Archiwum

Patrick The Pan – Po świetle (wiem, że znów jest 4:00)

Patrick The Pan, jak zwykle, kroczy własnymi ścieżkami i w momencie, w którym większość artystów wydaje tzw. letniaczki, on zdecydował się na zapodanie smutniaczka. Rzeczywiście jest to pewna inkoherencja względem pogody za oknem, jednak proszę nie skreślać Patricka! Po świetle (wiem, że znów jest 4:00), mimo ponurego tekstu, zachwyca swoim niepowtarzalnym brzmieniem.

To zdecydowanie nowa twarz polskiego artysty, w której wygląda naprawdę dobrze. Po świetle (wiem, że znów jest 4:00) zupełnie różni się od pozostałych singli, które również są zapowiedzią kolejnej płyty muzyka. Poprzednie kawałki – O bzdurach, tatuażach i miłości oraz Ty wiesz (Nie ma co trzymać najlepszych talerzy dla gości) były utrzymane w spokojnym klimacie. Grające w nich główną rolę relaksujące dźwięki pianina, nie miały towarzystwa elektronicznych smaczków, które tak dobrze rozbrzmiewają w utworze Po świetle (wiem, że znów jest 4:00).

Po radosnym, jak na Patricka, albumie Miło wszystko chyba nikt nie będzie zły, że najprawdopodobniej czeka nas powrót do tekstowych korzeni artysty. Ja nie mam nic przeciwko. Nie będę narzekać ani marudzić, zwłaszcza jeśli reszta utworów na nowej płycie również będzie utrzymana w klimatach tego letniaczka-smutniaczka.

Paulina Madej

Fontaines D.C. – Favourite

Fontaines D.C. nie dają zapomnieć (i dobrze!) o tym, że jest już coraz bliżej do premiery Romance. Serwując Favourite, a więc singiel zapowiadający najnowszą płytę, budują napięcie związane z tym, w jakich brzmieniach finalnie osadzony został ten album. Szczerze? To dopiero początek zalet. Zresztą sam utwór Favourite to istna fuzja emocji, co doskonale widać i słychać. 

Choć dzień dziecka był już jakiś czas temu, teledysk do utworu proponuje nostalgiczną podróż do krainy marzeń i niewinności. Do krainy beztroskiego dzieciństwa. Jednocześnie w klipie przewijają się kadry z teraźniejszości, tworzące dość niepokojący, bo (o zgrozo!) smutno-szczęśliwy kontrast. Pamięć o dziecięcym szczęściu, mimo że jest naprawdę rozkoszna, to może doprowadzić do zadumy. Bo przecież już nigdy do nas nie powróci. 

Co istotne, to samo miejsce, w którym nagrano wideo, również ma znaczenie – Fontaines D.C. zdecydowali się udokumentować ich pobyt w Madrycie. Stolica Hiszpanii ma szczególne znaczenie dla gitarzysty zespołu, Carlosa O’Conella, urodzonego i dorastającego właśnie w tym mieście. Ten fakt tylko potęguje tęsknotę oraz to dziwne uczucie niepokojącej radości płynących z piosenki Favourite

Choć nie udało mi się znaleźć odpowiedzi na pytanie, jak w całości zabrzmi Romance, to doszłam do innego wniosku – Favourite na pewno będzie jednym z moich ulubionych utworów przez długi, długi czas.

Paulina Madej

Charli XCX – Sympathy is a knife

charli xcx brat

W tym tygodniu do naszej mocograjowej puli dołącza dwójka artystów, których aliasy wydają się w pewnym stopniu podobne względem siebie. Są to Charli XCX oraz Jamie xx. Dość sporo tych x-ów, ale, jak się okazuje, nie jest to jedyne podobieństwo. Oboje artystów przygotowało inspirowany kulturą rave materiał godny najdzikszych podziemi. Wdajmy się zatem w szczegóły.

