Archiwum

Bon Iver – From

bon iver sable fable

Czy w ostatnim czasie Waszą uwagę na serwisach streamingowych zwrócił może czarny kwadracik na łososiowym tle? W tym tygodniu rozwiewamy wątpliwości. Justin Vernon i spółka, kryjący się pod pseudonimem Bon Iver, powrócili z pierwszym od sześciu lat albumem studyjnym. Obecny na okładce SABLE, fABLE minimalizm, choć niezmiernie urzekający, nie odzwierciedla jednak jego muzycznej zawartości. No, prawie.

Nowy krążek Bon Iver podzielili na dwie części. Pierwszą – SABLE, – poznaliśmy jesienią. Jeśli szukać minimalizmu, to właśnie tam. Trzy otwierające album folkowe kompozycje bazują wyłącznie na instrumentach akustycznych, przywodząc na myśl pierwsze dokonania zespołu. Serce, podobnie jak wtedy, pozostawiają rozdarte. Co ciekawe, tutaj to tło było czarne a kwadracik łososiowy. Otaczająca zewsząd ciemność i przebijające się światełko w tunelu?

Tymczasem świeżo wydane fABLE to całkowite przeciwieństwo poprzedzającej EPki. Zupełnie niczym yin i yang, drugą część płyty niemalże w całości wypełnia światło. Utwory z pogranicza R&B, gospelu i elektroniki przypominają o nadchodzącym lecie i wszechobecnej już wiośnie. Z tego nietuzinkowego zestawu utwór From – otulający ciepłem niczym lekki wiatr w słoneczny dzień – zostaje nowym mocograjem na 91.6 FM.

Antek Winiarski

SABLE, fABLE by Bon Iver

Men I Trust

Zdjęcie przedstawiające zespół Men I Trust

Potrzeba Wam nieco spokoju pośród tej zmiennej marcowej pogody? Albo czegoś komfortowego i okraszonego długo wyczekiwanym, wiosennym słońcem?
Mamy dla Was coś w sam raz, bo 19 marca kanadyjski zespół Men I Trust opublikował krążek Equus Asinus o takim zabarwieniu. Jest to świetna okazja, nie tylko do zachęcenia Was do tego albumu, ale również przedstawienia sylwetki trio w ramach pasma Artysta Tygodnia w Akademickim Radiu LUZ.

 

Men I Trust i Headroom

Jak to często bywa, historia Men I Trust sięga licealnych czasów Jessiego Carona i Dragosa Chiriaca. Właśnie w szkole średniej Jessie — gitarzysta i basista, poznał Dragosa, kolegę ze szkoły grającego na keybordzie. Można jednak powiedzieć, że początek ich wspólnej twórczości ma swoje miejsce kilka lat później, w 2014 roku. Ponad dekadę temu, połączyli swoje siły i zmysł do tworzenia przyjemnie i powoli płynących kompozycji, czego owocem był album Men I Trust. Chociaż już wtedy słyszalne były ciepłe i słodkie tendencje brzmieniowe grupy, trzeba przyznać, że album ten wyróżnia się na tle pozostałych krążków zespołu. Był to pierwszy krok na drodze w poznawaniu świata miękkich brzmień. Krok niewątpliwie milowy.

Okładka singla Men I Trust - Show Me How

Takim samym, a może nawet większym krokiem milowym osiągniętym przez Kanadyjczyków w czasie ich podróży do własnego, wyjątkowego, unikatowego stylu, było dołączenie do grupy gitarzystki i wokalistki Emmy Proulx. Nie zrozumcie nas źle, pierwszy album Jessiego i Dragosa był piękny, jednak zwiewność nowoprzybyłej, zmieniła oblicze zespołu. Jej delikatny głos, pojawił się na drugim studyjnym albumie — Headroom, tym samym stając się kropką nad Men I trust, -owym I. No i nazwa nabrała jakby więcej sensu, prawda?

Trzeba przyznać, Emma stała się zarówno muzycznym trade markiem grupy, jak i jej wizerunkiem. Postać piosenkarki, zawsze przyozdobiona łagodnym, kojącym uśmiechem i spokojem płynącym z jej oczu pojawiała się wielokrotnie na okładkach singli zespołu. Gdyby tak się przypatrzeć dłużej, podobny komfort i delikatność, znajdziemy też w rysunkowych postaciach z opraw wizualnych, chociażby albumu Oncle Jazz, czy singla You Deserve This. A to, co widzialne, znajduje odzwierciedlenie (a może w kontekście dźwięku warto by powiedzieć, że odbija się echem?) w brzmieniu Men I Trust.

