Archiwum

WROsound 2025

wrosound cover

WROsound stawia Wrocław na festiwalowej mapie Polski

WROsound to bez dwóch zdań najważniejsze letnie wydarzenie muzyczne we Wrocławiu. To też impreza bliska naszym LUZowym sercom. W końcu od wielu lat pokazujemy, jak bardzo lokalna scena warta jest Waszej uwagi, a w tym przypadku – że nie trzeba szukać daleko, by znaleźć świetny festiwal muzyczny. Prosto w sercu naszego miasta.

Zaczął się sezon festiwalowy i mam wrażenie, że przez social media klasyczne FOMO osiągnęło już swój szczyt. Czy to zagranica i wielkie wydarzenia jak Glastonbury i Primavera Sound, czy krajowe fenomeny pokroju Audioriver’a, Pohody, czy SLOT Art Festivalu – wszędzie mowa o festiwalach. Te wszystkie opcje są już wystarczająco przytłaczające, nawet dla osób, które każdy dzień spędzają kręcąc się dookoła muzyki. Dodatkowo proces planowania wyjazdu, zakwaterowania, czy urlopów staje się kolejną rzeczą uprzykrzającą wymarzony odpoczynek. Łatwo przy tym chaosie zapomnieć, że w naszym rodzinnym mieście też odbywają się niesamowite wydarzenia, które zrzeszają sztukę, kino, czy tak jak w tym przypadku – entuzjastów dobrej muzyki.


Kuba Więcek – nowy dyrektor artystyczny i programowy festiwalu

W tym roku stanowisko dyrektora artystycznego WROsound objął Kuba Więcek, jeden z najciekawszych głosów młodego pokolenia na polskiej scenie muzycznej. Z pozoru łatwo scharakteryzować jego talent – nagrody, wiele międzynarodowych występów i niesamowite umiejętności kompozytorskie oraz producenckie. Jednak muzycznie, pomimo wielkiej miłości do jazzu, nie daje się wpisać w żadne schematy pięciolinii. Stojąc na czele grupy hoshii, łączącej wielkie talenty instrumentalne, sięga po hip-hop, elektronikę i nowoczesne brzmienia i wykracza daleko poza klasyczne ramy.

Na początku 2024 artyści wystartowali z cyklem hoshii sessions – internetową serią spotkań z ulubionymi twórcami z kręgu hip-hopu, popu i alternatywy. Wspólnie reinterpretują ich utwory w okołojazzowych aranżacjach, które oprócz wersji streamingowych czasem odnajdują swoją drogę na koncerty. Przykłady to wyprzedane wydarzenie w NOSPR,  czy właśnie tegoroczny WROsound.

Co znajdziemy w line-upie?

WROsound - hoshii sessions

hoshii sessions live

Line-up tej edycji pokazuje różnorodność polskiej sceny, zwłaszcza przez rozmaite współprace zaaranżowane przez Więcka. Podczas specjalnego występu hoshii sessions live muzycy zaprezentują unikalne interpretacje utworów razem z Marią Peszek, schafterem (którego singiel z tej akcji wyróżniliśmy niedawno tytułem Mocograja), DZIARMĄ, Włodim, Ten Typ Mesem i Kasią Lins – wszystko w autorskiej oprawie. Koniecznie sprawdźcie też fragment naszej rozmowy z Kubą. Opowiada w nim między innymi o różnicach w projektach hoshii sessionshoshii.

WROsound - KOKOROKO

Jazz

Tegoroczny WROSound oferuje bardzo dużo dla fanów jazzowych wariacji.  Szczególnie warto zwrócić uwagę na KOKOROKO, brytyjski kolektyw łączący wpływy afrobeatu, jazzu, soulu i funku z brzmieniami Londynu i kulturowym dziedzictwem swoich członków. Z kolei trio Łona x Konieczny x Krupa to współpraca wyjątkowego rapera i tekściarza Adama Zielińskiego z wybitnymi muzykami ze składu Siema Ziemia. Artyści zaprezentują projekt TAXI (wyróżniony jako najlepszy polski album 2023 roku według naszej redakcji). Na dokładkę polecamy nagrodzonego nominacją do nagrody Grammy Kassa Overall’a – nowojorskiego perkusistę, producenta i rapera. Jego twórczość to śmiałe połączenie jazzu z hip-hopem oraz muzyką elektroniczną.