Pamiętacie jeszcze dyskoteki w podstawówce? Trudno było się oprzeć refrenom Bad Romance Lady Gagi czy S&M Rihanny. Na swoim nowym krążku Charli XCX przejmuje pałeczkę po złotej erze electro-popu, oddając zarazem hołd ww. rave’owej kulturze. Zapadające w pamięć refreny, ostre jak brzytwa syntezatory, klubowe basy gotowe rozwalić ścianę – wszystko tam znajdziecie. Jest coś jeszcze, prawdopodobnie najważniejsze.

BRAT jest przede wszystkim na wskroś ludzki. Niepokój, problemy z poczuciem własnej wartości, rodzicielstwo, krytyka wizerunku gwiazd popu, śmierć przyjaciółki – Charli jest tutaj brutalnie szczera. To właśnie ten ludzki pierwiastek czyni BRAT tak bezkompromisowym. Nie pozostawia złudzeń: to póki co jeden z najlepszych albumów tego roku. Taki, który tylko Charli XCX mogła wydać.

Antek Winiarski

Jamie xx – Treat Each Other Right

jamie xx treat each other right

W tym tygodniu do naszej mocograjowej puli dołącza dwójka artystów, których aliasy wydają się w pewnym stopniu podobne względem siebie. Są to Charli XCX oraz Jamie xx. Dość sporo tych x-ów, ale, jak się okazuje, nie jest to jedyne podobieństwo. Oboje artystów przygotowało inspirowany kulturą rave materiał godny najdzikszych podziemi. Wdajmy się zatem w szczegóły.

Doskonale pamiętam wydane przed dwoma laty wałki Jamiego xx, zwiastujące wojaż w kierunku bardziej klubowych doświadczeń. Pisałem ów o następcy wspaniałego In Colour, jako o jednym z najbardziej wyczekiwanych comebacków ostatnich lat. Poczekać przyszło co prawda nieco dłużej, ale hej – w ubiegłym tygodniu artysta odkrył przed nami wszystkie karty!

Po kolorach przyszedł czas na fale. In Waves ukaże się już we wrześniu, a wśród gości m.in. Robyn, The Avalanches czy xx-owi przyjaciele naszego mocograjowicza, Oliver Sim i Romy (o której dowiecie się więcej z obecnego pasma Artysty Tygodnia z okazji Tygodnia Dumy). Jest i kolejna świeżynka. Treat Each Other Right to utwór tak samo abstrakcyjny, jak towarzyszący mu teledysk. Brzmi trochę, jakby co chwila zmieniać stację radiową, a co za tym idzie, cały muzyczny anturaż. Zostańcie jednak z nami na 91.6 FM i nasłuchujcie nowego mocograja. Skoro czas na fale, to tylko te wznoszące.

Antek Winiarski

Criolo ft. Dino d’Santiago & Amaro Freitas – Esperança

criolo esperanca

Co za groove. Co za energia, a przy tym spora doza elegancji. Trzej muszkieterowie – Criolo, Dino d’Santiago oraz Amaro Freitas – przypływają do nas na falach 91.6 FM. Przypływają z nadzieją, bo właśnie to w wolnym tłumaczeniu oznacza tytuł ich wspólnego utworu. Esperança to zaskoczenie od pierwszych szarpnięć, aż do ostatnich okrzyków. Criolo nie ma tutaj sobie równych. Każdy instrument błyszczy swoim blaskiem, nie wchodząc jednocześnie innym w drogę. Szczególnie istotną rolę odgrywają klawiszowe aranże Amaro Freitasa, nadające kompozycji niemal mistycznego charakteru. Czy utwór stanowi zapowiedź czegoś większego? Odpowiedź pozostaje nieujawniona. Wierzymy jednak, że współpraca trójki bohaterów naszego mocograja nie zakończy się jedynie samą nadzieją na więcej. Podobno ta umiera ostatnia.

Antek Winiarski

Vince Staples – Black&Blue

To oficjalne! Letni sezon można uznać za rozpoczęty wraz z powrotem Vinca Staples’a.