Oncle Jazz, Untourable Album i wizyty w Polsce

Albumem, który przyniósł duży rozgłos grupie, utrwalając ich miejsce na bedroomowej scenie jest Oncle Jazz. Wydany w 2019 roku, ciepły w brzmieniach krążek to absolutna kwintesencja tego jak brzmi Men I Trust. Ten album pełen błyskotliwych kawałków, ogrzewających umysł zarówno tekstowo jak i muzycznie, spiął ze sobą sporo publikowanych wcześniej singli, co spotkało się z mieszanym odbiorem fanów. Wszyscy pragnęli jak najwięcej nowej twórczości, zafascynowani tym, czego do tej pory mogli już skosztować i w czym się rozkochać. Na większą dawkę nowości trzeba było poczekać dwa lata. Dwa lata, podczas których wszystko pozostało trochę w zawieszeniu. Powstały w czasie pandemii Untourable Album zaopiekował się uszami i duszami słuchaczy i początkowo nie wiązał się z żadnymi koncertami. Los chciał jednak inaczej i ostatecznie pod koniec 2021 roku grupa wyruszyła w trasę o przewrotnym tytule Untourable Tour.

Zespół Men I Trust na koncercie

Skoro o koncertowaniu mowa, Kanadyjczycy wpadali do Polski kilkukrotnie, wyprzedając całe sale. Na ostatnim z koncertów, granym w Polsce w 2022 roku, mimo przeziębienia wokalistki, zespół stworzył niepowtarzalną atmosferę, a lekka chrypka performerki, tylko ubarwiła warstwę wokalną. Sala wypełniła się wtedy ludźmi i czarującymi dźwiękami, które w swoich utworach serwuje Men I Trust. Trzeba im przyznać — mimo spokojnego klimatu, w jakim z założenia grają, ich energia na scenie jest szczera i wszechogarniająca.

Albumy Live

Men I Trust wydali dwa albumy live’owe. Jeden z nich w 2020 roku, drugi — lekko ponad miesiąc temu. Oba przyprawiają o uczucie, jakbyśmy rezydowali z zespołem w niewielkim, przytulnym pokoju, wytłumionym dywanami, słuchając ich muzyki i popijając jakiś ciepły napój. Jest komfortowo, jest miękko.

Forever Live Sessions Vol.2 to krążek długo wyczekiwany, fanów indie-popowych brzmień grupy nierzadko ogarniało zwątpienie, czy rzeczone wydawnictwo, w ogóle kiedykolwiek zostanie opublikowane. Jednak wraz ze swoim pojawieniem się, momentalnie zaskarbiło sobie serca słuchaczy, dla niektórych stając się zbiorem ulubionych wykonań już wcześniej i tak lubianych utworów. Forever Live Sessions Vol.2 nie powielają utworów z pierwszej części, wydanej 5 lat temu, więc jeśli komuś nie udało się doświadczyć tych uwiecznionych na albumie koncertów, śmiało może nadrobić to, słuchając obu wydań, zanim zabierze się za najnowszy album zespołu.

A jeśli już o najnowszym krążku mowa…

Equus Asinus

Czyli osiołek zwyczajny, kontynuuje bedroomowy styl grupy. Ale czuć w nim też powiewy świeżości.

Okładka albumu Men I Trus - Equus AsinusNiektóre niezależne single (takie jak Billy Tropy) zdawały się sugerować konkretniejszą zmianę stylu ekipy. Ta miała skierować się ku bardziej pospiesznym tonom, basem nieco sugerującym post-punkowe brzmienia. Tym razem jednak grupa poza wplataniem coraz większej ilości dream-popowych melodii, pokusiła się również o romantyczne rozwinięcia w klimacie balladowo-westernowym (I Come With Mud) czy może również nieco francusko nowofalowym? (Girl 2025). Otuleni w dźwięki spokojnej perkusji, łaskoczących gitar i delikatnego wokalu rozpływamy się w nostalgicznej zadumie. Słodko-gorzkie teksty, jak chociażby w utworach Bethlehem czy Purple Box mają melancholijny klimat, który jednak nie dołuje — nosi w sobie iskierkę nadziei na pozytywny rozwój zdarzeń. Albo, chociaż na zaakceptowanie tego, co minęło.