WROsound - Belmondawg x Expo 2000

Elektronika i rap

Dla fanów elektroniki z najwyższej półki też znajdzie się dużo atrakcji. RYSY, w tym lecie prezentujące wyłącznie występy DJskie, na festiwalu wyjątkowo przedstawią specjalny live set, natomiast Skalpel, ikony polskiej sceny nu-jazzowej i elektroniki przygotowali dla nas specjalny występ audiowizualny. Tym szukającym rapu polecamy współpracę nietuzinkowego rapera Belmondawg z producentem Expo 2000 – twórców kultowego minialbumu Hustle As Usual. Znani z charakterystycznego stylu i nieograniczonego swagu, ten duet to mój osobisty must-see na festiwalu. To również dwukrotni zwycięzcy LUZ-owego podsumowania na najlepszy utwór roku (raz oryginalnie, raz w remiksie Pejzażu – dwa lata pod rząd!).

WROsound - Coals

Alternatywa

Polska stoi szeroko pojętą alternatywą, a wielu jej reprezentantów znajdziecie na wrocławskim festiwalu. Trzeba tu wymienić Coals, najważniejszy duet w historii polskiego art-popu, onirycznie przemieszczający się pomiędzy rozmaitymi inspiracjami Łukasza i Kachy (z którą w 2021 roku podczas WROsound porozmawiała Zuzanna Pawlak). Lokalnym, wrocławskim (!) akcentem jest Biały Falochron, projekt, który łączy klubowe inspiracje z brzmieniami eksperymentalnymi. Z pewnością zaskoczy tanecznymi rytmami i zwrotami stylistycznymi, od ciężkich post-punkowych gitar po lekkie syntezatory. Na sam koniec, Franek Warzywa i Młody Budda, czyli charyzmatyczny duet, który łączy absurdalny humor z zaangażowanym przekazem; gwiazdy za granicą, a lokalnie wielbiciele dobrej zabawy i energetycznych występów.

WROsound - Dominika Płonka

Damskie głosy

Na WROsoundzie znajdziecie także pełno utalentowanych artystek, takich jak młoda tekściarka i wokalistka Livka, czy Dominika Płonka, której pełne lekkości teksty, połączone z produkcyjną perfekcją na długo zostają w pamięci. Jej debiut DOMINIKA DANIELA wyróżnialiśmy jako jeden z najlepszych albumów ubiegłego roku. Nie zapominajmy o Danieli Pes*, kompozytorce, producentce i wokalistce z Sardynii, prezentująca prawdziwą fuzję tekstur oraz wiele innych live act’ów.

(* update 17.05.2025, z powodów zdrowotnych Daniela Pes nie wystąpi na festiwalu, a jej miejsce zastąpi Miły ATZ.)

DJe

Imprezę codziennie będą kończyć sety wschodzących gwiazd, błyszczących na deckach. W piątek będzie to DJ POLKOMTEL, współtwórca projektu BLIKOMTEL sesh, który rozrusza parkiet nawigując nas od trance’u po rapowe wokale. Z kolei w sobotę DJ Mislaw, producent techno o klasycznym wykształceniu muzycznym, połączy surowość z emocjonalną głębią.

Gdzie w tym wszystkim LUZ…

Przy okazji odliczania do festiwalu, wraz z drugim reprezentantem Redakcji Muzycznej, Jędrzejem Śmiałowskim, mieliśmy możliwość przekazać dla aktywnych słuchaczy kilka wyjątkowych wejściówek, oraz porozmawiać z jedną z osób odpowiedzialnych za festiwal – Paulą Szewczyk ze Strefy Kultury Wrocław. Podczas audycji Ultradźwięki opowiedziała o organizacji tego przedsięwzięcia. Dwa fragmenty z naszej rozmowy znajdziecie poniżej:

Mikołaj Domalewski i Jędrzej Śmiałowski, rozmowa z Paulą Szewczyk ze SKW, Ultradźwięki 15.07.2025

WROsound 2025 odbędzie się 18 i 19 lipca na placu przed Impartem we Wrocławiu. My już zacieramy ręce. Planujemy dla Was masę niespodzianek i współprac z artystami. Oprócz tego, w tym roku znajdziecie nas również na samym festiwalu! Znajdziecie nas w charakterystycznym pomarańczowym namiocie, nadając na żywo z terenu. Zbijecie z nami piątki już w najbliższą sobotę od 18 do 20. Jeżeli będzie tam LUZ, Was też nie może zabraknąć!