Ponad dwa lata po Ramona Park Broke My Heart, amerykański raper wraca na muzyczną scenę, jednocześnie dostarczając niezwykle jakościowy materiał. Premierę albumu Dark Times sam artysta ogłosił na swoim Instagramie zaledwie tydzień przed jego oficjalnym wypuszczeniem. Projekt jest również definitywnym pożegnaniem Stapelsa z wytwónią Def Jam, nakładem której ukazały się trzy pierwsze albumy rapera (Summertime 06’, Big Fish Theory oraz FM!). Na tych właśnie wydawnictwach artysta pokazał, że nie boi się eksperymentować, jednocześnie utrzymując swoją jakże ważną autentyczność.

Black and Blue wita słuchacza przeszywającymi bębnami, które złudnie nakierowują na bardziej boom-bapowe klimaty. Po kilku sekundach jednak utwór obiera zupełnie inny kierunek. Zsamplowany fragment Weak For Your Love zespołu Thee Sacred Souls, a dokładniej anielski wokal Josh’a Lane’a określają całą kompozycję, w której króluje melodyczność. Flow Staples’a perfekcyjnie wpasowuje się w przestrzeń piosenki, która rozkochuje swoim minimalizmem i prostotą.

Może i Dark Times nie zdumiewa koncepcją czy brzmieniem, lecz w zaskakująco urokliwym stylu zgłębia fuzję Hip Hop-u oraz R&B, którą zapoczątkował wydany 2021 Vince Staples. Wraz z kolejnymi wydaniami, 30-letni raper z Long Beach utrwala swój status jako jedna z najbardziej intrygujących twarzy muzyki współczesnej. 

Jędrzej Śmiałowski

Crumb – The Bug

crumb the bug

W ostatnich dniach wiosenna pogoda dopisuje co najwyżej tylko w połowie. Burzowe chmury w mgnieniu oka przyćmiewają promienie słoneczne, gdziekolwiek te się nie pojawią. Czego słuchać w takich warunkach? Nie do końca lampa, nie do końca wyglądanie przez ociekającą kroplami deszczu szybę – może by tak coś pomiędzy? Wskazówek szukamy na świeżo wydanym albumie Crumb, AMAMA i nieco dłużej zostajemy z utworem The Bug. Zupełnie niczym tytułowy robak, nie jesteśmy w stanie (nawet nie próbujemy) pozbyć się go z uszu.

Nasz mocograj opowiada o dziwnym przeświadczeniu, jakoby zaraz miało się stać coś złego, choć finalnie nie ma miejsca. Mimo to niewypowiedziany strach nadal pozostaje. Czy to zdarzenie? Osoba? Uczucie? Może nawet wspomniana burza, która już zaraz, za chwile będzie mieć miejsce. Niespodziewanie jednak wychodzi słońce, a pioruny nadal gromadzą się wewnątrz nas, nie pozwalając zmrużyć oka w nocy. Sami nadajemy kształt tytułowemu bohaterowi.

Antek Winiarski

Fred again.. ft. Anderson .Paak, CHIKA – places to be

fred again - places to be

Każda kolejna współpraca brytyjskiego artysty Fred again.. coraz bardziej przekonuje mnie do stwierdzenia, że nie ma osoby, z którą nie uda mu się dogadać. Jednak przy współpracy z CHIKĄ (której zawdzięczamy sampel i główny motyw) i Andersonem .Paakiem ciężko mówić o zwykłym dogadaniu się. Artyści w places to be niczym perpetuum mobile zarażają się nawzajem energią, tworząc idealną zapowiedź kolejnego albumu Freda, jak i nadchodzącego słonecznego lata.

Pomiędzy ogłoszeniem artysty, że kończąc pracę nad albumem, przeprowadził się do Meksyku, na jego mediach społecznościowych wielokrotnie przedpremierowo udostępniane były fragmenty utworu, który znamy dziś pod nazwą places to be. A ja, podążając za szlakiem sneak peek’ów coraz bardziej się w nim zakochiwałem.