 

A gdyby jakoś zobrazować, jak brzmi ostatnie wydanie od Men I Trust, to nie trzeba daleko szukać. Najnowszy album roztacza wokół siebie dymny, gęsty, ale równocześnie nieprzytłaczający klimat relacji międzyludzkich — taki sam, jaki panuje w pokoju na zdjęciu z jego okładki.

Maja Michalik & Katarzyna Golec

 

Clairo — Sexy to Someone

sexy to someone clairo cover

Clairo wróciła.

Po trzech latach przerwy od albumów (wydając w międzyczasie wyłącznie utwory wspierające cele charytatywne lub współprace z innymi artystami) Claire Cottrill opublikowała pierwszy singiel zapowiadający trzeci (third times the…) longplay w jej dorobku, zatytułowany Charm. Przygotowujące nas Sexy to Someone jest wyznacznikiem nowego brzmienia, które idealnie podsumowuje jej karierę, stojąc stylistycznie pomiędzy debiutanckim Immunity i najświeższym Sling. A te porównania nie powinny dziwić, zwłaszcza że wokalistka od dawna w swojej muzyce odzwierciedla dorastanie, a jej brzmienie zmienia się wraz z życiem i dojrzałością.

Sexy to Someone przyciąga słuchaczy, sięgając po ciepło i instrumentację znaną ze Sling (wyprodukowanym przez Jacka Antonoffa), jednocześnie łącząc je z bardziej energiczną perkusją i paletą dźwiękową Immunity (które powstawało w kolaboracji z członkiem Vampire Weekend, Rostamem Batmanglij). Tym razem, Clairo użycza pomocy od Leona Michelsa – jego wpływy około-soul’owe są zwłaszcza słyszalne w harmonijnym flecie Cottrill, którego znajdziemy w akustycznej oprawie utworu, oraz w inspirowanych latami 70. rozmytych gitarach, które poruszają się gdzieś pomiędzy psychodelicznym folkiem a jazzem.

Wszystko to sprawia, że Sexy to Someone brzmi trochę jak na nowo odkryty staroć, schowany gdzieś w regale pomiędzy nagraniami Motown, który po odtworzeniu uświadamia ci, że twoje uczucia są uniwersalne i ponadczasowe. Wokal Claire jest rześki, oddychający i przytulny, a tekst, typowo dla artystki porusza swoją ludzkością, tęsknotą i subtelnością. Autorka wie jednak, jak poradzić sobie z tym emocjonalnym bagażem – Sexy to Someone pozwala zrozumieć swój własny świat w uniwersalny sposób, zostawiając jednocześnie muzycznie miejsce na taniec i zabawę.

Pozwólcie Clairo oczarować was jej najnowszym utworem, wyróżnionym przez nas na 91.6 FM. Sexy to Someone otrzymuje status mocograja!

Charm, najnowszy album Clairo zostanie wydany już 12 lipca.

Mikołaj Domalewski

Dominika Płonka ft. Kacha — księżniczka type beat

dominika daniela okładka

Kiedy przychodzi niedziela wieczór i wracają myśli przeróżne, ciężko odnaleźć się w ich natłoku. Oczekiwania od innych ludzi przewyższają jedynie te, które stawiamy sami sobie i zaczynamy się zastanawiać gdzie podział się ten utalentowany dzieciak i kiedy tak bardzo się wypalił. I nawet ulubiona muzyka jakoś dołuje…

Myślicie, że to tylko was łapią takie przemyślenia? Nic bardziej mylnego. Szukacie wsparcia w nadmiarze wrażeń? Na 91.6 FM proponujemy najnowszy track księżniczka type beat z debiutanckiej płyty Dominiki Płonki DOMINIKA DANIELA. Odpocznijcie chwilę od przytłoczenia przy atmosferycznym breakcore’owym tracku prosto z najlepszych warsztatów polskiego r&b, a potem przypomnijcie sobie na albumie resztę hitów, które nie raz już doceniliśmy.