Mikołaj Domalewski

Wolf Alice – The Sofa

Brytyjski zespół Wolf Alice przesunął datę premiery nadchodzącego albumu The Clearing z 29 na 22 sierpnia, a niedługo po ogłoszeniu radosnej informacji, przypieczętował ją drugim z singli promujących projekt – rozkosznym The Sofa. Jeśli macie w zanadrzu kilka minut, włączcie teledysk i rozsiądźcie się na kanapie, obok wokalistki. Uwaga! Ryzyko braku możności oderwania oczu oraz uszu jest wysokie… i absolutnie warto je podjąć.

Podczas gdy ostatni studyjny projekt Wolf Alice, czyli Blue Weekend, opowiadał o podróży zarówno w znaczeniu dosłownym (pobyt Ellie Rowsell w Stanach Zjednoczonych), jak i metaforycznym (wewnętrzne zagubienie i proces leczenia złamanego serca), The Sofa jest stateczne. Wypełnione komfortem i ciepłem. Nasycone samoakceptacją. Utwór jest sugestią, że czasem lepiej odpuścić i (na przykład, na własnej kanapie) zaczerpnąć błogiego spokoju, uprawiając il dolce far niente.

Pola Sosin

 

Herbie Hancock – małe dziecko w ciele geniusza

Ponad 50 lat temu kilka pierwszych, legendarnych basowych dźwięków utworu Chameleon połączyło jazz i funk w perfekcyjne muzyczne małżeństwo. Kilkadziesiąt lat później wywróciły do góry nogami moje wyobrażenie o tym, czym była i mogła stać się muzyka. Od tamtej pory kwitło we mnie muzyczne marzenie – usłyszeć na żywo ich twórcę. Kilka dni temu wreszcie udało mi się je spełnić. Oto relacja z koncertu Herbiego Hancocka, który odbył się podczas 27. Bielskiej Zadymki Jazzowej.

 

Gdy zaczynam pisać te słowa, w słuchawkach towarzyszy mi wspomniane już 15-minutowe arcydzieło, które zabiera mnie w podróż przez kolejne etapy dzikiej, muzycznej przejażdżki. Chameleon to utwór otwierający wydany w 1973 roku album Head Hunters — jeden z najlepiej sprzedających się krążków w historii jazzu. Zapoczątkował rewolucję w brzmieniu Herbiego Hancocka, w kolejnych latach kierując go w ramiona elektroniki i disco-funkowych eksperymentów. Pół wieku później lata 70. wciąż stanowią epicentrum jego koncertów. Ktokolwiek jednak pomyślał, że bielski występ będzie jedynie elementem odcinania kuponów od dawnej chwały, był w ogromnym błędzie.

Cavatina Hall wręcz drżała z ekscytacji na myśl o koncercie mistrza. Po wielokrotnej burzy braw i ceremonii wręczenia trofeum Jazzowego Anioła, 85-letni geniusz po raz pierwszy tego wieczoru ukazał swoją twarz – nieustannie zafascynowanego muzyką i otaczającym go światem kilkuletniego dziecka. Gdy zasiadł przed syntezatorem, jego uwagę przykuł tryb o nazwie “prehistoryczny dinozaur”. Zastanawiając się głośno, jaką modulację klawiszy uda mu się z niego wydobyć, rozwinął kilka pierwszych sekund rozgrzewki w kilkunastominutowe otwarcie, zmiatając w pył wszystkie moje oczekiwania wobec tego koncertu.

Fantastyczny skład, czyli Terence Blanchard (trąbka), James Genus (gitara basowa), Lionel Loueke (gitara) oraz Jaylen Petinaud (perkusja), grał głośno i intensywnie, a ich melodie dogłębnie przenikały każdym dźwiękiem. To była nowoczesna szkoła jazzu, szczególnie intensywnością perkusji mocno zahaczająca o hip-hop i mieszająca go z głęboką, psychodeliczną elektroniką. Kunszt każdego z muzyków opierał się na solidnym wyszkoleniu technicznym, w duchu tradycji jazzowej, a następnie wykorzystaniu swojego warsztatu do stworzenia muzyki, która silniej czerpała z dorobku ostatnich dekad, niż wzorców sprzed połowy wieku.