You know there’s something about that song

It just makes you wanna get up and bust a motherfuckin’ move

places to be po brzegi wypełnione jest kreatywną chemią i świetnym nastrojem muzycznych współpracowników. Anderson, od dawna znany z talentu na perkusji, oprócz rytmu nagrywanego na żywo, popisuje się skocznymi rapowymi wersami (jego flow przypomina mi trochę RNP z Cordae) prezentowanymi z charakterystyczną słoneczną lekkością. Fred natomiast, z nowo odkrytym źródłem inspiracji od czasu przeprowadzki, dodaje trackowi wyjątkowej świeżości produkcyjnej, łącząc nietypowe nagraniowe feedback loop’y i szybkie techniki klawiszowe z house’owym bouncem, z którego jest już dobrze znany na naszej antenie. Co daje to połączenie? Idealny hymn lata, do którego jeszcze nie raz będziemy się bawić na imprezach! Kto wie, może też którejś z naszych…

Najnowszy utwór Fred again.. na pewno ma jedno place to be — na naszych słuchawkach i antenie Radia LUZ jako mocograj!

Mikołaj Domalewski


BADBADNOTGOOD – Eyes On Me

Po świetnie przyjętym Slow Burn, czyli EP-ce będącej wynikiem owocnej współpracy BADBADNOTGOOD oraz amerykańskiej wokalistki Baby Rose, artyści nie zatrzymują się i prezentują drugi krótkogrający projekt pod tytułem Mid Spiral: Chaos. Utwór Eyes on Me jest wstępem do tego trwającego 24 minuty oraz 5 sekund jammowego majstersztyku.

Charakterystycznie ciepło wybrzmiewający bas autorstwa Chestera Hansena wraz z perkusją Alexandra Sowinskiego, prowadzą słuchacza przez słoneczną kompozycję, w której nie brakuje zarówno zróżnicowania, jak i jedności. Perkusjonalia pokroju bongosów oraz różnej maści shakerów grają tutaj bardzo istotną rolę, co można było usłyszeć już na zeszłorocznym New Heart Design, czyli odświeżonej aranżacji utworów zespołu Turnstile.

Mając okazję posłuchać Eyes on Me na żywo w warszawskich Łazienkach mogę śmiało stwierdzić, że wraz z upływającym czasem, amerykańsko-kanadyjski kwartet nie tylko dorośleje, ale również określa brzmienie współczesnego jazzu.

Jędrzej Śmiałowski

Justice ft. Tame Impala – Neverender

Najnowszy album francuskiego duo Justice to piękny przykład wydawnictwa stworzonego w jednym konkretnym celu by dać słuchaczowi przyjemność. Hyperdrama w przepiękny sposób łączy więc ze sobą dźwięki przywodzące na myśl ich legendarny już debiut Cross z wpływami gości, dotychczas raczej nieobecnymi na ich projektach. A to wszystko okraszone od czasu do czasu melodiami przywołującymi do życia najpiękniejsze momenty Discovery Daft Punk. Mimo zachęcających poszczególnych elementów brzmi to jednak jak gotowy przepis na bałagan.

Zamiast tego od pierwszych dźwięków Neverender ciężko znaleźć jakikolwiek powód, by przedwcześnie zakończyć ową (głównie) synthwave’ową podróż. Niezależnie bowiem, czy mamy do czynienia z cięższymi brzmieniami centralnej części Generator, rozmarzonym Moonlight Rendez-vous, czy bezlitośnie chwytliwym refrenem jednego z tegotygodniowych mocograjów czuć tu niezmienną radość Francuzów z tworzonej przez nich muzyki. Co więcej, z łatwością są oni w stanie przekazać tę lekkość również swoim odbiorcom. Czasami nie potrzeba nic więcej.

Michał Lach