Z wszechobecną na płycie lekkością na bitach przypominającą Tinashe, oprócz trafiających w sedno tekstów i błyszczącej Y2K, ale wyjątkowo trafnej produkcji sprawdzonego duo ciiicho i Dawida Płonki, w księżniczka type beat znajdziecie nowy jesienny hymn do nadmiernych przemyśleń. A gościnne wersy Kachy, niczym cynamonowa posypka na kawie, sprawiają że jeszcze łatwiej zatracicie się w swoich nawykach. W najbardziej przytulny sposób.

Mikołaj Domalewski

Nilüfer Yanya – Like I Say (I runaway)

Wydając album PAINLESS, wyróżniony przez nas w zestawieniu najlepszych albumów zagranicznych 2022 roku, Nilüfer Yanya postawiła dla siebie bardzo wysoką poprzeczkę artystyczną. Jej oficjalny singlowy powrót od czasu tego wydania udowadnia, że dla Brytyjki była to zaledwie rozgrzewka.

W Like I Say (I runaway), artystka trzyma w napięciu słuchaczy, bawiąc się balansem pomiędzy spokojem i miękkością płynącą z jej szeptanego wokalu a rozmytą, psychodeliczną instrumentalną stroną. Gdy z rosnącym tempem utwór wskakuje na wyższy bieg, chropowata, zniekształcona gitara zaprasza do wkroczenia w muzyczny świat pełen nietypowych faktur. Wewnątrz niego, czerpiący z shoegaze’u zapętlający się refren wydaje się wiercić dziurę w głowie, a rytm perkusji zaszywa się w każdej części ciała, które zachęcone pozwalają sobie podążać za błyszczącym wokalem.

Jako jeden z najbardziej energicznych utworów Nilüfer w katalogu, Like I Say jest pierwszym przedsmakiem tego, co nadchodzi. Przesłanie singla jest zaskakująco proste – mówi o momencie, w którym zdajesz sobie sprawę, jak cenny jest twój czas. Zgodnie z tą ideą, przekonuję wszystkich, że czas spędzony odsłuchując naszego najnowszego mocograja na zapętleniu, na pewno nie jest stracony…

Mikołaj Domalewski


Two Shell ft. FKA Twigs – Talk To Me

Od jakiegoś czasu widać w popie trend sięgania po bardziej klubowe i eksperymentalne schematy (tak jak w naszych niedawnych mocograjach Von Dutch, Britpop, starszym f@k€, czy w twórczości indie darling Caroline Polachek). Pomijając fakt, że gatunki te bywają tak płynne, że często jeden przechodzi w drugi bez ostrzeżenia, uważam, że jest to idealny kierunek do odświeżenia tego typu muzyki. A powrót FKA twigs po dwuletniej przerwie, we współpracy z brytyjskim duo Two Shell podręcznikowo udowadnia, dlaczego powinny zacierać się coraz częściej.

Już od pierwszych sekund czujemy, że nie mamy do czynienia z typowym dance-popem, pomimo wyraźnego tanecznego rytmu. Zniekształcony głos Tahliah przeskakujący z jednej strony głębokiego basu na drugą jest zaledwie zapowiedzią wszystkich niesamowitych eksperymentów, które możemy znaleźć w tym tracku. I tak jak nieszablonowe projekty często stawiają za bardzo na awangardę i gubią swój balans, Talk To Me ma konkretny pomysł na to, czym chce być i świetnie odnajduje się w szalonej produkcji. A właśnie ta glitchowa, błyszcząca i zbliżająca się nawet do miana hyperpopu produkcja pomimo wszystkich nietypowych akcentów nie rezygnuje jednak z najważniejszej cechy w tracku tego typu – wyjątkowo wspaniale się przy nim kręci nóżką.

Mikołaj Domalewski


The Marías – Run Your Mouth

Wyobraź sobie – wieczory powoli robią się dłuższe, spacerujesz ulicami, a cały świat rozmazuje się i mieni błękitem wiosennego nieba. Jeżeli ten krajobraz brzmi zachęcająco, idealnie odnajdziesz się w marzycielskim Run Your Mouth od indiepopowej grupy The Marías.

Znani z charakterystycznego brzmienia lo-fi i spokojnego wokalu, w najnowszym singlu pokazują, że nie boją się eksperymentować, odkrywając swoje nowe oblicze pełne energicznego, a zarazem błyszczącego i sensualnego synthpopu. Zapowiedź nowego albumu to dźwiękowy wir hipnotyzującego basu i elektryzujących gitarowych riffów, który razem z charyzmatycznym śpiewem Maríi Zardoyi przekona nawet najtwardszych podpieraczy ścian, by podkręcili głośność i dali się ponieść rytmowi nocy.