Zespół nie zwalniał ani na moment. Hancock z klasą i humorem zapowiadał kolejne kilkunastominutowe kompozycje, często zwracając uwagę publiczności na talent towarzyszących mu kolegów. Stopniowo pojawiało się coraz więcej jazzu i funku. Sam lider w wielu momentach lawirował pomiędzy wspomnianym wyżej syntezatorem a klasycznym fortepianem. Każde jego solo było niezwykłe, a większość łączyła wyrafinowaną wirtuozerię z prostymi, wręcz rockowymi sekwencjami silnych uderzeń w sąsiadujące akordy. W ten sposób udało mu się spiąć jazzową spontaniczność z bliższą funkowi i popowi efektownością.

Po genialnie zaaranżowanej przez Blancharda regaae-hiphopowej wersji utworu Footprints Wayne’a Shortera, przyszedł czas na jeden z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie dzieł samego HerbiegoActual Proof. Kultowy motyw kompozycji z albumu Thrust został rozwinięty o epickie popisy mistrza, zarówno na elektronicznych, jak i klasycznych klawiszach, doprowadził bielską salę do czerwoności. Na chwilę relaksu zespół zaproponował więc przepiękną medytację z tej samej płyty – Butterfly.

Początek drugiej godziny Hancock rozpoczął prezentacją kolejnej “zabawki” – vocodera. To urządzenie do modulacji głosu, najbardziej znane z dyskografii Daft Punk, zajmowało istotną część disco-eksploracji kompozytora. W Bielsku-Białej początkowo używał go nieśmiało. Przez kilka minut ciągnął wokalny żart, który polegał na przekształcaniu swojego głosu w coraz bardziej melodyjny i wykręcony sposób, by finalnie zacząć refleksję o rodzinie – o tym, że czasem jej członkowie denerwują nas i nie potrafimy zrozumieć się wzajemnie, zupełnie tak, jak jego robotycznego głosu. Z pomocą celnej uwagi jednego z widzów zauważył, że wszyscy, jako gatunek ludzki, jesteśmy wspólnotą. Rodziną, która w tym momencie przechodzi przez ogrom wojen, nienawiści i niezrozumienia wobec innych jej członków. W ten przewrotny sposób, podsumował esencję naszego człowieczeństwa – jedność.

Nadszedł czas na punkt kulminacyjny. W ruch poszło najbardziej efektowne ustrojstwo w scenicznym repertuarze Hancocka – keytar. Instrument, którego nazwa powstała z połączenia angielskich odpowiedników słow “gitara” i “keyboard” i który na czas trwania ostatnich dwóch utworów pozwolił mu dołączyć na środku sceny do osiągających już wtedy wyżyny groove’u Genusa i Loueke’a. .A troszeczkę więcej funku zdecydowanie było wtedy potrzebne. Końcowe minuty koncertu upłynęły bowiem pod znakiem najpierw mashupu Hang Up Your Hang Ups/Rockit/Spider, a następnie wyczekiwanego Chameleona. Szaleństwo tych chwil najlepiej podsumuje zachowanie samego Herbiego pod koniec “gadziego” utworu. Artysta popisywał się na swym iście gwiazdorskim instrumencie, perorując najpierw z Genusem na basie, a następnie z Louekiem na gitarze. Cały koncert zwieńczył podskokami do złudzenia przypominającymi szkolną grę w klasy. Śmiał się przy tym tak radośnie i szczerze, jak wszyscy zgromadzeni na widowni słuchacze. W tym ja.

Radosne, przepełnione czystą energią szaleństwo jednego z najbardziej cenionych od lat pianistów i kompozytorów to migawka, która na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Podobnie jak wcześniejsze eksperymenty z vocoderem i różnymi trybami syntezatora, pozwoliła mi w pełni zrozumieć istotę geniuszu Hancocka, a także znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego jego twórczość tak silnie ze mną rezonuje. Dusza tego Amerykanina nie znosi nudy i tego, co już zna. Pomimo ponad 60-letniej kariery pełnej osiągnięć, za każdym razem, gdy wychodzi na scenę i siada do klawiszy, ma w głowie jedno zadanie – zaskoczyć zarówno siebie, jak i odbiorców czymś, czego nie słyszeli nigdy wcześniej. Sprawić, by jego wewnętrzne dziecko piszczało z ekscytacji, gdy odkrywa magię i tajniki kolejnej muzycznej zabawki. Dzięki temu, podczas tego wieczoru, mogłem krzyczeć ze szczęścia razem z nim.

