający, ale równocześnie dający do myślenia seans. Osobiście pozostaję w obozie Najgorszego człowieka na świecie, ale mam świadomość, że tamten projekt rezonował ze mną tak mocno głównie za sprawą momentu w życiu, kiedy miałem okazję go doświadczyć. Wierzę, że Sentimental Value wywrze na wielu oglądających tak samo potężne wrażenie, na dogłębnie personalnym poziomie.

                                                                                                                                 Łukasz Mikołajczyk

4. Case 137, reż. Dominik Moll

Case 137' Review: Dominik Moll's Riveting Police Procedural

Kino społeczne, realistyczne, dające upust frustracjom i analizujące omawiane zjawiska bez wystawiania definitywnych osądów czy opowiadanie się radykalnie po którejś ze stron, spłycając złożone problemy. Zachwyca również realizacyjnie poprzez fenomenalną umiejętność wyciskania trzymającego na skraju fotela napięcia nawet z tak trywialnych działań jak pisanie raportów policyjnych.

                                                                                                                                                    Łukasz Mikołajczyk

Niekończąca się walka ze stwardniałym system to definicja filmu Case 137. Świetnie prowadzona narracja z komediowym twistem wciąga z każdą minutą coraz bardziej w historię ambitnej detektyw rozwiązującej brutalną sprawę. Paryż, znakomita gra aktorska, francuska policja i protesty tworzą satysfakcjonujące i niezapomniane filmowe doznanie.

                                                                                                                                                      Alicja Glebow

5. Woman and Child, reż. Saeed Roustayi

Zan o Bacheh (Woman and Child): “a screaming woman” in the mind of Saeed Roustaee - Festival de Cannes

Wspaniale ukazany portret skrajnych emocji, które może wywołać w nas rodzicielstwo, nie uciekający od tematów trudnych, czy niekomfortowych, równocześnie nie popadający w demonizowanie czy gloryfikowanie którejkolwiek z postaci centralnych dla fabuły. Jeszcze ciekawiej wypada w porównaniu do zdobywcy Złotej Palmy, a więc drugiego irańskiego filmu w konkursie: It Was Just an Accident. Tam, gdzie Panahi zadaje pytanie o przebaczanie systemowi i przepracowywanie traum w wymiarze narodowym, Saeed Roustayi postanawia przyjrzeć się jednostkom zamieszanym w niego w sposób o wiele bardziej personalny.

                                                                                                                                Łukasz Mikołajczyk

Saeed Rokustayi przypomina, że kino irańskie o wyrazistej i angażującej fabule, silnie zaangażowane społeczne równie dobrze radzi sobie z bardziej kameralnymi portretami. W Woman nad Child w mikroskali przyglądamy się rodzinie w obliczu tragedii, a szczególnie głównej bohaterce Mahnaz (niesamowita Parinaz Izadyar). To film o rozpaczliwym poczuciu winy, które wypierane staje się motorem wewnętrznym każdego działania podejmowanego przez kobietę. Doskonałe tempo, dramatyczna spirala wymierzania kary i szukania winnych, przemilczane żale, niewyrażony gniew, których areną stają się rodzinne relacje. Pierwsza festwialowa łza, która płynęła jeszcze długo po napisach.

                                Marlena Kwiatkowska

Wszystkie wykorzystane zdjęcia pochodzą ze strony festiwal-cannes.com