Tańcz, póki możesz, następne piosenki mogą doprowadzić cię do płaczu – zapowiada wokalistka, a my, dopóki możemy, zanurzamy się (hehe) w beztrosce oferowanej nam przez tego mocograja.


Submarine, drugi longplay grupy dostępny do odsłuchu 31 maja.

Mikołaj Domalewski

Tomasz Makowiecki – Lato w Mieście

tomasz makowiecki bailando

Jak brzmi Lato w Mieście? Leniwe popołudnie w parku, okulary przeciwsłoneczne i każdy promień słońca jak na wagę złota? Gorączka letniej nocy, zdającej się nie mieć końca? A może chwila refleksji w nadziei, że każda chwila będzie trwać wiecznie? Choć do lata jeszcze trochę, odpowiedź poznaliśmy już tej zimy. Ciekawy kontrast, podobnie jak w przypadku bohatera naszego mocograja, Tomasza Makowieckiego. Jego nowy album łączy w sobie tekstową poetyckość z prawdziwie bałtyckimi tonami, wyjętymi z najcieplejszych lipcowych wspomnień. To jakby wakacje w tym roku zaczęły się nieco wcześniej. I jak tu nie iść w Bailando?

Antek Winiarski

Declan McKenna

Declan McKenna: buntownik z brokatem na twarzy

Odważny, bezkompromisowy, charyzmatyczny. Od początku swojej kariery muzycznej wykorzystuje swój głos, by powiedzieć więcej. 9 lutego premierę miał jego trzeci krążek What Happened to the Beach?. Z tej okazji zagłębiamy się w dyskografię Declana McKenny w paśmie Artysty Tygodnia na antenie Akademickiego Radia LUZ.
Przez wielu nazywany jest głosem młodego pokolenia. Pokolenia zbuntowanego, sfrustrowanego i bezradnego. Protest songi stanowią znaczną część dorobku artystycznego McKenny. To właśnie od jednego z nich rozpoczęła się jego kariera…


What Do You Think About the Car?

2017

Columbia

Brasil to pierwszy singiel Declana. Został on wydany niedługo po Mistrzostwach Świata w piłce nożnej organizowanych przez Międzynarodową Federację Piłki Nożnej (FIFA) w 2014 roku. Miały one miejsce właśnie w Brazylii. Utwór ten to wyraz frustracji spowodowanej korupcją w show-biznesie futbolowym, a także obojętności świata wobec sytuacji ekonomicznej Brazylii i powszechnego ubóstwa. Singiel wywołał niemałe zamieszanie na brytyjskiej scenie indie. Co jeszcze bardziej przyczyniło się do do sukcesu singla to fakt, że Declan, pisząc go, miał zaledwie 16 lat. Młody talent od razu zwrócił na siebie uwagę wielu wytwórni oraz ogólne zainteresowanie mediów. Brasil osiągnęło naprawdę wielki sukces, tym bardziej, że był to pierwszy singiel młodego muzyka.

What Do You Think About the Car? to pamiętnik dorastającego nastolatka. Dostrzega on niesprawiedliwość, nierówność i absurdy życia codziennego.  Skupia się na kwestiach politycznych i społecznych, takich jak nierówności klasowe, samobójstwo, wiara, wojna, queerowość czy korupcja. Muzycznie album jest przejawem młodzieńczej lekkości, czasem nawet zabawy. Dość mocno kontrastuje to z ogólnym przekazem, ale przede wszystkim nieco uśmierza ból spowodowany powszechną bezsilnością. Niczym muzyczny plaster.


Zeros

2020

Columbia

Drugi album McKenny to stylistyczny zwrot w twórczości. Dobrze znany nam buntownik nie jest już nastolatkiem. Zeros to album dojrzalszy. Tym razem Declan ubiera błyszczący kostium, twarz przyozdabia brokatem, a frustracje zamyka w eklektycznych brzmieniach inspirowanych brytyjskimi ikonami glam rocka, takimi jak David Bowie, Marc Bolan czy zespół Slade. Mimo czerpania inspiracji z różnych źródeł muzycznych Zeros jednocześnie prezentuje unikalny styl Declana McKenny i jego zdolność do łączenia różnych gatunków.