Michał Lach
Red. Pola Sosin

fot. Aneta i Maciej Kanik

Four Tet – Into Dust (Still Falling)

four tet into dust

Czy absolutnym klasykom można nadać drugie życie? Czasem trudno wyobrazić sobie nowe wersje utworów, które są z nami od lat. To jednak doskonały sposób, by dostrzec w danym wałku coś, czego wcześniej nie byliśmy w stanie zobaczyć. Udowodnił nam to w ostatnim czasie Four Tet.

Nowy rework producenta z UK wykorzystuje fragment Into Dust, autorstwa legendarnych Mazzy Star. W efekcie otrzymujemy mieszankę z pozoru przeciwnych sobie światów. No właśnie, z pozoru! Tak naprawdę każdy element jest tutaj kluczowy – od rozmarzonych, akustycznych gitar, przez stonowaną, kojącą elektronikę, po głębokie, house’owe uderzenia. Jeśli usłyszycie dzisiaj coś bardziej wyciszającego, niż ten mocograj, zapewne będzie to szum drzew w trakcie spaceru, w pobliskim lesie. Jednak, jeżeli ktoś chciałby takich doświadczeń w obrębie domowego zacisza, podobnie kojące właściwości posiada Into Dust (Still Falling).

Antek Winiarski

Amaarae – S.M.O.

Po znakomicie przyjętym również w szeregach redakcji muzycznej Radia LUZ albumie Fountain Baby, wydanym w 2023 roku, a rok później poprawionym swoją rozszerzoną wersją, ghańska księżniczka afrobeatsów Amaarae powraca w wielkim stylu. Swoje najnowsze LP Black Star zapowiada jako płytę nastrojowo luźniejszą od dusznego poprzednika. Przepełnioną zabawą i tańcem, oraz czerpiącą garściami z dziedzictwa afrykańskiej muzyki rozrywkowej. Całość ukaże się za kilka tygodni, a jej pierwszą zapowiedź proponujemy wam w formie mocograja.

Bit nowego singla jest bardziej intensywny, niż w przypadku większości utworów na albumie Fountain Baby. W jego otoczeniu stopniowo pojawiają się kolejne, przyjemnie świdrujące uszy dźwięki. W typowym dla wokalistki stylu, jej muzyka i głos są ciasno upakowane, tworząc wręcz orgazmiczną całość. Zainspirowana wywodzącym się z rodzimej Ghany gatunkiem, zwanym highlife, Amaarae ponownie eksploruje cielesną zmysłowość, jednak tym razem zatraca się w stroboskopowych światłach gorącej, szalonej imprezy. To muzyka, której najlepiej słuchać głośno – dopiero wtedy pokazuje pełen zakres swojej tanecznej potęgi.

Michał Lach

Slot Art Festiwal 2025

fot. Ola Zawada
Wielkimi krokami zbliżamy się do jednego z największych festiwali kultury alternatywnej na skalę międzynarodową – Slot Art Festiwal. Uczestnictwo Radia LUZ w tym wydarzeniu to już mała tradycja, bowiem trzeci rok z rzędu przyczyniliśmy się do organizacji całego wydarzenia. Co więcej, LUZowiczów będzie można zobaczyć także na scenie. A to nie koniec niespodzianek!

 

8–12 lipca 2025 | Lubiąż | Opactwo Cystersów
Motyw przewodni: POŁĄCZENIA

 

Kilkanaście dni temu w Audiostarterze Zuzanna Pawlak i Żaneta Wańczyk opowiedziały o kulisach festiwalu, a także zapowiedziały naszą scenę klubową, stoisko i warsztaty dj-skie. Dwóch szczęśliwców mogło także otrzymać wejściówki na Slot Art Festiwal. Na antenie odbyła się również rozmowa z Olą Zając – współodpowiadającą za program festiwalu:

 

O samym festiwalu

No dobrze, ale czym w ogóle jest ten Slot Art Festival? W gigantycznym skrócie – to miejsce i czas pozwalający na ucieczkę od pędu codzienności oraz odnalezienie nowych, lub pogłębienie starych pasji i zainteresowań. W oszałamiająco pięknym otoczeniu klasztoru w Lubiążu od 8 do 12 lipca odbędzie się niezliczona wręcz ilość koncertów, wydarzeń artystycznych, spotkań i wszelkich działań, służących zarówno prostej rozrywce, jak i dowiedzeniu się czegoś więcej o samych sobie.

Przykłady? Proszę bardzo. Pilates, nauka szycia chirurgicznego, szkoły tańców, rycerstwo, warsztaty skutecznej komunikacji, spotkania z artystami, psychologami, pasmo wydarzeń Odsłuchy w ciemności, podczas których zgromadzeni w skupieniu będą mogli posłuchać albumów od początku do końca – moglibyśmy tak wymieniać jeszcze bardzo długo. Slot Art to bowiem przede wszystkim miejsce na natknięcie się na aktywności i ludzi, których w normalnych warunkach nie mielibyśmy okazji doświadczyć. A o tym, jak silnie może wpłynąć na nas te kilka festiwalowych dni, znamy przykłady i z naszych LUZowych szeregów:

„Dwa lata temu na slocie podjęłam decyzję o rekrutacji do radia, rok temu miałam prowadzić audycję (…), a w tym roku otworzę scenę klubową powered by Radio Luz… Już się nie mogę doczekać grania, ale przede wszystkim pląsania do muzy przygotowanej przez osoby, z którymi dzielę line up” – pisała Maja Michalik. Jak widać, dla nas uczestnictwo w tak dużym festiwalu to także przeogromna radość.

Teren festiwalu

W tym miejscu oddamy głos osobom najlepiej poinformowanym o tym, w jak wyjątkowej lokacji ma miejsce lipcowa impreza:

„Slot Art odbywa się na terenie jednego z największych w Europie kompleksów pałacowo-klasztornych w Lubiążu k/Wrocławia. Cały obiekt jest dwa i pół raza większy od krakowskiego Wawelu i mieści w sobie aż 300 pomieszczeń! Monumentalność i architektura Pałacu budują niesamowity, idealny na potrzebę naszego wydarzenia klimat” – informują o lokalizacji organizatorzy.

A jeśli potrzeba Wam dodatkowej zachęty wizualnej – proszę bardzo.

Koncerty i nie tylko

Choć Slot Art Festival to nie tylko występy i wydarzenia muzyczne, to zdecydowanie na nich skupia się największa uwaga. W ciągu pięciu dni imprezy uczestnicy będą mogli przeżyć całą gamę koncertowych ekscytacji na 10 zróżnicowanych, wyjątkowych scenach.

HOSHII / SUPPORT PRZED BADBADNOTGOOD - Malta Festival 2025

Największa uwaga z pewnością skupiona będzie na Scenie Dużej, gdzie zaprezentują się między innymi Błażej Król oraz hoshii. Warto jednak poświęcić uwagę też innym muzycznym wydarzeniom, chociażby szalonym eksploratorom Sceny Doświadczalnej oraz wyjątkowemu projektowi Slot Art Orchestra, którzy będzie w tym roku świętował swoje 10-lecie. A poza tym na Slocie czeka na nas między innymi: nowoczesna kumbia, polsko-ukraiński folk, rap, punk, solo akty i wszelkiego rodzaju muzyczne performensy – każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Czego możecie oczekiwać od Radia LUZ

 

Jeśli zaś szukacie zakwasów w każdym możliwym mięśniu i tanecznej zadyszki do wczesnych godzin porannych – to Scena Klubowa, którą od czwartku do soboty władać będzie ekipa najznamienitszych osób djskich Radia LUZ będzie miejscem specjalnie dla Was. Łącznie 11 utalentowanych DJ-ów i DJ-ek rozgrzeje parkiet klasztornych podziemi szerokim spektrum najświeższych klubowych i basowych brzmień – od bassu i jungle, poprzez połamaną, eksperymentalną elektronikę, po techno, house i garage.

 

 

Może być grafiką przedstawiającą 3 osoby i tekst „Bassa Nova Slot Art Festival 08-12 lipca 2025 S 155”

 

Dodatkowo warsztaty dj-skie przeprowadzą Sebastian Rogalski i Maja Michalik. Marzysz o karierze dj-a, ale nie wiesz, jak zacząć? Pragniesz rozkręcać imprezy dzięki swojej niepowtarzalnej selekcji? Chciałbyś, by ludzie tańczyli tak, jak im zagrasz? W takim razie te warsztaty są dla Ciebie! Więcej dowiesz się TUTAJ.

Cały festiwal będziemy dla was relacjonować prosto z miejsca akcji! Bądźcie z nami na radioluz.pl oraz 91,6 FM!