Teksty są kopalnią metafor, alegorii i symboli. Nawiązują do wydarzeń historycznych, Biblii, konkretnych polityków, mitologii czy kultów. Co więcej, McKenna ma talent do budowania apokaliptycznych wizji opartych na ironii i zabawie słowem, dlatego nie zawsze są one oczywiste i łatwe do odnalezienia. Jednak, gdy już je zauważymy, odkrywają przed nami kolejne głębie. Declan nie porzuca swojej sztandarowej bezpośredniości. Otwarcie porusza tematy związane z polityką, problemami psychicznymi, zmianami klimatu, kryzysem mediów publicznych czy hipokryzją społeczeństwa. Mimo poruszania ciężkich tematów, jego pióro pozostaje lekkie.


What Happened to the Beach?

2024

Tomplicated

Po premierze Zeros bałam się, że poprzeczka została zawieszona za wysoko i każde kolejne wydawnictwo będzie mnie zawodzić. W jak ogromnym błędzie byłam!

Najnowszy album jest wyrazem doskonałej harmonii dojrzałości i beztroskiej zabawy. Declan sam stwierdził, że ta płyta jest wynikiem zdjęcia z siebie presji, którą nieustannie odczuwał przy pracy nad pierwszymi dwoma wydawnictwami. Teraz po prostu chce się dobrze bawić. Jednocześnie nie znika przy tym charakterystyczna dla niego refleksyjność nad światem. Przez wyraźnie słyszalną swobodę przekaz staje się jeszcze bardziej bezpośredni. Najwięcej uwagi poświęca sferze emocjonalnej człowieka, choć charakterystyczna dla Declana refleksja nad społeczeństwem również się pojawia. What Happened to the Beach? jest niczym doskonałe dopełnienie poprzednich dwóch albumów. Jest zupełnie inne, ale Declan nie odcina się od swojego muzycznego dziedzictwa. A nawet składa mu hołd.

Ta płyta to największy do tej pory eksperyment w dyskografii McKenny. Nie tylko bawi się słowami czy własnym głosem. Łączy on ze sobą najróżniejsze gatunki, od neo-psychodelii, przez dream pop, aż po mocne gitarowe brzmienia. Co więcej, żaden z utworów nie pozwala na pozostanie w bezruchu – czasem spokojnie się bujamy, innym razem porywamy się do nieco bardziej szalonego tańca.



Dyskografia Declana McKenny to nie tylko opowieść o dojrzewaniu człowieka, ale także artysty. Opowieść o poszukiwaniu, eksperymentach i odnajdywaniu własnej tożsamości. I jest to naprawdę wspaniała opowieść.

Zuzanna Kopij

Declan McKenna – Elevator Hum

Declan McKenna niezmiennie od około 5 lat pozostaje jednym z moich ulubionych artystów młodego pokolenia. Niesamowicie charyzmatyczny i bezkompromisowy Brytyjczyk z każdym kolejnym albumem zaskakuje.

Elevator Hum to trzeci singiel promujący jego trzecią płytę WHAT HAPPENED TO THE BEACH?. Jej premiera już 9 lutego. Dotychczasowe utwory (z których jeden został już wyróżniony tytułem mocograja) pokazują, że wraz z każdym kolejnym krążkiem Declan przechodzi reorientację. Jego debiut był wyrazem nastoletniości, młodzieńczego buntu przeciwko społeczeństwu i systemowi. Zeros jest dziełem muzyka zdecydowanie dojrzalszego. Wciąż jednak mamy do czynienia z buntownikiem, ubierającym frustracje w błyszczące i eklektyczne brzmienia lat 80.

WHAT HAPPENED TO THE BEACH? zapowiada się jako album najbardziej różnorodny pod względem instrumentalnym w dyskografii tego muzyka. A fakt, że mówię coś takiego po trzech singlach, musi o czymś świadczyć. Dodatkowo, Declan nie porzuca swojej sztandarowej bezpośredniości. Otwarcie mówi o swoich uczuciach, problemach i frustracjach. A co więcej, najnowszy album będzie się składał z aż 16 utworów. Naprawdę nie mogę się już doczekać.

Zuzanna Kopij