Redakcja Muzyczna Akademickiego Radio LUZ

Biały Falochron ft. Guest Julka – Zagadka

Biały Falochron wraca – spokojnie, ale pewnie. Po dwóch bardzo dobrze przyjętych albumach duet z Krakowa i Wrocławia daje znak, że nowy rozdział właśnie się zaczyna, a Zagadka to tylko jego przedsmak.

Wystarczy kilka dźwięków i kilka wersów żeby pojawił się ten dobrze znany klimat – oszczędny, trochę surowy, ale pełen emocji. Po chwili obok męskiego wokalu pojawia się głos Guest Julki – miękki, ale nieprzezroczysty. Kobiecy, ale nie cukierkowy. 

Jeśli ten singiel ma być zapowiedzią tego, co nadchodzi – to jest na co czekać.

Łucja Krzywoń

Superkoloritas – Širdie

Nasz mocograj Širdie uwiódł mnie już od pierwszych uderzeń. Słychać w nim afrykańskie rytmy i wakacyjną beztroskę, która promienieje za oknem. Utwór jest jednym z najjaśniejszych dotychczasowych momentów duetu Superkoloritas z Litwy, stworzonego przez Giedrė Nalivaikaitė i Adomasa Koreniukasa.

Ich nowy album Ritmo! to dźwiękowy kolaż, inspirowany litewskimi hitami z lat 70, spleciony z italo disco, musującymi syntezatorami i czułym, popowym podejściem. To muzyka, która nada się na letnie potańcówki albo przechadzki po bałtyckich straganach. Koniecznie z gofrem w dłoni.

Superkoloritas nie szukają fajerwerków – ich brzmienie dryfuje i plumka jak puszczone kaczki na wodzie, pozostawiając nutkę nostalgii. 

Jagoda Lazar

 

Nilüfer Yanya – Where To Look

Jeszcze niedawno celebrowaliśmy premierę czwartego krążka autorstwa Nilufer Yanyi, lecz artystka nie zwalnia tempa i zapowiada kolejne wydawnictwo. Epka Dancing Shoes ma się ukazać na początku lipca, a na zachętę Brytyjka uraczyła nas już dwoma singlami, które stylistycznie nie odbiegają od kierunku wyznaczonego na zeszłorocznym albumie My Method Actor. Chodzi przede wszystkim o zderzenie popowego rozmarzenia obecnego w tekstach z grunge’ową surowością podkładów. Harmonie gitarowe zachwycają nie tylko melodycznością, ale również cudownym zróżnicowaniem tekstur, momentami zagęszczając i tak mętną od przesteru kompozycję. Pomimo wybitnej warstwy instrumentalnej to i tak wokal jest tu najważniejszy. Anielskie chórki Yanyi przepełnia miłosna gorycz i żal, które w tańcu z emocjami przybierają na sile z każdą kolejną sekundą.  

Jeżeli nie mieliście okazji zaznajomić się z dotychczasową twórczością Nilufer Yanyi, odsyłam do zeszłorocznego artykułu w ramach naszego Luzowego Artysty Tygodnia – naprawdę warto go sprawdzić! Utwór Where To Look nie pozostawia złudzeń, że ostrzejszy epizod w twórczości brytyjskiej artystki ma jeszcze sporo do zaoferowania, a datę premiery Dancing Shoes należy zapisać w kajeciku muzycznych premier z czerwonym wykrzyknikiem obok. 

Jędrzej Śmiałowski

Dancing Shoes by Nilufer Yanya

Baxter Dury ft. JGrrey – Allbarone

baxter dury allbarone

Zanim w ogóle nas poznał, zabookował hotel. Baxter Dury, brytyjski poeta i wokalista, zapowiada Allbarone – nowy album z premierą na wrzesień. Robi to w sposób zadziorny, bezpośredni i zarazem tajemniczy a pewności siebie zdecydowanie mu nie brak. Olbrzymia charyzma, stonowany, choć pełen ekspresji wokal – w tytułowym singlu pojawiają się wszystkie najlepsze cechy jego stylu. Powiew świeżości wprowadza taneczno-syntezatorowy bit, który na pierwszy rzut oka (ucha?) wywołuje niemałe zaskoczenie. To pierwsze tak roztańczone autorskie nagranie w karierze Baxtera. Jak zatem śpiewa JGrrey – wielokrotnie goszcząca w jego kompozycjach – “odpowiedzcie na wiadomość, odpowiedzcie na telefon, powiedzcie, czy przybędziecie do Allbarone?

Antek Winiarski

Allbarone by Baxter Dury